Problem redukcji emisji CO2 to sprawa globalna, nie lokalna, a KE, formułując tak ambitne cele polityki klimatycznej, powinna brać pod uwagę możliwości wszystkich członków wspólnoty - oświadczyli uczestnicy IV Europejskiego Meetingu Gospodarczego w Warszawie.
Janusz Steinhoff, były wicepremier i obecny szef rady Krajowej Izby Gospodarczej podkreślił, że przed szczytem UE ws. pakietu klimatyczno-energetycznego na lata 2020-2030 potrzebny jest głos polskich przedsiębiorców. Zauważył, że Polska - zanim zrealizuje tak ambitne cele UE - musi mieć czas na modernizację swojej energetyki.
- Problem ochrony atmosfery jest problemem globalnym, a nie lokalnym i musi być rozwiązywany w sposób globalny - podkreślił były wicepremier.
Według niego realizacja założeń unijnej polityki klimatycznej nie rozwiązuje problemu emisji poza UE, jednocześnie może doprowadzić do wyprowadzki części przemysłu z Europy, utraty miejsc pracy na Starym Kontynencie i znaczącej redukcji konkurencyjności europejskiej gospodarki.
Komisja Europejska na początku roku zaproponowała 40-proc. redukcję emisji gazów cieplarnianych (przeliczanych na tonę CO2) do 2030 r. i europejski cel zwiększenia udziału odnawialnych źródeł energii do poziomu 27 proc.
Minister środowiska Maciej Grabowski w przekazanym uczestnikom Meetingu nagraniu wideo powiedział, że to bardzo ambitne zadanie, ale Polska nie zamierza ograniczać innych krajów w realizacji tych celów. Za najważniejsze dla kraju szef resortu uznał trzy sprawy: by realizacja nowych zobowiązań redukcji emisji nie wpływała na rozwój polskiej gospodarki i na ceny energii elektrycznej dla obywateli, by nie miała negatywnego efektu na bezpieczeństwo energetyczne i by nie ograniczała konkurencji.
Wiceminister gospodarki Jerzy Pietrewicz w innym wyemitowanym podczas inauguracji nagraniu podkreślił, że Polska musi walczyć o elastyczność realizacji celów pakietu.
- Dlaczego nie mielibyśmy mieć możliwości takiego indywidualnego kształtowania tego miksu energetycznego? - pytał. Dzięki takiemu rozwiązaniu jego zdaniem w pierwszej kolejności można by wdrażać cele tańsze i łatwiejsze do zrealizowania w danych warunkach.
Michael Steurer z Europejskiego Związku Izb Przemysłu i Handlu (Eurochambers) podczas swej prezentacji przypomniał, że mimo przyjmowanych w minionych latach zobowiązań, m.in. takich jak protokół z Kioto, globalny poziom emisji CO2 wciąż wzrasta. Zaznaczył jednocześnie, że tylko UE i USA dysponują skutecznymi mechanizmami redukcji gazów cieplarnianych.
Steurer zauważył, że ze względu na koszty energii istnieje poważne zagrożenie ucieczki przemysłu z Unii Europejskiej. - Wszędzie jest taniej, niż tutaj - podkreślił.
Wiceprezes zarządu Tauron Polska Energia Stanisław Tokarski wskazał natomiast, że od Komisji Europejskiej zależy przyszłość polskiej energetyki. Jego zdaniem polska energetyka powinna utrzymać wysoki poziom niezależności i "jest to strategiczny interes państwa".
Tokarski powiedział, że potrzeba około 10 tys. MW mocy dla elektrowni dziś budowanych i tych, które trzeba będzie wybudować między rokiem 2025 a 2030. Połowa energii miałaby pochodzić ze źródeł konwencjonalnych, połowa - z odnawialnych. Realizacja tych założeń według Tokarskiego pozwoliłaby utrzymać bezpieczeństwo energetyczne kraju, pozwolić na stopniową redukcję emisji i zachować wpływ na wysokość cen energii.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.