O górnictwie wiedzą tak dużo, że można by posądzić ich o szpiegostwo gospodarcze, gdyby nie byli... farmaceutami, a prywatnie - maniakami industrialnej fotografii. Dwaj Francuzi spod Lyonu tydzień urlopu poświęcili na zdjęcia w śląskich kopalniach.
Po wyprawach, które dotąd wiodły do Niemiec, Czech, Polski, Austrii, Rumunii, Włoch, Belgii, Namibii, Boliwii, a nawet na Kubę, zamieszczają zdjęcia na portalu www.patrimoine-minier.fr - stronie internetowej poświęconej górniczemu dziedzictwu świata. Kolekcja zawiera np. ponad 540 wież szybowych kopalń!
Przed kilku laty
Sébastien Berrut (32 lata), który na co dzień projektuje supersterylne pomieszczenia, wolne od drobnoustrojów, zapragnął przekonać się, jak w brudzie i pyle wyglądają podziemia kopalni, ale we Francji zdążono już zamknąć wszystkie:
- Zostały tylko biedne, opustoszałe miasteczka, z których uciekli młodzi. Wtedy pojechałem do Niemiec i zobaczyłem, że można kopalnie likwidować z głową, robiąc dobry użytek z obiektów na powierzchni. Kosztuje to Niemców krocie, ale oni szanują swój przemysł - mówi Sébastien, który czuje, że czynne jeszcze kopalnie są bezcenne i musi zdążyć utrwalić je na zdjęciach, zanim znikną.
Szkoda mu dnia na zabytki pogórnicze:
- Na muzea zawsze potem będzie czas... - uśmiecha się, zachwycony stuletnią elektryczną maszyną wyciągową w Chwałowicach, która po modernizacji ciągle pracuje jak nowa, gdy w szybie obok działa już techniczne cudo sprzed kilku miesięcy, sterowane komputerowo.
Patrick Etiévant (54 lata) pamięta protesty francuskich górników i z zamyśleniem ogląda w kopalni Bobrek tablicę-pamiątkę pierwszego solidarnościowego strajku w latach 80. Szczęśliwy wyjeżdża po pokonaniu ściany wydobywczej, w której musiał pełznąć przez chwilę na czworakach, taszcząc statyw i aparaty przez napływające błoto:
- Podróż życia! - mówi, studiując w ruchu Centrum w Bytomiu plan podziemnego transportu urobku wozami typu Granby. - To absolutny unikat, musimy przyjechać do Polski jeszcze raz, żeby zobaczyć te wagony pod ziemią - zapowiadają Francuzi, którzy w przyszłości chcą też pojechać na Ukrainę i do Rosji.
Sébastien jest synem kolejarza, a Patrick do dzisiaj w weekendy uruchamia ze szwagrem parową lokomotywę i redaguje periodyk dla miłośników kolejnictwa. Mają fioła na punkcie lokomotyw i gdy w Zakładzie Górniczym Siltech w Zabrzu z upadowej dobiega odgłos podwieszanego pociągu spalinowego, zgadują, że to czeska konstrukcja...
Przygotowując podróż, Sébastien wypatrzył na mapie Google ciekawy kształt w kopalni Chwałowice:
- Budowla w kształcie owalnego toru! To obieg wózków przy nadszybiu, musimy tam wejść i sfotografować! - emocjonuje się jak dziecko.
Nie mogą uwierzyć
w bytomskiej lokomotywowni Górnośląskich Kolei Wąskotorowych, że sieć torów między zakładami liczyła jeszcze niedawno setki kilometrów. Rumuńskie spalinowozy przypominają Sebastianowi wyprawę w okolice Ploeszti:
- Jedyna kopalnia, w której naprawdę bałem się o życie... - wspomina, a Patrick dodaje, że gorzej było tylko w Chinach, gdzie czynny zakład górniczy funkcjonował jako zamknięta kolonia karna.
Po wizycie w czechowickiej Silesii Francuzi kiwają głowami:
- Niesamowita nowoczesność, czuje się ją nawet w mentalności górników - oceniają.
- Nie popełnijcie naszych błędów, nie zniszczcie swojego górnictwa - rzucają na pożegnanie.
W galerii: Sébastien Berrut i Patrick Etiévant w kopalniach Bobrek-Centrum i Chwałowice Kompanii Węglowej, 6-7 października 2014 r. (zdjęcia Witold Gałązka - nettg.pl).
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.