Związki zawodowe oraz przedstawiciele pracodawców postulują, aby w przypadku zamówień publicznych pracownicy byli zatrudniani na podstawie umowy o pracę. Chcą również, aby w przetargach nie decydowało kryterium najniższej ceny.
Przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Jan Guz podczas czwartkowej (6 marca) konferencji prasowej podkreślił, że zamówienia publiczne są ważną częścią życia społecznego i gospodarczego.
- Zamówienia publiczne powinny być regulowane zgodnie z oczekiwaniami przedsiębiorców oraz zgodnie z oczekiwaniami społecznymi - związków zawodowych - uważa szef OPZZ.
Przypomniał, że w Sejmie od kilku miesięcy procedowany jest projekt PO dotyczący prawa zamówień publicznych. Był on tworzony wraz ze stroną społeczną jak i przedstawicielami pracodawców. Guz zaapelował do marszałek Sejmu Ewy Kopacz o przyspieszenie prac w tej sprawie.
- Przez tę ustawę można kreować wzrost gospodarczy, na który tak bardzo oczekujemy. Jako ruch zawodowy szczególnie podkreślamy społeczną rolę zamówień publicznych. OPZZ domaga się, by ta ustawa głównie regulowała sprawy dotyczące zatrudnienia - powiedział szef OPZZ.
Wyjaśnił, że strona związkowa chce, aby w przypadku zamówień publicznych wykonawcy zatrudniali pracowników na podstawie umów o pracę, a nie tzw. umów śmieciowych.
- Zlikwiduje to śmieciówki, zwiększy dochody budżetu z tytułu podatków i ubezpieczeń, zlikwiduje szarą strefę - wymieniał Guz.
Zdaniem związkowców, w przypadku zamówień publicznych, pracownikom powinna być gwarantowana płaca minimalna, szczególnie w odniesieniu do stawek godzinowych.
- Nie może być tak, że proponuje się złotówkę lub 5 złotych za godzinę pracy. Nie możemy na to się zgodzić - podkreślił Guz.
Marek Kowalski z Rady Głównej Konfederacji Lewiatan ocenił, że zaproponowany przez posłów PO projekt ustawy jest korzystny dla gospodarki oraz zapewni ochronę socjalną pracowników. Dodał, że:
- Do tej pory prawo jest balastem, kulą u nogi, przykładem jest chociażby kryterium najniższej ceny i w konsekwencji tego nadmierna ilość umów cywilno-prawnych (tzw. śmieciówek).
Kowalski dodał, że zgadza się z propozycją, aby, gdy w przetargu zaproponowana przez wykonawcę cena będzie o 30 proc. niższa od zakładanej przez zamawiającego, zamawiający mógł wezwać wykonawcę do złożenia wyjaśnień. Zamawiający będzie ponosił również odpowiedzialność, jeżeli wybierze taką ofertę i nie wyjaśni, dlaczego to zrobił.
- Najniższa cena jest jednym z poważnych problemów, ponieważ 91 proc. przetargów było rozstrzyganych w oparciu o takie kryterium. Nikt z tego nie ma zysku - powiedział przedstawiciel Lewiatana.
Kowalski ocenił, że obowiązek zatrudniania przy realizacji zamówień publicznych pracowników na umowę o pracę pozwoli również właściwie wyliczyć wartość zamówienia.
- Przy stawkach godzinowych 5-7 zł, to jest nierealne do wykonania - dodał.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Tylko kombinatorzy nie chcą najniższej ceny.