- Nie zawsze kochamy się ze związkowcami, ale w sprawie polskiego węgla mamy pełną symbiozę interesów. Nie po to walczymy o równoprawność węgla jako źródła energii, żeby sprowadzać go z Kolumbii, RPA a zwłaszcza z Rosji - powiedział premier Donald Tusk wchodząc na obrady nadzwyczajnego szczytu węglowego w Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach.
Rozmowy o ratowaniu górnictwa z udziałem związków zawodowych rozpoczęły się we wtorek (6 maja) po godz. 11. W Sali Marmurowej gmachu Sejmu Śląskiego na spóźniającego się Donalda Tuska niecierpliwie oczekiwali szefowie wszystkich central związkowycyh sektora, prezesi spółek wydobywczych (Mirosław Taras, Jarosław Zagórowski, Roman Łój, Kazimierz Grzechnik) oraz m.in. Mirosław Koziura (WUG), prof. Andrzej Karbownik (Politechnika Śl.), prof. Józef Dubiński (GIG), Henryk Paszcza (ARP), Janusz Olszowski (GIPH), Jerzy Podsiadło (Węglokoks) i przedstawiciele firmy Roland-Berger, która wykonała najnowszy audyt kondycji spółek górniczych.
Rząd reprezentują, prócz premiera, Janusz Piechociński (wicepremier i minister gospodarki), Tomasz Tomczykiewicz (wiceminister gospodarki), Elżbieta Bieńkowska (wicepremier, minister infrastruktury i rozwoju), Włodzimierz Karpiński (minister skarbu państwa), Bartłomiej Sienkiewicz (minister spraw wewnętrznych).
Wcześniej, w nocy z poniedziałku na wtorek zakończyło się ponad czterogodzinne osobiste spotkanie Donalda Tuska ze związkowcami w Katowicach. Premier tłumaczył, że umyślnie nie zabrał na nie swoich współpracowników m.in. z resortu gospodarki (który odpowiada za kopalnie), by było szczersze i aby mógł więcej usłyszeć od związkowców.
Rano, w drodzę na szczyt węglowy, Dominik Kolorz, szef górniczej Solidarności nie krył, że jest w bardzo dobrym nastroju.
- Jest nadzieja na sukces rozmów. Nocą przekonywaliśmy premiera, że nieporozumieniem jest mówienie o nierentowności kopalń w górnictwie głębinowym, bo takie jak Chwałowice lub Bolesław Śmiały też uchodziły za nierentowne, a teraz świetnie prosperują. Mówiliśmy o fatalnym zarządzaniu i kiepskiej postawie Ministerstwa Gospodarki. Przekonywaliśmy, że nie ma wielkich możliwości dalszego cięcia kosztów. Pan premier przyznał nam rację - mówił Kolorz.
Wkrótce słowa związkowca potwierdził w krótkiej rozmowie z dziennikarzami przed wejściem do Urzędu Wojewódzkiego sam Donald Tusk.
- Po wczorajszych rozmowach przekonałem się, że potrzebujemy nowego podejścia, dzięki któremu uratujemy polskie górnictwo. Dowiedziałem się o wielu nieprawidłowościach w zarządzaniu sektorem, dotyczącymi m.in. przetargów i prywatyzacji. Dlatego jest tu dzisiaj ze mną minister spraw wewnętrznych i szef delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrzenego - oznajmił Tusk.
- Związkowcy przykonywali mnie, i słusznie, że nie ma za dużo rezerw do cięcia kosztów po stronie załóg. Kluczowe są przychody kopalń. Na pewno będziemy spierać się w szczegółach, nie zawsze kochamy się ze związkowcami, ale w sprawie polskiego węgla mamy pełną symbiozę interesów. Nie po to walczymy o równoprawność węgla jako źródła energii, nie po to tyle wysiłku włożyłem w to, aby powstawały nowe bloki węglowe w Opolu, czy w Jaworznie, żeby dziś na końcu miało się okazać, że będą one opalane węglem z Kolumbii, z RPA, czy przede wszystkim z Rosji - mówił premier.
Dopytywany, dlaczego przełomowe rozmowy o ratowaniu kopalń rozpoczynają się dopiero po tylu latach, które bezczynnie zmarnowano, Donald Tusk odpowiedział po krótkim namyśle:
- Lepiej późno, niż wcale!
W galerii: Szczyt węglowy w Katowicach, 6 maja 2014 r. (zdjęcia Bartłomiej Szopa - portal górniczy nettg.pl)
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.