KTO KOMU I CO WYDZIOBIE?
Jeśli kanarek albo inny egzotyczny, barwnie upierzony, nieduży ptak znajdzie się wśród naszych szarych wróbli, na ogół zostanie natychmiast zadziobany na śmierć. Wróbel to ptak u nas pospolity, a w dodatku postać literacka i filmowa. Wszedł nawet do przysłów, które - jak wiadomo - są mądrością narodów. Np. mówi się: "bezczelny jak wróbel". O kimś cwanym, sprytnym, doświadczonym w jakiejś dziedzinie powiada się: "stary wróbel". Na wsi wiedzą, że jeden wróbel potrafi zjeść więcej ziarna niż dorosła kura i sposobu na przepędzenie wróbli nie ma żadnego. Może ta wszechobecność wróbli w naszym kraju sprawia, że wielu się do nich upodabnia? Może imponuje ta bezczelność i spryt w podkradaniu, czego się da, to stadne obsiadanie podwórka i odpędzanie innych, te wieczne swary i krzykliwość? No i może stąd ta nieatrakcyjna szarość udziela się rzeszom mieszkańców wiślańskich pobrzeży od Krakowa po Gdańsk? Chyba tak, i to nie od dziś...
Kiedyś w ulicznym tłumie od razu rozpoznawało się zagranicznego gościa. Był jakiś barwniejszy i z błyskiem oblicza - bo rodakom szarość ubioru przechodziła w szarość twarzy. Inne też było zachowanie: jakieś takie milsze i godniejsze. Patrzyło się na niego z zazdrością, ale czasem z zawistną złością. Nieraz krajowe "wróble" chciały zadziobać kogoś takiego. Oj, ileż to było wrzasku, gdy w 1967 roku przyjechali The Rolling Stones, którzy wyglądali jak rajskie ptaki wśród rachitycznych krzaków na bagnach Puszczy Kampinoskiej. Ale jeszcze gorzej było, gdy ktoś "krajowy" próbował zrzucić ową narodową "wróblowatość". Na przykład Czesław Niemen odczuł to niejednokrotnie z całą mocą, jaką tylko stado wróbli dysponuje.
Nie mam dobrych wiadomości: z moich obserwacji wynika, że "wróblizm a la polacca" ma się znakomicie! Ze szczególną mocą objawił się, gdy chęć startu w wyborach prezydenckich zgłosiła pani dr Magdalena Ogórek. No jazgot ze wszystkich stron rozległ się jak na Bazarze Różyckiego w Warszawie w latach niedostatków handlowych! Tylu pomyj to nie wylano ze wszystkich razem okien średniowiecznych miast. A rynsztoki tych miast to kryniczne potoki w porównaniu z potokami słów na temat kandydatki. Przy okazji okazało się (nie po raz pierwszy), że rycerskość Polaków, którą tak lubią się chlubić, zanika tam, gdzie zaczyna się koryto z żarciem. "Wróble" rzuciły się na barwnego przeciwnika z iście wróblą zajadłością. A że przeciwnik jest ładną, młodą kobietą, w dodatku dobrze i dość wszechstronnie wykształconą, znającą języki obce, umiarkowaną ideologicznie, to tym gorzej dla niego! A na dodatek podkreśla śląskie pochodzenie i rodzinne związki z górnictwem! No to zgroza przecież!!! To nie wąsaty, brzuchaty facet bez znajomości języków tudzież obycia w świecie, za to z bezgraniczną wiarą we własną omnipotentną wyjątkowość! Nie właściciel dubeltówki, siekierki, półlitrówki, czarnej teczki! Nie zacietrzewiony "ideowiec", rzucający frazesami i obelgami. No to kogoś takiego należy "zadziobać" natychmiast! Najczęściej słyszę, że "taka nieprzygotowana". A wszyscy dotychczas byli świetnie przygotowani? Same de Gaulle, Churchille i Adenauery?
Dziwią mnie tylko niektórzy tzw. zwykli obywatele, którzy też "ćwierkają" w tym stadzie "politycznych wróbli". Ależ się rozjazgotali wedle zasad "wróblizmu a la polacca"! Przypominają mi narzekania kogoś, kto przez całe lata był karmiony mdłym, niedoprawionym i mocno przestygniętym kapuśniakiem, a któremu nagle podtyka się świeże, wykwintne danie z deserem i kieliszkiem dobrego wina, a on zaczyna marudzić, że w sosie jest za mało trufli... Cóż, widać pospolite wróble są pospolite we wszystkim. Po prostu taka to ich rzecz pospolita...
Jurek Ciurlok "Ecik"
HANYSY I GOROLE, ŁĄCZCIE SIĘ W UŚMIECHU!
WICE Z TASZY LISTONOSZA
Przykra sprawa...
Mała żmija, niezwykle zafrasowana, pyta starej żmii:
- Mamo, czy ja jestem bardzo jadowita?
- Dlaczego pytasz drogie dziecko?
- A bo właśnie ugryzłam się w język...
Ach, te wątpliwości!
Gdzieś wśród lodów Arktyki mały niedźwiadek polarny, tuląc się do mamy, pyta drżącym głosem:
- Mamusiu, a czy ty jesteś niedźwiedzicą polarną?
- Oczywiście, syneczku - odpowiada matka.
- Mamusiu, a czy mój tatuś to też niedźwiedź polarny?
- Tak, syneczku.
- To znaczy, że ja jestem polarnym niedźwiadkiem?
- No pewnie! Ale dlaczego o to wszystko pytasz?
- A bo mi jakoś zimno...
Z pożycia słonia i mrówki
Słoń z mrówką przez lata żyli na "kocią łapę". Wreszcie postanowili usankcjonować swój związek i wzięli ślub: cywilny i kościelny na wszelki wypadek. Niestety, w wyniku szaleństw podczas nocy poślubnej leciwy już słoń zdechł. Żaden grabarz nie chciał wykopać grobu. Zrozpaczona mrówka musiała więc sama zająć się pochówkiem męża. Wzięła szpadel i wyszła z domu, mrucząc pod nosem:
- A to ci, kilka godzin przyjemności i kopanie do końca życia...
Szaleństwa narzeczeństwa
Słoń z mrówką któregoś wieczora zakradli się do cudzego sadu. Nagle zauważyli zbliżającego się ogrodnika. Zamarli na chwilę ze strachu, po czym mrówka rzekła:
- Kochanie, szybko schowaj się za mną! Może nie zauważy, bo ja się tak bardzo nie rzucam w oczy!
Klasyka, i to uniwersalna
- Dlaczego tak pędzisz? - zapytał szarak zająca, uciekającego przez "zieloną granicę" z ZSRR.
- Bo tam kastrują wielbłądy - wydyszał zając.
- Przecież nie jesteś wielbłądem!
- Ale zanim się wytłumaczysz...
CWIETY Z GAZETY
Dziś drugi spośród nadesłanych przez Panią Alinę Maciejczyk - naszą miłą stałą Czytelniczkę. Pochodzi z pewnego wywiadu, jakiego udzieliła piosenkarka, aktorka Barbara Kurdej-Szatan. Pochwaliła się ona mianowicie, że w koncertach towarzyszy jej kilkuletnia córeczka: "Zagrałam z Hanią już trzy koncerty na kolanach". Rozumiemy, że w fachu artysty estradowego przed tym i owym trzeba czasem uklęknąć. Ale dla dziecka to musi być strasznie męczące!
Powracam do "kwiaciarni" Pana Andrzeja Piontka, która zdaje się być nie do wyczerpania!
"Jadąc >>pod prąd<< powracających z długiego weekendu w górach samochodów, mijaliśmy kolejkę automobilową". Jedno zdanie, a tak wiele nowej wiedzy: bo to i nowy rodzaj kolejki: "automobilowa". Ciekawe, czy wisząca, czy szynowa? I góry, o których nigdy nie słyszałem: "góry samochodów". No i ten "prąd powracających z długiego weekendu". "Prąd" - w cudzysłowie, czyli może??? Ale jak się pod taki "prąd jedzie"? Oto jest pytanie!
"W mieście przechodniów nic nie wiąże ze sobą poza obcością". I znów tyle zagadek. Gdzie jest miasto przechodniów? Kogo nic ze sobą nie wiąże? A może "nic" jest bytem samoistnym, który nikogo i niczego do siebie nie przywiązuje? I gdzie jest owa "obcość", poza którą to wszystko się rozgrywa?
Ciągle czekam na Państwa spostrzeżenia i odkrycia florystyczne.
TOAST
Z okazji powrotu z Krakowa i z Częstochowy - oczywiście z bezcennego zbioru toastów Edwarda Feitzingera, wydanego w Cieszynie w 1891 roku.
Witaj mi (tu właściwe imię) z miejsc świętych pamiątek,
Powracasz do nas z duszą pełną wrażeń,
Których na długo snuć ci będzie wątek,
Które podadzą treść do snów i marzeń.
(tu następuje długi, poetycko natchniony opis Wawelu, kopalni we Wieliczce i Jasnej Góry)
Dziś wracasz do nas - gdy Twoje życzenia
Święte serdeczne już się wypełniły,
Więc nam opowiedz Twe myśli, wrażenia,
By je i nasze dusze podzieliły.
Więc witaj Pani! Za Tobą z tęsknoty,
Uwiędły róże i słowik nie dzwonił,
I smutne niebo słało tylko słoty,
A ktoś za Tobą - duchem - myślą gonił.
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH...
Nie trać czasu! Jeśli telefon, pod który dzwonisz, nie odpowiada, zadzwoń gdzie indziej!
Pyrsk!!!
Przypominam adresy:
ecik.gornicza@gmail.com
Trybuna Górnicza "Ecik",
ul. Kościuszki 30, 40-048 Katowice
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.