Pavel Tykač (50 l.) należy do grona najbogatszych Czechów. W 2006 r. zainwestował w wydobycie węgla brunatnego. Od czterech lat jest właścicielem Grupy Wydobywczej Czech Coal, która w ub. r. przyniosła zysk rzędu 2 mld koron. Największym jego sukcesem w branży węglowej jest sprzedanie produkcji surowca z jednej ze swych kopalń na 50 lat do przodu.
Pavel Tykac w 2012 r. został sklasyfikowany przez miesięcznik Forbes jako czwarty najbogatszy Czech. O swojej karierze opowiedział w wywiadzie dla Hospodarskych Novin (21 marca br.).
Jak wielu czeskich miliarderów, jest postacią kontrowersyjną. Zaczynał po aksamitnej rewolucji od firmy handlującej sprzętem informatycznym. Zarobione pieniądze zainwestował w branży finansowej. Stał się właścicielem jednego z regionalnych banków. Doskonale poruszał się w gąszczu kredytów, weksli, pożyczek, zastawów, wreszcie rozpoczął obrót akcjami. W 2006 r. został zatrzymany przez policję w związku z aferą wyprowadzenia milionów koron z Funduszu CS. Śledztwo umorzono dwa lata później, ale w 2013 r. znów policja znowu zaczęła deptać mu po piętach.
Z Grupą Energetyczną CEZ, potentatem na czeskim rynku energetycznym, Pavel Tykač zetknął się jeszcze jako finansista. W 2006 r. kupił mniejszościowy pakiet udziałów w cypryjskiej spółce Indoverse Investment Limited kontrolującej Grupę Czech Coal. Z końcem 2010 r. Indoverse Investment Limited stała się jedynym właścicielem Grupy Czech Coal. Wówczas Tykac, jako główny dostawca surowca dla CEZ, zaczął windować jego ceny, co nie pozostało bez wpływu na koszty energii elektrycznej. Wojna Tykača z CEZ-em zakończyła się w 2013 r. Wówczas zawarta została umowa pomiędzy Czech Coal a Elektrownią Pocerady (CEZ) na dostawy węgla do końca jej egzystencji, na pół wieku.
- W ciągu ośmiu minionych lat udało mi się zbudować dobre stosunki pomiędzy firmą i regionem, zapewnić ludziom pracę na długie lata - podkreślał czeski biznesmen dodając, że nie jest górnikiem, a funkcjonowanie kopalń powierzył specjalistom. - Nie wyobrażam sobie, żeby firma z gwarancją zbytu swej produkcji zakończyła ten rok ze stratą - tłumaczył.
Majątek Tykača, czeskiego barona węglowego, ocenia się dziś na ponad 33 mld koron.
Na pytanie, ile miliardów chciałby jeszcze dorobić, odpowiada.
- Mnie pieniądze nie są już tak bardzo potrzebne. Co to za różnica, czy umrę o jeden miliard bogatszy, czy o dwa. Teraz chcę bardziej poświęcać się rodzinie - przekonuje.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.