Izraelskie media podają, że konsorcjum zajmujączm się eksploatacją kolosalnych złóż gazu i ropy naftowej na Morzu Śródziemnym kierować będzie były szef wywiadu. Z pozoru jest to informacja taka sama jak każda inna.
Ktoś musi kierować tak gigantycznym przedsięwzięciem. Pod tym względem różni ludzie obejmują kierownicze stanowiska w gospodarce, biznesie i nikt nie zwraca na to żadnej uwagi. Być może jest tak w Polsce, ale nie w Izraelu. Ten były ekspert od służb specjalnych ma za zadanie zabezpieczyć spokojną eksploatację surowców, które z tego małego państwa mają uczynić regionalne mocarstwo. Położone na Bliskim Wschodzie, nie ma ono tam dużo przyjaciół, a nawet przeciwnie. Dlatego musi pilnować swoich interesów wszelkimi dostępnymi środkami.
Szpiegostwo energetyczne
Tego rodzaju refleksje nasuwają się po przeczytaniu tekstu znanego eksperta paliwowego Andrzeja Szczęśniaka pt. "Szpiegostwo energetyczne". Pisze on, że energia jest towarem strategicznym i z tego powodu budzi zainteresowanie agencji szpiegowskich. Podaje szereg przykładów prowadzenia tego rodzaju rozpoznania na świecie. Pretekstem do podjęcia tego tematu są ujawnione przez Edwarda Snowdena amerykańskie materiały wywiadowcze. Nie mu tu żadnych polskich przykładów, analogii czy nawet podobieństwa do tego, jak Amerykanie i Kanadyjczycy szpiegują swoich potencjalnych rywali i konkurentów. Tematu tego nie warto dalej rozwijać, bo każdy nim zainteresowany może sięgnąć do źródła. Tak się składa, że w naszym kraju akurat strategicznych surowców poszukują właśnie firmy z USA i Kanady. Powiedzmy, że jest to czysty przypadek, niemający żadnego związku z jakimś szpiegostwem.
Cierpimy w milczeniu
Czy w Polsce potrzebne jest szpiegostwo? Odpowiedź brzmi, że nie jest ono nikomu do niczego potrzebne, a tym bardziej szpiegostwo energetyczne. Dlaczego? Czyżbyśmy nie mieli żadnych surowców strategicznych? Owszem mamy ich nawet bardzo dużo. Niektórzy twierdzą, że pod tym względem jesteśmy proporcjonalnie do posiadanego terytorium najbogatszym państwem Europy. Zatem chyba warto nas szpiegować? Otóż nie warto. Przynajmniej nikt przytomny nie robi tego na serio.
Rzeczywistość jest taka, że u nas co nowego się stanie, to zaraz politycy, a za nimi media trąbią na około o tym od rana do wieczora. Dlatego nikogo nie trzeba szpiegować, wystarczy tylko kupić gazetę, posłuchać radia i pooglądać telewizję. Tam bez żadnej krępacji politycy opowiadają o swoich zamiarach i przeznaczonych na ten cel funduszach. Ich eksperci, przepytywani przez wścibskich dziennikarzy, też chwalą się swoją szczegółową wiedzą. Zresztą podstawowe dzieło o naszych surowcach "Bilans zasobów złóż kopalin w Polsce" jest w całości dostępny za pośrednictwem internetu. Żadnej poufności, żadnej tajemnicy. My, mimo wielu bolesnych i tragicznych doświadczeń, mamy nieograniczone zaufanie do wszystkich narodów świata. Nic nie chcemy ukrywać, wręcz przeciwnie - dzielimy się z każdym tym, co posiadamy, i tym, co chcemy z tym uczynić. Jeżeli z tego dla nas nie pozostaje już nic, zaciskamy zęby i cierpimy w milczeniu.
Dywersja
Ma się w Polsce bardzo dobrze. Najlepiej pod hasłami troski o naród i państwo szkodzi się im nie przebierając w środkach. Metody są uniwersalne. Politycznie najlepiej służy im 11 listopada jako Święto Niepodległości. Górniczo i surowcowo jako protest w ochronie środowiska, ponieważ ich wydobycie rzekomo niszczy wszystko w sposób zagrażający współczesnej cywilizacji. Po to aby protest odniósł skutek, musi być spektakularny. Najlepiej, kiedy jest założone miasteczko namiotowe.
Drugim sposobem są demonstracje przeciwników kopalń, górnictwa, wierceń, poszukiwań i w ogóle korzystania z bogactw Ziemi. Ich zwolennicy skupiają się wokół bardzo bogatej i dostatniej organizacji ekologicznej Greenpeace. Jej funkcjonariuszom żyje się dobrze, a przed wszelkimi restrykcjami niezadowolonych władz chroni ich poparcie najbogatszych państw UE. Jest to swego rodzaju narzędzie, którym UE posługuje się w celu wymuszenia likwidacji konkurencyjnego węgla dla ich przemysłu ekologicznych wiatraków i solarów. Ich kolejnym atutem jest poparcie praktycznie wszystkich najważniejszych mediów UE, w tym również polskich. Dysponują oni dużymi funduszami przeznaczonymi na propagandę i informację o swojej działalności. Fundusze te wielokrotnie przekraczają to, co wydaje się na ten cel w ramach powszechnej edukacji w Polsce. Stąd ich cele, poglądy, idee i działania są niezwykle popularne. Pod hasłem zdrowego powietrza, walki ze skutkami ocieplenia klimatu i ochrony środowiska skupiają wokół siebie ogromne rzesze zwolenników. Są z nimi związani znani naukowcy, przyrodnicy i publicyści, którzy bez przerwy wywierają "demokratyczny" nacisk na rządy i społeczeństwa państw najsłabszych pod względem edukacji, poziomu życia i dochodu narodowego. Do takich zalicza się też Polska.
Krzycząc, że mamy brać przykład dbania o środowisko z największych potęg ekonomicznych świata, milczą na temat ich wielokrotnie większej niż u nas destrukcji środowiska. Przykładem mogą być pobliskie Niemcy. Tam wydzielanie z roku na rok coraz większych ilości dwutlenku węgla jest "gut", nie mówiąc już o tym, że odprowadza się go tam do atmosfery więcej niż u nas. Spalanie węgla brunatnego w tym kraju o połowę przekracza razem wziętą ilość węgla kamiennego i brunatnego spalanego w Polsce i też jest dobrze. Znacznie mniejsze ilości spalanych u nas surowców energetycznych wywołują światową histerię wszelkich ekologów i ich zwolenników.
Liberum veto
Ta zakłamana, fałszywa i obłudna polityka oraz bierność względem niej państwa polskiego jest zatrważająca i przypomina czasy saskie. Wtedy też nie odróżniano prawa do wolności od prawa do anarchii. Jak się to skończyło, wszyscy dobrze wiemy. "Złota wolność" do wszelkiej destrukcji, absurdalnych protestów i niczym nie uzasadnionych żądań niszczenia podstaw polskiej gospodarki, którą stanowi górnictwo węglowe, przypomina sławne "Liberum veto".
To ta przede wszystkim instytucja była odpowiedzialna za brak wszelkich reform państwa. Ościenne mocarstwa zainteresowane bezładem w naszym kraju, zawsze znalazły chętnych do skutecznego protestu. Anarchiczna struktura była łatwym celem do zaatakowania i zlikwidowania we właściwym momencie. Teraz mamy powtórkę z historii. W nowej rzeczywistości siłę militarną zastępuje siła energetyki i posiadanych surowców strategicznych. Ich niszczenie następuje w tempie galopującym. Ideą państwową jest brak podstawowych i elementarnych reform tego sektora. Ma ona polegać na prywatyzacji, aby uniemożliwić jego rozgrywanie przez sprzeczne siły polityczne, walczące o władzę w naszym kraju. Przeciwny jest temu rząd, który nie miałby gdzie obsadzać swoich zwolenników na dobrze płatnych posadach. Nie zgadzają się na to też związki zawodowe, trzymające się kurczowo państwowej kieszeni i opieki, gdyż z prywatnym właścicielem żadne "strachy na Lachy" by nie działały. Stan ten dyskretnie wspierany jest przez sąsiadów i mocarstwa, które nie są zainteresowane naszą samodzielnością.
Jednym z elementów tej destrukcji typu "liberum veto" jest anachroniczny system prawny, który reprezentuje polskie Prawo geologiczne i górnicze. Należy do niego założenie, że kopaliny są własnością państwa, czyli urzędników nim zarządzających, zwykle w swoim własnym interesie. Inaczej mówiąc: własność państwowa, to własność niczyja. Jak niczyja, to niech każdy bierze z niej, ile może. I tak też się dzieje. Przykładem jest bankructwo, zdawałoby się, pewnej inwestycji w gaz łupkowy.
Król Midas
Z greckiej mitologii wiadomo, że zmarł on z głodu w swoim skarbcu pełnym złota. Nam zaczyna grozić to samo. Polska, jako jeden z najbogatszych surowcowych krajów Europy, będzie zmuszona importować wszystkie strategiczne surowce z krajów, gdzie są one wydobywane bez żadnych protestów. Złe zarządzanie państwowym węglem kamiennym i brunatnym już w tej chwili stawia nas w sytuacji nie do nadrobienia strat inwestycyjnych w tych branżach. Za kilka lat efektem tej sytuacji będą okresowe wyłączenia energii. Nowe elektrownie węglowe nie mogą być budowane ze względu na sprzeciw ekologów, chroniących klimat przed globalnym ociepleniem. Decyzje w sprawie elektrowni jądrowych są coraz bardziej odsuwane w czasie. Elektrownie gazowe, wobec spadku cen węgla, są dramatycznie nieopłacalne. I tak, czego by się nie dotknąć, nic nie daje się zmienić w polityce surowcowej.
Wreszcie Sejm RP zauważył, że coś jest nie tak z tą energetyką, i powołał Komisję Nadzwyczajną. Być może, że wreszcie i ona zauważy paradoksy polskiej polityki surowcowej jako całości problemu. Znajdzie środki na to, aby skutecznie odróżnić anarchię od wolności oraz zwykłą dywersję od sprawnego działania, idąc choćby śladem wspomnianego na wstępie Izraela, który potrafi o to zadbać.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.