Na imporcie amerykańskiego LNG szczególnie zależy tym europejskim krajom, które są mocno uzależnione od Rosji - np. Litwie. Jednak gaz z USA może okazać się droższy niż rosyjski. Poza tym Amerykanie wciąż nie podjęli decyzji czy eksportować go do Europy.
Ceny gazu w USA są nawet kilkakrotnie niższe niż w Europie. Spadły po tym, gdy Amerykanie zaczęli na wielką skalę wydobywać go z łupków. Jeszcze przed łupkową rewolucją, gdy amerykańska gospodarka potrzebowała gazu z zagranicy, tamtejsi inwestorzy zbudowali terminale przystosowane do odbioru gazu w postaci skroplonej (LNG), które teraz okazały się niepotrzebne. Dziś chcą je przerobić i wykorzystać do eksportu gazu. Pojawiły się również projekty budowy nowych terminali.
Jednak przeciwnicy tego projektu argumentują, że jeśli Stany zaczną eksportować gaz, to jego ceny w samym USA poszybują w górę, a to z kolei obniży konkurencyjność amerykańskiej gospodarki. Przeciwny eksportowi jest m.in. tamtejszy sektor chemiczny, który zużywa duże ilości surowca.
- Nie ma powodów, dla których USA powinny rozpocząć eksport własnego gazu w postaci LNG - jest to niekorzystne dla amerykańskich konsumentów. Wiele krajów, którym staramy się pomóc, może sobie pomóc samodzielnie dzięki własnym złożom gazu łupkowego - powiedział cytowany we wtorek przez agencję Reutersa Dave Schryver, wiceszef American Public Gas Association.
Dyskusja nad eksportem amerykańskiego gazu do Europy zyskała jednak nowy wymiar po aneksji Krymu przez Rosję. W europejskich stolicach zaczęto coraz głośniej mówić o tym, jak uniezależnić się od dostaw z Rosji. Jedną z opcji są właśnie dostawy z USA. Problem jednak w tym, że Amerykanie ciągle nie podjęli ostatecznej decyzji czy swój gaz chcą eksportować. Choć amerykański Departament Energii wydał pozwolenia na eksport dla sześciu terminali, wymagana jest jeszcze zgoda amerykańskiego regulatora rynku energii - FERC (Federal Energy Regulatory Commission). W kolejce po zgody czekają następne projekty.
Większość terminali LNG - budowanych w czasach gdy gaz miał do Ameryki wpływać a nie z niej wypływać, położona jest na wschodnim wybrzeżu, nad Zatoką Meksykańską. Dziś wymagają inwestycji - w instalacje służące do skraplania surowca. Pierwszy - Sabine Pass, położony w Luizjanie - zacznie skraplać surowiec nie wcześniej, jak w drugiej połowie 2015 roku.
Kolejny problem jest taki, że amerykański gaz może okazać się dla Europy droższy, niż rosyjski. - Czy nasze nadzieje na amerykański gaz mają jakieś podstawy? Moim zdaniem bardzo kruche. Ten gaz jest drogi. Koszty wydobycia szacuje się na 180-200 dolarów za 1 tys. m sześc., to jest imponujące w dzisiejszej Europie, ale to dopiero połowa kosztów. Druga część to transport - bardzo wysoka w przypadku transportu morskiego. Trzeba więc dołożyć ponad 200 dolarów, by dostarczyć ten gaz do Europy. Oznacza to, że na dzisiaj nie będzie on konkurencyjny wobec gazu z Rosji - mówi PAP ekspert ds. energetyki Andrzej Szczęśniak.
Jego zdaniem Amerykanie, wykorzystując napięcia między Ukrainą a Rosją, w doskonały sposób prowadzą akwizycję swojego gazu. W atmosferze wojennej, z pocałowaniem ręki kupimy gaz, który utrwali jedynie konkurencyjne przewagi amerykańskich przedsiębiorstw zużywających gaz ziemny. Oni będą go mieli po 200 dolarów - w Europie zaś będzie on kosztował 400 dolarów - dodaje Szczęśniak.
Jednak na imporcie gazu zależy w Europie szczególnie tym krajom, które są najbardziej uzależnione od Rosji. Wśród nich są państwa bałtyckie, nazywane "wsypami energetycznymi" - nie są bowiem włączone w europejski system gazociągowy. Oznacza to, że kierunek dostaw surowca przykładowo Litwę jest jeden: ze wschodu. Do tego, w przyszłym roku Litwinom wygasa umowa na dostawy gazu z Rosji i rząd tego kraju nie ukrywa, że amerykański surowiec jest dla nich szansą.
M.in. o tej sprawie rozmawia we wtorek w Waszyngtonie minister energetyki Litwy Jarosław Niewierowicz. - Sytuacja na rynku nie zmieni się w jeden dzień. To raczej proces, który nabiera tempa i mam nadzieję, że doprowadzi do globalnego rynku gazu - powiedział Niewierowicz "Financial Times". Zapytany, czy jego wizyta na Kapitolu może wpłynąć na siłę negocjacyjną Litwy z Gazpromem, powiedział "FT": "Cóż, jeśli interpretować to w ten sposób, nie będę zaprzeczał"
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.