Polskie spółki węglowe mogą na krajowym rynku, poza energetyką, ulokować 12-15 mln t węgla rocznie. Przyjmując wariant wysokiej podaży węgla, do 2035 r. utrzyma się nadwyżka ilości węgla wyprodukowanego nad węglem sprzedanym. W wariancie niskiej podaży nadwyżka ta występować będzie do 2025 r., a potem węgla zacznie brakować.
W opinii prof. Lidii Gawlik, wicedyrektor Instytutu Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią PAN, w najbliższych latach w górnictwie nie są potrzebne inwestycje prowadzące do zwiększenia zdolności produkcyjnych. Profesor uważa, że konieczne będzie ograniczenie wydobycia węgla energetycznego o 10-13 mln t rocznie.
Kluczowa sprawa - zapotrzebowanie
- Określenie poziomu zapotrzebowania na węgiel, w tym energetyczny, jest kluczowym zagadnieniem z punktu widzenia przyszłości polskiego górnictwa - uważa prof. Gawlik.
Temu celowi służyły m.in. badania przeprowadzone przez Instytut Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią PAN we współpracy z Akademią Górniczo-Hutniczą. Badania te zostały wykorzystane częściowo do opracowania projektu Polityki energetycznej Polski do 2050 r.; niestety, jak wskazała prof. Gawlik, dokument rządowy przedstawiony do konsultacji nie zawiera konkretnych danych liczbowych.
W trakcie badań, wykonanych w dwóch wariantach przewidujących warunki niskiej i wysokiej podaży węgla, przeanalizowano 5 scenariuszy: referencyjny, zakładający budowę 3 bloków jądrowych, mówiący o rozwoju CCS, przyjmujący spektakularne osiągnięcia na rynku gazu i scenariusz bez CCS. Wszystkie scenariusze wskazują na spadek zużycia węgla do 2020 r., a jedynie scenariusz przyjmujący rozwój CCS zakłada późniejszy renesans węgla.
Ceny na niskim poziomie
- Zważywszy na przyszłą sytuację podażową, należy przestrzec przed dążeniem do poprawy sytuacji górnictwa przez rozwój wydobycia i tym samym obniżenie jednostkowych kosztów produkcji węgla. Takie działania nie dadzą oczekiwanego rezultatu, bo wydobyty węgiel nie znajdzie odbiorcy i pozostanie na zwałach kopalń. Doprowadzi to do wzajemnego wyniszczania producentów, ze szkodą dla kondycji całego sektora - twierdzi prof. Gawlik.
W jej opinii poprawa wyników górnictwa nie będzie też możliwa dzięki wzrostowi cen zbytu, bowiem przez najbliższe 2-3 lata ceny węgla na rynkach międzynarodowych mogą utrzymywać się na niskim poziomie.
Zdaniem Lidii Gawlik przyszłość surowca jest warunkowana rozwojem technologii CCS, bo przy zastosowaniu tej technologii energia produkowana w oparciu o węgiel będzie konkurencyjna nawet przy wysokich cenach uprawnień do emisji. Jeżeli dojdzie do rozwoju CCS, zapotrzebowanie na polski węgiel energetyczny może osiągnąć 62-70 mln t w roku 2040. Pani profesor uważa również, że biorąc pod uwagę długotrwałość procesów inwestycyjnych w górnictwie i energetyce, plany budowy nowych kopalń powinny być przygotowane już dzisiaj, ale ich realizacja powinna zostać poprzedzona dogłębną analizą.
- Warunkiem jest jednak trwała rentowność kopalń, którą można osiągnąć, ograniczając wydobycie i obniżając koszty produkcji - zaznacza profesor.
Referat dotyczący poziomu zapotrzebowania na węgiel został wygłoszony podczas konferencji "Paliwa w energetyce - uwarunkowania, perspektywy", organizowanej przez Instytut Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią PAN.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Klęczy ten Złodziejski Styropian ma kolanach i słucha poleceń obcych ambasad.
Ulegajmy ekoterorystom (pakiet klimatyczny) i spalajmy w Polsce niepolski węgiel (bo tańszy). Jak pozamykamy nasze kopalnie to niska cena na węgiel się skończy a Unia nam sprzeda dużo drogiego prądu. Nie będzie odwrotu, ale twórcy projektów, wizji i rozwiązań będą na spokojnych emeryturach z grubym portfelem, a zwykły Kowalski zapłaci za te wizje. Obym się mylił...
Wystarczyłoby obniżyć podatek od węgla i akcyzę do poziomu europejskiego. Znieść chory podatek od wyrobisk - kto to wymyślił? Ciekawe czy linie metra w Warszawie płacą podatek od "wyrobisk" czyli od trasy pod ziemią? Wracając do podatku od węgla to wystarczy zmniejszyć go o 10% to już zmniejszenie kosztów o te 10%, ale nasze pazerne państwo woli te koszty przerzucić na pracujących górników.
Obniżenie wydobycia wg mnie nic nie da oprócz zmniejszenia zatrudnienia. Co do obniżenia kosztów - koniak z zagrychą temu, kto wreszcie zajmie się chorymi wydatkami w górnictwie