Opłaty za wodę dla energetyki znajdą się w rozporządzeniu, a nie w treści ustawy Prawo wodne - mówi PAP wiceszef MŚ Stanisław Gawłowski. MŚ chce, by elektrownie płaciły za wodę w zależności od ilości wyprodukowanej energii.
Wprowadzenia takich opłat wymaga od Polski unijna Ramowa Dyrektywa Wodna. Jednak, jeśli Europejski Trybunał Sprawiedliwości zakwestionuje te przepisy, Polska ma się z nich wycofać.
Wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski w rozmowie z PAP poinformował, że w czwartek (11 września) założeniami do nowego Prawa wodnego ma zająć się Komitet Stały Rady Ministrów.
- Założenia są przedyskutowane, więc zakładam, że żadnych uwag ministrowie nie będą wnosić. Oznacza to, że jest duża szansa, aby na najbliższym posiedzeniu rząd mógł przyjąć gotowe założenia.
Gawłowski zapewnił, że projekt nowej ustawy byłby gotowy do końca roku, a nowe przepisy mogłyby zacząć obowiązywać od stycznia 2016 roku.
Ustawa ma m.in. implementować do naszych przepisów kontrowersyjny art. 9 Ramowej Dyrektywy Wodnej, który stanowi, że wszyscy korzystający z wody mają za to płacić.
- Komisja Europejska nie zostawia tu możliwości odwrotu - podkreślił wiceminister.
Sposób naliczania opłaty miałby się jednak znaleźć nie w samej ustawie, a w rozporządzeniu do niej. Gawłowski zadeklarował, że system poboru opłat, jaki zaproponuje resort środowiska, nie będzie nadmiernie obciążający dla podmiotów nimi obłożonych. Obecnie energetyka wyłączona jest z takich opłat. Największe firmy energetyczne płacą za korzystanie w wody, ale jest to wynik umów, a nie nakazu.
Wiceminister powiedział, że energetyka wodna najprawdopodobniej byłaby obciążona progresywno-degresywną opłatą w zależności od ilości wytworzonej energii.
Wiceminister zapewnił, że jeżeli Europejski Trybunał Sprawiedliwości uzna, iż nakładanie takich opłat jest niezasadne, przepisy zostaną zmienione. Niektóre landy niemieckie zostały pozwane w tej sprawie przed ETS przez KE. Twierdzą one, że obywatele powinni płacić tylko za pobieranie wody w ramach systemów wodno-kanalizacyjnych. Pozostałe systemy powinny być zwolnione z opłat, bo w taki czy inny sposób woda po wykorzystaniu wraca do środowiska.
Prace nad nowym Prawem wodnym, które ma całościowo zreformować sposób zarządzania wodami w Polsce, trwają w resorcie środowiska od przynajmniej dwóch lat. Głównymi celami nowych przepisów ma być dostosowanie polskiego prawa do wymogów europejskich (dyrektywa wodna i powodziowa) oraz ujednolicenie zarządzania zasobami wodnymi w Polsce.
Nowemu prawu przyświeca zasada "jedna rzeka - jeden gospodarz". Resort wskazuje, że obecnie problemem jest podział kompetencji przy utrzymaniu infrastruktury wodnej. Chodzi o to, że różne instytucje odpowiadają za różne fragmenty rzeki - nurt czy wały. Taka sytuacja może powodować komplikacje np. w przypadku powodzi czy remontów infrastruktury przeciwpowodziowej.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.