Czy Polacy powinni mieć większy dostęp do broni? Co to ma wspólnego, ktoś spyta, z górnikami? A tyle, że górnik, jak każdy obywatel RP, ma prawo do posiadania broni. Tak przynajmniej uważa Ruch Obywatelski Miłośników Broni (ROMB), który zaapelował do premiera o liberalizację restrykcyjnego prawa o dostępie do broni palnej.
Polska niczym USA? Może nie aż tak, ale... W USA statystycznie rzecz biorąc na 100 cywilów-obywateli przypada 89 sztuk broni palnej, a w Polsce - 1,3, co daje w tej klasyfikacji Rzeczpospolitej 142. miejsce na 179 możliwych. Gdyby z tego wykazu ująć myśliwych, to ten współczynnik byłby o wiele niższy. Na ilustrującym ten tekst zdjęciu widać, jak podobne wskaźniki rozkładają się na inne państwa. Pozostawimy więc ten stan rzeczy bez komentarza.
ROMB apelując do premiera sięga po argument, można rzecz, natury... patriotycznej. Otóż zdaniem Ruchu, zwiększenie dostępu do broni mogłyby pozytywnie wpłynąć nie tylko na gospodarkę i finanse publiczne Polski (co jest zrozumiałe, bo broń palna tania nie jest), ale także na zwiększenie bezpieczeństwa wobec potencjalnego zagrożenia zewnętrznego. ROMB stoi na stanowisku, że państwo, w którym (prawie) każdy obywatel (ma) może mieć broń postrzegane jest przez ewentualnego agresora za tzw. twardszy orzech do zgryzienia.
Wystrzałowe argumenty
Zacznijmy od gospodarki. Wg Ruchu, który opiera się na danych z branży zajmującej się handlem bronią niewymagającą pozwolenia i pokazujących zainteresowanie takimi artykułami, zliberalizowany dostęp do broni palnej skutkowałby zwiększonymi ( o co najmniej 25 mln zł w ciągu roku) wpływami do budżetu.
Argument za tym, że więcej broni u obywateli, to większy czynnik odstraszania, pozostaje mocno dyskusyjny. Widać w nim trendy myśli wojskowej z czasów II wojny światowej, która dla większości ekspertów jest już anachroniczna, bowiem uważa się, że czasy wojny partyzanckiej w Europie są już historyczne i nie mają racji bytu, co potwierdzać może choćby przebieg konfliktu na Bałkanach w końcu XX w.
"Obserwacja wydarzeń na Ukrainie i kryzysu, w jakim znalazła się Europa, nakazuje mi zwrócenie się do Pana z apelem o wprowadzenie zmian w ustawie o broni i amunicji, które w sposób radykalny podniosą stan bezpieczeństwa naszego kraju" - napisał do premiera Donalda Tuska Andrzej Turczyn. wiceprezes ROMB.
W apelu powołał się przykład Szwajcarii, gdzie na 8 mln mieszkańców przypada ok. 3 mln egzemplarzy broni palnej. Wiceprezes nie wspomniał jednak (dla wiadomości opinii publicznej), że te 3 mln sztuk broni w Szwajcarii, to efekt obowiązującego w tym kraju modelu służby wojskowej. Nie wdając się w szczegóły: tam każdy rezerwista (zobowiązany do uczestnictwa w okresowych ćwiczeniach wojskowych) ma w swoim domu wojskową "giwerę". Sięgając do historii: Hitler nie bał się Szwajcarów trzymajacych w każdej szafie broń i zamierzał zająć to państwo w ramach operacji "Jodła". Nie zaatakował Szwajcarii tylko dlatego, że straciłby jedno ze źródeł finansowania, jakim były... szwajcarskie banki.
Kolejny argument Ruchu jest już bardziej przekonywający, choć nadal będzie przez sporą część opinii publicznej (nie wspominając już o decydentach politycznych) uważany za "kontrowersyjny".
Pisze więc wiceprezes do premiera dalej:
"Proponuję zmianę ustawy o broni i amunicji i wprowadzenie kategorii broni palnej w celu ochrony miru domowego. Taki rodzaj pozwolenia na broń mógłby być przyznawany osobom praworządnym (tj. spełniającym aktualnie istniejące warunki z ustawy o broni i amunicji, także w zakresie zdrowia oraz funkcjonowania psychologicznego), a dodatkowo posiadającym tytuł prawny do lokalu mieszkalnego lub domu jednorodzinnego lub innej nieruchomości wykorzystywanej na mieszkanie".
Dostęp będzie ograniczany
Ruch wysłał premierowi nie tylko apel, ale i własny projekt nowelizacji ustawy o broni i amunicji. Organizacja postuluje, by pozwolenie można było uzyskać po uprzednim zdaniu egzaminów, które przeprowadzać miałyby organy polskiej policji. Do uzyskania zezwolenia konieczne byłyby znajomość regulacji prawnych dotyczących możliwości użycia broni (egzamin teoretyczny) oraz nabycie umiejętności bezpiecznego się nią posługiwania (egzamin praktyczny).
W Unii Europejskiej prawo regulujące dostęp do broni palnej stanowi jeszcze element wewnętrznej polityki poszczególnych krajów. "Jeszcze", bo Komisja Europejska zamierza zaostrzyć przepisy na poziomie unijnym. I pracuje nad nową dyrektywą ws. rynku wewnętrznego, dotyczącą posiadania broni. Prowadzone są wstępne konsultacje w tej właśnie sprawie. ROMB ma za złe nie tylko Brukseli. Również naszej policji, której to Komenda Główna w ub. roku opracowała projekt ustawy przewidujący wprowadzenie ograniczeń dla posiadaczy broni zabytkowej, wytworzonej przed 1885 r., oraz kopii i replik tego rodzaju militariów.
Tymczasem w ub. roku. w miesięczniku "Płyń pod prąd" wymieniony wcześniej Andrzej Turczyn stwierdza:
"Zawiadamiam, że w sprawie dostępu do broni palnej nie jest tak źle, jak można by było myśleć. Droga do pozwolenia na broń nie jest łatwa, ale też nie jest przesadnie trudna. Obowiązująca w Polsce ustawa o broni i amunicji, choć jest z 1999 roku, ustanawia dość rozsądne zasady uzyskania pozwolenia na broń."
RMOB, który przedstawia się, jako stowarzyszenie, które "jest organizacją zajmującą się promowaniem pozytywnego wizerunku posiadaczy i miłośników broni palnej...", nie pierwszy apeluje o liberalizację dostępu do broni.
Punkt do programu wyborczego
Kontrowersyjny (dla niektórych jak najbardziej normalny) konserwatysta Janusz Korwin Mikke chyba od urodzenia jest zwolennikiem szerokiego dostępu obywateli do broni palnej. Uważa on, że nie stanowiłoby to większego zagrożenia dla społeczeństwa. I jak to ma w zwyczaju, barwnie argumentuje swoje tezy. Tłumaczy przekornie, że w USA więcej ludzi ma broń niż baseny, a mimo to to w basenach topi się więcej dzieci, niż ginie w wyniku postrzału. Basen jest wiele razy groźniejszy niż broń trzymana w domu - konkluduje Mikke. I tradycyjnie dodaje, że dopóki będzie demokracja, to nie ma szans na szerszy dostęp do broni, bo "głupich jest więcej niż mądrych".
Inicjatywa Ruchu, którą ukazujemy jako przykład aktywności obywatelskiej, zdaje się mieć małe szanse na powodzenie. Bo skoro w 2008 r. poseł Platformy Obywatelskiej Andrzej Czuma przedstawił projekt ustawy zwiększającej przeciętnemu obywatelowi dostęp do broni palnej i też nie zyskał politycznego zainteresowania, to jak ma się udać to małemu stowarzyszeniu? Z drugiej strony faktem jest, że jeśli polityk poczuje się "zagrożony", to bez większych problemów dostanie pozwolenie na posiadanie wymarzonego glocka. Znajdujący się w podobnej sytuacji zwykły Kowalski ma nikłe szanse, by takowy dokument otrzymać...
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Brak wniosków czy podsumowania. Autor dostarczył kolejnego argumentu, żeby się z UE wypisać lub radykalnie ograniczyć na nas wpływ tworzonych tam "praw". Nasza władza panicznie boi się wolnych obywateli posiadających środki do obrony przed nią i zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Udaje gwaranta tego bezpieczeństwa, ale niewiele stara się, aby nim naprawdę być. Do tego jeszcze rozbraja nasze siły zbrojne czyniąc nas bezbronnymi wobec agresji zewnętrznej tępiąc jednocześnie działania oddolne.