Nie uporamy się z pyłami i truciznami w powietrzu bez nowych, mądrych przepisów, których Polska nie ma. Mamy najwięcej w Europie spalarni śmieci - to prymitywne piece, w których spalamy wszystko, bo ogrzewanie jest dla Polaka dziesięciokrotnie droższe niż dla mieszkańca Zachodu - mówili eksperci na środowej (14 maja) konferencji pod hasłem "Węgiel a niska emisja" w Katowicach.
Spotkanie w domu kultury kopalni Wujek zorganizował Katowicki Holding Węglowy, którego przedstawiciele handlowi tworzą sieć autoryzowanych dystrybutorów węgla. Przyjechali przedstawiciele Narodowego i Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, władz regionu, Głównego Instytutu Górnictwa oraz śląscy samorządowcy, by zastanowić się wspólnie nad szansami paliw węglowych i skutecznością krajowej polityki oczyszczania powietrza ze spalin w tzw. niskiej emisji, czyli z kominów położonych blisko ziemi, na niskich wysokościach.
Nie tylko węgiel pyli nad miastami
Leon Kurczabiński, dyrektor ds. sprzedaży KHW wykazał na podstawie danych GUS i monitoringu handlowego, że węgiel ma Polsce niepodważalną pozycję w ogrzewnictwie mieszkań i domów jednorodzinnych oraz niewielkich budynków. Spala się go w tym celu w domowych piecach i kilku tysiącach małych ciepłowni od 11,5 do 12,5 tys. t rocznie. Efektem jest m.in. zapylenie powietrza, jednak sam węgiel odpowiada tylko za 13 proc. drobnych pyłów nad naszymi miastami, resztę wytwarzają m.in. pojazdy, komunikacja publiczna, koksownie, huty i zakłady przemysłowe.
Sukcesem okazała się polityka ograniczacza zanieczyszczeń z instalacji wielkoprzemysłowych i w profesjonalnej energetyce. Tymczasem sytuacja pogarsza się w przypadku domowych palenisk.
- Dzisiaj spalane są w nich takie odpady i tworzywa sztuczne, których nie znano nawet przed 10 czy 15 laty - mówił Kurczabiński. Z powodu braku wymaganych przepisów w Polsce nie kontroluje się jakości sprzedawanego węgla a w składach najtańsze są np. brudne mieszkanki, węgle brunatne i muły węglowe (które wszędzie poza naszym krajem uznano już za szkodliwy odpad i pozwala się je spalać jedynie w zaawansowanych technologicznie kotłach fluidalnych elektrociepłowni).
Stare kotły... zza stodoły
Ku zdumieniu meteorologów i specjalistów mierzących zanieczyszczenia atmosfery w ostatnim czasie dwutlenek siarki i węglowodory pojawiają się w atmosferze tam, gdzie teoretycznie, nie powinno go być, np. w okolicach Żywca. Ogromnym nakładem zlikwidowano tam przed kilku laty piece węglowe (w całym kraju w gminnych programach ograniczania niskiej emisji w kotłach wymienionych na nowe zainstalowaliśmy 6 tys. MW mocy, czyli więcej niż w tym czasie przybyło w zawodowej energetyce). Okazuje się, że chociaż w Polsce ponad połowa gospodarstw domowych ma dostęp do sieci gazowych, to jednak z gazu do ogrzewania domów korzysta tylko co dziesiąta rodzina. - Stare, niesprawne piece wyciągane są z powrotem zza stodoły - opisywali prelegenci.
Dlaczego? Gaz jest co najmniej dwukrotnie droższy od węgla, najtańszgo z wartościowych paliw.
- Ludzi nie stać na gaz i czyste ogrzewanie komunalne z sieci. To problem możliwości finansowych przeciętnej polskiej rodziny, która na ogrzewanie musi wydać 30 proc. swojego budżetu, gdy na Zachodzie zaledwie 3 proc.! - wyliczał Jacek Herok, pełnomocnik prezydenta Rybnika.
Podał przykład Rydułtów, gdzie przed laty mieszkańcy w czynie społecznym podłączyli do sieci grzewczej 257 domów jednorodzinnych. Po roku od podłączenia 207 wróciło do opalania w piecach kaflowych i starych kotłach węglowych a dzisiaj z ekologicznego ciepła korzysta tylko... jeden dom.
Rząd się spóźnia z przepisami
W Wielkiej Brytani, Austrii czy Irlandii, dokąd wędruje w eksporcie certyfikowany węgiel wysokiej jakości z kopalń KHW (produkują 2,5 mln t grubych i 3,5 mln t średnich sortymentów, tzw. groszków) na składach nie wolno handlować gorszym paliwem. W Polsce tymczasem nie ma żadnej kontroli handlu węglem a także kontroli spalania przez samorządy.
By zastosować unijną dyrektywę 303/5 dotyczącą czystości powietrza, rząd polski powinien doprowadzić do zmiany przepisow kilkudziesięciu ustaw. Bez nich w Polsce samorządy nie mogą skutecznie sprawdzać, kto czym pali w domu, nie mamy znaków drogowych zakazu wjazdu do "stref ograniczonej emisji spalin", władze lokalne nie posiadają prawa do limitowania emisji w planach zagospodarowania przestrzennego.
- Problem można rozwiązać dopuszczając tylko certyfikowane kotły węglowe o sprawności powyżej 85 proc. i certyfikowane paliwo węglowe o niskiej zawartości siarki i popiołów - proponował dyrektor Kurczabiński, dodając, że producenci nowoczesnych kotłów zrzeszyli się w Polskiej Izbie Ekologii, by wymóc odpowiednie ramy prawne.
Unia zaleca... gołoledź
Uczestnicy zgodnie ganili unijną politykę ograniczania niskiej emisji i bezczynność polskiego rządu w tej sprawie.
- W Brukseli niską emisję kojarzy się z redukcją dwutlenku węgla. W Ostrawie, Krakowie i Katowicach niska emisja to pyły, siarka i węglowodory - rozróżniał Wojciech Główkowski z Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach.
- Unia Europejska zupełnie nie rozumie, że my rozwiązujemy problemy, które oni mają za sobą od 50 lat. Jesteśmy w Polsce na etapie smogu londyńskiego! - tłumaczył. opisując, że przykladowym absurdem jest oficjalne unijne zalecenie, by z niską emisją walczyć przez polewanie ulic wodą. - Czy mamy lać wodę, gdy u nas emisja zanieczyszczeń najbardziej nasila sie od grudnia do lutego? - pytał Główkowski retorycznie.
Bezsensowne solary i styropiany
Zauważono że z biegiem lat rosną nakłady na programy ograniczania niskiej emisji, a jednocześnie maleją efekty. W WFOŚiGW przeanalizowano paradoks i znaleziono wyjaśnienie: okazało się, że subwencje wydane w ostatnich latach na kosztowne inwestycje w montaż paneli słonecznych i termomodernizacje budynków były bezsensowne, bo prawie wcale nie przyczyniły się do oczyszczenia atmosfery nad Śląskiem.
- Najwięcej pochłaniały bowiem ocieplenia budynków już podłączonych do sieci grzewczej, które nie miały kotłów węglowych. Z kolei solarów nie używa się przecież do ogrzewania domów tylko do podgrzania wody użytkowej - Główkowski tłumaczył, że gdy programy UE w zakresie ociepleń budynków i solarów przynosiły ujemne wyniki finansowe, wcale nie przewidziano w nich miejsca na dotacje do nowoczesnych pieców węglowych. Ich ceny na polskim rynku zniechęcają do kupna: kocioł tradycyjny kosztuje bowiem ok. 3 tys. zł a sprawny retortowy już ok. 12 tys. zł, a oszczędności w ciągu 20-30 lat nie pozwolą nabywcy pokryć różnicy.
- Nie przynoszą rezultatu kierowane przez nas do rządu postulaty zmian w podatkach, by ekogroszki cenowo mogły zbliżyć się do tańszych węgli - wytykał przedstawiciel władz samorządowych regionu.
Za "śmiertelnie niebezpieczny" uznał też projekt nowej dyrektywy unijnej, która sprawi, że użytkownicy kotłów w domach jednorodzinnych musieliby montować na nich... instalacje odsiarczania i odpylania spalin!
Ekogroszek i kalosze
Szef Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla w Zabrzu Aleksander Sobolewski ostrzegł, że coraz więcej producentow kotłów występuje o certyfikaty na "elastyczne" konstrukcje: - Takie, w których można spalić ekogroszek i stare kalosze - opisywał, postulując wprowadzenie całkowitego zakazu sprzedaży w Polsce kotłów węglowych I i II klasy (o najniższej sprawności).
- Mówi się dzisiaj, że to trudne lub niemożliwe, ale nikt już nie pamięta, w jaki sposób na początku lat 90. XX w. wprowadzono do użytku benzynę bezołowiową. Wtedy wskutek przemyślanej polityki rządu na stacjach paliw etylina E94 i bezołowiowa E95 kosztowały tyle samo! Dlaczego nie da się podobnie postąpić dzisiaj z kwalifikowanymi kotłami i paliwem węglowym?! - mówił Sobolewski.
W imieniu rządu Andrzej Pilot, I wicewojewoda śląski przyznawał, że trzeba zacząć od stworzenia mądrych uregulowań prawnych. Zachęcał, by producenci, górnicy i samorządowcy nie ustawali w perswazji przy pomocy rzeczowych danych.
Premier odpędził klientów?
- Także proszę o rzetelność w przekazywaniu informacji o cenach węgla - apelował Zbigniew Krupski, przedstawiciel Stowarzyszenia Autoryzowanych Sprzedawców Węgla KHW z Radomska, który wytknął, że w ostatnich wystąpieniach publicznych premier Tusk wprowadził w błąd klientów kupujących węgiel w całym kraju.
- Premier obwiniał, że pośrednicy zawyżają ceny, bo w kopalni paliwo kosztuje np. 300 zł. Teraz przychodzą do naszych składów rozżaleni ludzie, mówiąc, że kupią od nas węgiel, jeśli będzie kosztował 300 zł a nie 800 zł za tonę, bo słyszeli premiera. Oby przykopalniane zwały nie zaczęły przez to szybko rosnąć, gdy nie będzie zbytu! - Krupski tłumaczył, że końcowa cena tony węgla w środku kraju jest powiązana z rosnącymi kosztami transportu i nie można jej sensownie obniżyć tak, by handel nadal mógł się opłacać.
Z tego samego powodu kopalnie nie mogą wymuszać na składach wyłączności, tzn. narzucać im, by sprzedawały wyłącznie certyfikowane paliwa, bez tańszej, poszukiwanej oferty kiepskich paliw.
Ludzie zadecydują portfelami
- Za niepokojącą niską emisję zanieczyszczeń odpowiedzialny nie jest węgiel, ale przestarzałe techniki jego spalania - podsumował Mariusz Korzeniowski, wiceprezes KHW ds. handlowo-rynkowych. Zapowiedział, że jesienią tego roku zorganizowane zostanie kolejne spotkanie producentów węgla i nowoczesnych kotłów z przedstawicielami władz i ekspertami, by walczyć o wdrożenie skutecznych rozwiązań prawnych w trosce o czyste powietrze.
- Samorządy własnymi siłami nie poradzą sobie z problemem niskiej emisji. Zabraknie nam pieniędzy, by dołożyć 15-20 proc. nakładów na wymianę kotłów i kontrolę spalania w gminach. Jeśli od samej góry nie będzie zdrowego prawa i zdrowego finansowania nic z tego nie wyjdzie, bo to ludzie na samym dole portfelami zadecydują, czym palić w domowych piecach CO - przestrzegł Edward Lasok, prezydent Mysłowic.
W galerii: konferencja "Węgiel a niska emisja", Dom Kultury Kopalni Wujek KHW, środa 14 maja 2014 r. (zdjęcia: Witold Gałązka - portal górniczy nettg.pl)
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Wszystko co mowi przezes z Khw jest prawda to 'kasa' decyduje jednak trzeba zdawac sobie spdawe ze czasem tych ludzi nawet nie stac na wegiel a pala wszystkim (smieciami petami pampersami i wszystkim co sie spali) problem lezy w biedzie ktora jest coraz wieksza... Wyplata 1500 prad 150 gaz 70 internet 90 telefon 80 rata kredytu 500 jedzenie czsem buty jakies ubranie, bilet miesieczny 110 fryzjee czsem denrysta trzeba isc na jakues urodziny a to wesele czy inna impreze. Woda gaz..
Nie na temat. Czy KW SA ustawiła już agregaty do zasilania stacji pomp na WN-35 w Paniówkach i Sośnica w Przyszowicach ? Zapowiadane są katastrofalne deszcze. Czy Wójt gminy Gierałtowice zarządał tego od KW SA ? Jeśli tego nie zrobią teraz to znowu będziemy pompować wodę z domów do Kłodnicy przez 3 miesiące.. tak jak w 2010. A wojewoda, do niedawna szef WUG stwierdził że jesteśmy gotowi na powódź bo w Bieruniu jest dużo worków na piasek...