- Przede wszystkim musimy zdać sobie sprawę z odmiennego podejścia do chronologii u wielu starożytnych. My podajemy rok wydarzeń w historii, aby dokładnie wiedzieć, ile czasu upłynęło od nich do współczesności. Natomiast starożytni starali się zestawiać interesujące ich fakty z osobami i wydarzeniami, które według nich miały znaczenie dla tych faktów - mówi w rozmowie z Trybuną Górniczą biblista, ks. prof. Artur Malina*.
Ksiądz zastanawiał się nad tym, w którym dniu, miesiącu i roku urodził się Jezus?
Wszyscy znamy dni, kiedy dostajemy urodzinowe prezenty od najbliższych i kiedy mamy pamiętać o tym samym. W dzieciństwie, gdy otrzymywaliśmy je pod choinkę, wiedzieliśmy, że okazją jest noc narodzenia się Jezusa. O tym przypominają kolędy śpiewane już podczas pasterki: "W żłobie leży, któż pobieży kolędować Małemu? Jezusowi, Chrystusowi, dziś nam narodzonemu?" i "Dzisiaj w Betlejem". Dopiero na lekcjach religii, prowadzonych w salkach parafialnych - w czasach PRL w szkole nie mówiono wcale o Jezusie - dowiedziałem się, że liczymy lata od pierwszego roku, który miał następować po narodzeniu Chrystusa. Wtedy poznałem, że określenie "rok naszej ery" wywodzi się od wyrażenia "rok po narodzeniu Chrystusa". Ksiądz na katechezie wyjaśniał, że w tym sposobie liczenia rok narodzenia Jezusa nie jest rokiem zerowym, ale pierwszym "przed narodzeniem Chrystusa", gdyż dzień Jego urodzin przypadał prawie na samym końcu roku "przed naszą erą". W ostatniej minucie tej lekcji religii katecheta powiedział, że Jezus urodził się tak naprawdę między 8 a 4 rokiem "przed narodzeniem Chrystusa". Jakie było nasze zdziwienie! Wszyscy czekaliśmy niecierpliwie na następną lekcję, kiedy mieliśmy się dowiedzieć, jak to jest możliwe.
A wszystko to przez Dionizego, który ustanowił liczenie czasu przed nasza erą i w naszej erze...
Przede wszystkim musimy zdać sobie sprawę z odmiennego podejścia do chronologii u wielu starożytnych. My podajemy rok wydarzeń w historii, aby dokładnie wiedzieć, ile czasu upłynęło od nich do współczesności. Natomiast starożytni starali się zestawiać interesujące ich fakty z osobami i wydarzeniami, które według nich miały znaczenie dla tych faktów. Zatem nie oznaczali daty za pomocą liczby wskazującej na rok liczony względem czasu niepowiązanego z datowanym faktem. W Biblii znajdujemy przykłady tego obliczania czasu, odmiennego od naszej chronologii. W Starym Testamencie kilkadziesiąt razy podany jest dokładny początek panowania królów judzkich i izraelskich według wzoru: "W roku N panowania X, króla judzkiego/izraelskiego - Y, syn Z, został królem izraelskim/judzkim".
Konsekwencją takiego liczenia mogą być trudności w odniesieniu czasu panowania królów w Izraelu do wydarzeń spoza historii biblijnej. Wyjątkiem wśród autorów Biblii jest św. Łukasz, który bardzo troszczył się o formę historyczną swoich dwóch pism: Ewangelii i Dziejów Apostolskich. Na początku trzeciego rozdziału Ewangelii określa on dokładnie czas wystąpienia Jana Chrzciciela, a więc proroka bezpośrednio poprzedzającego Jezusa: "Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu, Lizaniasz tetrarchą Abileny; za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni". Dzięki temu można wyznaczyć początek aktywności Chrzciciela - w zależności od interpretacji - na rok 26/27 albo 28/29. Niestety, nie możemy powiązać tych dokładnych informacji z biografią Jezusa. Dwadzieścia wersetów dalej pisze już mniej precyzyjnie: "Sam zaś Jezus, rozpoczynając swoją działalność, miał lat około trzydziestu".
Pomimo tych trudności w chronologii starożytnej już w VI w. Dionizy Mały, pochodzący ze Scytii mnich, układając tzw. tablice paschalne, wyliczył datę narodzin Jezusa na 753 rok od założenia Rzymu. W tym wyliczeniu rok pierwszy po narodzinach Chrystusa stawał się rokiem nowej ery, zwanej od imienia mnicha erą dionizyjską albo od najważniejszej osoby dla głównej religii - erą po narodzeniu Chrystusa.
Skąd dziś o tym wiemy i o ile lat pomylił się w wyznaczaniu roku narodzenia Jezusa?
Na pierwsze pytanie znamy dokładną odpowiedź, zaś na drugie niestety nie możemy precyzyjnie odpowiedzieć. Obliczeniom Dionizego Małego zaprzeczają bowiem dane znajdujące się w pismach powstałych w I w.: Ewangelii św. Mateusza oraz Dawnych Dziejach Izraela, napisanych przez żydowskiego historyka Józefa Flawiusza. Pierwsza Ewangelia przedstawia narodzenie Chrystusa zgodnie z chronologią starożytną, a więc wiąże je z czasem panowania znanego władcy. Na początku jej drugiego rozdziału czytamy: "Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy". Ewangelista podaje następnie , że Herod Wielki próbował zabić nowonarodzonego, kiedy od Mędrców dowiedział się o narodzinach Mesjasza, a więc nowego króla. Proroctwo Micheasza wskazywało na miasto pochodzenia Dawida, czyli na Betlejem, jako miejsce narodzin króla czasów ostatecznych.
Znacząca jest wzmianka o tym, że władca, na podstawie informacji o czasie ukazania się gwiazdy, która przywiodła Mędrców, kazał zabić wszystkich betlejemskich chłopców w wieku do dwóch lat. Ponadto ewangelista wspomina o śmierci Heroda dopiero po pewnym czasie pobytu Józefa i Maryi z dzieckiem w Egipcie, dokąd uciekli przed niebezpieczeństwem grożącym dziecku. Jezus zatem musiał się urodzić przynajmniej dwa lata przed śmiercią Heroda. Dzięki danym Józefa Flawiusza możemy dokładnie wyznaczyć datę śmierci tego króla na 749 rok od założenia Rzymu. Z tego wynika, że Jezus urodził się przynajmniej sześć lat przed rokiem wyliczonym przez scytyjskiego mnicha. Choć pomyłka kilku lat może się wydawać poważna, to jednak warto porównać ją z innymi starożytnymi chronologiami.
W chrześcijaństwie wschodnim obowiązywała era bizantyjska, z latami liczonymi od stworzenia świata, przyjmowanego na 5508 r. przed naszą erą. Podobną chronologię odnajdujemy w kalendarzu żydowskim. W obydwu przypadkach znaczenie liczby lat może być tylko symboliczne, zaś na ich tle pomyłka Dionizego nie wygląda tak źle.
Nawet uczeni radzieccy nie negowali faktu historycznego istnienia Jezusa. Kto i kiedy zdecydował ostatecznie, że 25 grudnia będzie świętowany jako Boże Narodzenie, czyli dzień urodzin Jezusa?
Dionizy Mały nie wyliczył daty w roku, lecz przyjął dzień 25 grudnia. Był on obchodzony w Rzymie jako Święto Bożego Narodzenia przynajmniej od 200 lat przed badaniami prowadzonymi przez scytyjskiego mnicha. Starożytne dokumenty nie wskazują na żaden akt wprowadzenia tej daty przez władzę kościelną, a tylko poświadczają istnienie zwyczaju. Skąd się on wziął? Choć nie można zaprzeczać, że chrześcijanie mogli przekazywać od samego początku pamięć o konkretnym dniu w roku, to Nowy Testament pokazuje, że pierwsi wyznawcy Jezusa nie byli zainteresowani datą Jego urodzin, lecz tylko ich znaczeniem dla świata jako przyjścia światłości (Ewangelia św. Jana) czy oświecenia pogan (Ewangelia św. Łukasza).
Taka interpretacja sprzyjała wybraniu dnia przesilenia zimowego, obchodzonego w Rzymie 25 grudnia jako święto narodzin pogańskiego boga Słońca. Tę interpretację potwierdza architektura wielu kościołów: w liturgii chrześcijanie zwracali się właśnie ku wschodowi, ponieważ w ten sposób wyrażali, że oczekują prawdziwego Wschodzącego Słońca, czyli orientowali się na Chrystusa.
Inni badacze starożytności zwracają uwagę na to, że chrześcijanie najpierw świętowali poczęcie Chrystusa w dniu 25 marca, obchodzonym w niektórych kręgach żydowskich i chrześcijańskich jako początek świata. Celebrowany dzień poczęcia Chrystusa jako Święto Zwiastowania Pańskiego wskazywał na datę 25 grudnia jako dzień urodzin Jezusa. Z tą drugą interpretacją, podkreślającą większe znaczenie poczęcia niż narodzenia, jest zbieżne częste określanie daty w dawnych dokumentach również jako "roku od wcielenia naszego Pana", a nie tylko jako "roku od narodzenia Chrystusa".
Czy we wczesnej historii chrześcijaństwa były jakieś jego odłamy, które narodziny Pana obchodziły w innym terminie?
Lepiej mówić o chrześcijaństwie lub kościołach wschodnich niż o odłamach. W tym przypadku chodzi o tradycje, które nie odłączały się od jakiegoś głównego nurtu, ale rozwijały się paralelnie. Nie odkryto dotychczas świadectw potwierdzających istnienie zwyczaju świętowania narodzin Jezusa przed IV wiekiem. Źródła bizantyjskie wskazują na podobne uzasadnienie dla świętowania narodzin Jezusa, gdyż rocznicę narodzenia Chrystusa upamiętniano w dzień Epifanii, którym był 6 stycznia, obchodzony na Wschodzie jako dzień przesilenia zimowego.
Łatwiej ustalić, w którym roku mógł urodzić się Chrystus, niż sprecyzować dokładną datę. Spis ludności w Palestynie przeprowadzono w 6 r. n.e. - podaje Józef Flawiusz...
O spisie ludności pisze św. Łukasz na początku drugiego rozdziału Ewangelii. Interpretacja wzmianki o narodzinach Jezusa i powszechnym spisie ludności za czasów Cezara Augusta powoduje większe trudności. Źródła pozabiblijne nie pozwalają określić, jaki dokładnie spis miał na myśli autor biblijny.
Według niektórych historyków Jezus miał przyjść na świat w żydowskim miesiącu Tiszri, czyli na przełomie września i października. Byłoby to prawdopodobne?
Pewne szczegóły narracji ewangelicznej przemawiają bardziej za tradycyjną datą. Jeśli Maryja po zwiastowaniu natychmiast udała się w podróż do oczekującej narodzin dziecka św. Elżbiety i powróciła po trzech miesiącach, a jednocześnie między narodzinami Jana Chrzciciela i Jezusa jest sześć miesięcy różnicy (te dane wynikają jednoznacznie z rozdziału pierwszego Ewangelii św. Łukasza), to samotna podróż Maryi jest bardziej prawdopodobna pod koniec marca niż pod koniec grudnia. Argumenty przeciw jednej określonej identyfikacji nie mogą opierać się na żadnym dokumencie wskazującym na konkretny miesiąc - np. na koniec grudnia albo września.
A czy miejsce urodzin Jezusa opisywane przez ewangelistów również jest symboliczne. Wiadomo, że żłóbek to grota, i bez zwierząt, ale czy w Betlejem? A jeśli gdzie indziej, to gdzie przybyli tzw. królowie i czy jest doza pewności, iż to mogło wydarzyć się naprawdę?
Jak nie można potwierdzić historyczności szczegółów, tak samo nie ma powodów, abym im zaprzeczać tylko dlatego, że mogą one mieć czy mają jakieś znaczenie symboliczne. Najlepsze odczytywanie dokumentów z przeszłości polega na ich interpretacji w ramach całości, to znaczy z uwzględnieniem integralnego gatunku literackiego. Innymi słowy, najpierw staramy się zrozumieć tekst ze wszystkimi szczegółami. Dopiero w następnym kroku oceniamy prawdopodobieństwo historyczności detali budzących wątpliwości. Z drugiej strony, ewangeliczne narracje zawierają naprawdę niewiele szczegółów, zaś tych obecnych nie można odrzucić, jeśli stosuje się rygorystycznie metodę historyczną. Oczywiście, ewangeliści mogli umieszczać w swoich opowiadaniach szczegóły niepochodzące wprost z tradycji czerpiącej z pamięci świadków. Odróżnienie takich dodanych szczegółów od tych wywodzących się z najbardziej pierwotnego przekazu jest jednak bardzo trudne, a najczęściej po prostu niemożliwe.
Jak Ksiądz Profesor uważa: czy gdyby istniała pełna i pozbawiona wątpliwości odpowiedź na to pytanie, Bóg byłby bliższy wierzącym, innowiercom i niewierzącym?
Obojętność na bliskość Boga lub przejmowanie się Jego obecnością nie zależą tak bardzo od naszego stosunku do początku ziemskiego życia Jezusa. Żłobek łączy nas raczej na poziomie często emocjonalnym; przeżywanie Świąt Bożego Narodzenia może nas wszystkich wzruszać, ale nie musi wcale wpływać na nasze życiowe decyzje. Decydujący jest bowiem nasz stosunek do wypełnienia ziemskiego życia Jezusa. Koryntianom przypomina o tym św. Paweł: "Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą". Tę łączność początku i wypełnienia wyrażamy wyznając wiarę w następujących po sobie zdaniach, wypowiadanych prawie jednym tchem: "Za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem. Ukrzyżowany również za nas pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany. I zmartwychwstał trzeciego dnia".
* Ks. Artur Malina - ksiądz Archidiecezji Katowickiej, profesor Uniwersytetu Śląskiego, członek Komitetu Nauk Teologicznych Polskiej Akademii Nauk, wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Biblistów Polskich i członek Zarządu Dzieła Biblijnego Jana Pawła II, ostatnia książka: Ewangelia według św. Marka, część 1: 1, 1 - 8, 26. Wstęp - przekład z oryginału - komentarz, Częstochowa: Edycja św. Pawła 2013.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
"Religia jest dla ludzi bez rozumu" - autor: Józef Piłsudski.
zawsze to bedzie wigilia 24 i 25 grudnia bo tak sie przyjeło za czasów poganskich - swieto boga slonca i tyle w temacie
Najważniejsze jest to ,kiedy Jezus narodził się w naszych sercach.
"pogański to kraj, pogańskie obyczaje" teraz te obyczaje już na dobre zagościły w naszej kulturze jako TRADYCJA historia jest bezlitosna i zmienić się jej nie da
Przestańcie pisać takie artykuły. To wszystko jest wielka tajemnica wiary. Ludzie mają wierzyć a nie dociekać i myśleć. Jeżeli przez takie pytania ludzie będą łazić po bibliotekach, czytać i w końcu przestaną posyłać rentę do rozgłośni to będzie tylko wasza wina.