W dawnych czasach na Śląsku wierzono, że pierwsza kąpiel noworodka miała znaczenie rytualne.
Jeśli chciano, aby dziecko było bogate, gdy dorośnie, do wody wrzucano monetę, aby nie było samotne - obrączkę. Wodę z kąpieli noworodka płci żeńskiej należało wylać na krzak róży, żeby dziewczynka była piękna jak jego kwiat. O tych i innych wierzeniach ludu wiele informacji przynosi wystawa zatytułowana "Co kraj, to obyczaj, co rodzina, to zwyczaj - przesądy i wierzenia w obrzędowości rodzinnej na Śląsku". W miniony piątek, 19 bm., na jej otwarcie do Muzeum Górnictwa Węglowego przyszło ponad stu miłośników ludowej tradycji.
- Obrzędowość rodzinna obejmowała szereg rytuałów, w których zasadniczą rolę odgrywały wierzenia magiczne. Cechą charakterystyczną obrzędu przejścia jest zmiana, odebranie lub nadanie właściwości człowiekowi biorącemu w nim udział. Często służyła do zaznaczenia przełomowych okresów w życiu, które wiążą się z przechodzeniem z jednej fazy życia do kolejnej, zmianą grupy społecznej lub wiekowej. Charakter obrzędów przejścia miały także rytuały odprawiane przy okazji fizycznych zmian miejsca, a więc przekroczenia granicy terytorium, przeprowadzki, podróży - wyjaśnia Klaudia Nowak-Maśko, kustosz, główny inwentaryzator w MGW.
Eksponaty na wystawie podzielone zostały na 3 główne grupy - narodziny, zaślubiny oraz śmierć. I dlatego właśnie każda z ekspozycji znajduje się w osobnej sali. W grupie narodziny znajdą się, poza obiektami typowo związanymi z połogiem, eksponaty dotyczące chrztu oraz roczku, a także okresu zapowiadającego przyjście potomka na świat. Przy okazji grupy zaślubiny zaprezentowano zwyczaje związane z zalotami, weselem, oczepinami oraz kolejnymi rocznicami ślubu.
W grupie trzeciej, poświęconej śmierci, znalazły się rekwizyty pogrzebowe i żałobne. Wspomniano również o kilku przesądach zapowiadających jej nadejście. - Gdy konał członek rodziny, należało obudzić wszystkich domowników, żeby zmarły przez przypadek nikogo z sobą nie zabrał. Uważano, że po zgonie zmarły pozostaje przez kolejne 3 dni w zawieszeniu i wszystko słyszy. W tym czasie należało usunąć wszystkie znamiona "tego świata": zasłonić lustra, zatrzymać zegary, zgasić świece, odwrócić "do góry nogami" taborety, otworzyć okna, żeby duszyczka mogła opuścić pomieszczenie - przyznaje Klaudia Nowak-Maśko.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.