Przed warszawską konferencją klimatyczną (11-22 listopada) w UE pojawiają się głosy, że Polska będzie hamulcowym w coraz ambitniejszych planach redukcji dwutlenku węgla wydzielanego do atmosfery. Jest to wielce wątpliwe. Polska odpiera te zarzuty. Nic podobnego. Jesteśmy tylko za tym, aby wszystkie państwa ponosiły koszty ochrony klimatu.
Ze strony rządowej panuje głuche milczenie, że zmiany klimatu na Ziemi mogą powodować erupcje wulkaniczne. I to nie tylko przez wydzielanie trefnego dwutlenku węgla, ale przede wszystkim przez wyrzucanie pylastego popiołu wulkanicznego do stratosfery i przez to zatrzymywanie promieniowania słonecznego skierowanego ku Ziemi. Cisza wulkaniczna sprzyja czystej atmosferze i ociepleniu klimatu. Aktywność wulkanów odwrotnie: powoduje jego oziębienie. Takie jest przynajmniej zdanie francuskich, ale także polskich wulkanologów.
Sorbona o wulkanach
W ostatnim dniu września francuscy wulkanolodzy z paryskiej Sorbony ogłosili wyniki swoich badań nad wulkanami w historii naszego globu. Ich ustalenia, prognozy i oceny spotkały się z marginalnym zainteresowaniem społecznym. Wyniki tych badań są jednak interesujące nie tylko dlatego, że ten uniwersytecki ośrodek należy do ścisłej czołówki światowej, ale też ze względu na wpływ tychże wulkanów na klimat na naszej planecie. Jednym z ich ustaleń było określenie, który ze współczesnych wybuchów wulkanicznych był najsilniejszy. Według francuskich uczonych do największej pod tym względem katastrofy doszło w 1257 r., kiedy w Indonezji nastąpił wybuch wulkanu Rinjani. Naukowcy obliczyli, że siła wybuchu wulkanu wyniosła ok. 7 stopni w skali Richtera, towarzyszyło mu trzęsienie ziemi i duże emisje siarki.
Erupcja ta miała ogromny wpływ na środowisko i klimat Ziemi, który ochłodził się. Przedstawiciel paryskiego uniwersytetu geograf Franck Lavinge wskazał na wulkan Samajas na wyspie Lombok w Indonezji. Jednym z kraterów towarzyszących temu zespołowi wulkanów jest wspomniany Rinjani. Erupcja miała miejsce od maja do października tego roku (1257r .). Znana jest tylko szacunkowa skala tego wybuchu.
Był on osiem razy większy od słynnego wybuchu, Krakatau (1883 r.), w wyniku którego wyspa, na której znajdował się wulkan, została rozerwana i "wystrzelona" w powietrze na wysokość kilku kilometrów. Miał być dwa razy większy od uznawanego za największy wybuchu wulkanu Tambora w 1700 r. p.n.e. Badania pokazują, że zdarzenie z 1257 r. było jeszcze większe. Kataklizm wyrzucił od 10 do 40 km sześc. bloków skalnych i pyłów na 43 km w niebo. Pył ten kilkakrotnie obiegł kulę ziemską i osiadł na całym globie.
W wyniku tego zdarzenia klimat ochłodził się na całym świecie, choć jego skala była nierównomierna. Zmiany te odnotowały średniowieczne kroniki. Podały one, że lato 1258 było wyjątkowo zimne. Były bardzo słabe zbiory i nieustannie padały deszcze, które wywołały niszczycielskie powodzie. Był to "rok bez lata". Zimą tuż po erupcji było cieplej w Europie Zachodniej. Paryscy uczeni przytaczają historyczne rekordy z Arras (północna Francja). Zima była tu tak łagodna, że mróz trwał tylko dwa dni. W styczniu 1258 zakwitły fiołki, truskawki i jabłonie. Paryscy uczeni zwracają uwagę na potrzebę bardziej dogłębnych, powszechnych i szczegółowych badań nad wpływem erupcji wulkanicznych na zmiany klimatu na Ziemi. Obecne badania są prowadzone tylko w zakresie fragmentarycznym i jednostkowym.
Wyginięcie dinozaurów
Teorie o ich masowym wyginięciu są najprzeróżniejsze. Te gigantyczne zwierzęta żyły w ciepłym klimacie, który panował w okresie mezozoicznym (trias, jura, kreda). Stosunkowo nie tak dawno, bo 65 mln lat temu, nagle wszystkie wyginęły. Przełom kredy i trzeciorzędu charakteryzuje się intensywnością zjawisk wulkanicznych, których bogate ślady znajdują się również w Polsce. Istna strefa licznych trzeciorzędowych wygasłych wulkanów występuje na Przedgórzu Sudeckim, w rejonie Złotoryji, Legnicy, Jawora, Zgorzelca, Lubania i Leśnej.
Na ich wpływ na klimat zwracają uwagę prof. Marek Graniczny i prof. Włodzimierz Mizerski z Państwowego Instytutu Geologicznego w Warszawie. Uważają oni, że obecna atmosfera ziemska została stworzona w wyniku wybuchów wulkanicznych, szczególnie silnych w erze archaicznej, kiedy kształtowała się powierzchnia naszego globu. Piszą, że współczesny wulkanizm aktywnie wpływa na klimat na Ziemi. Przykładem tego są badania stanu atmosfery po erupcji wulkanów El Chichon w Meksyku (1982 r.) i Pinatubo na Filipinach (1991 r.).
Po tych erupcjach stwierdzono obniżenie się temperatury przypowierzchniowych warstw atmosfery. Takie same skutki wywołały wybuchy wulkanów Neva del Ruiz w Meksyku (1595 t.) i Laki na Islandii (1873 r.). Podczas silnej aktywności wulkanicznej w przeszłości w atmosferze ziemskiej unosiły się ogromne ilości pyłów, które zmniejszały dawkę docierającej do powierzchni Ziemi energii słonecznej. Doprowadzało to do obniżenia temperatury, zmieniało cyrkulacje prądów oceanicznych, rozkład ośrodków barycznych oraz mogło spowodować całkowite wyginięcie całych populacji zwierząt.
Takie okresy kilkakrotnie wystąpiły w dziejach Ziemi. Powstaje pytanie, czy człowiek jest bardziej odporny na tego rodzaju zagrożenia niż zwierzęta? Wydaje się, że jest wręcz przeciwnie. Zwierzęta, obdarzone instynktem samozachowawczym, znacznie lepiej i wcześniej czują i wykrywają grożące im niebezpieczeństwo, przynajmniej to, które pochodzi od zjawisk naturalnych.
Niebezpieczna aktywność wulkanów
Na wszystkie uwagi o wpływie wulkanów na klimat, można odpowiedzieć, że była to przeszłość, a teraz jest inaczej. To znaczy: wulkanizm zanika. Tymczasem nic podobnego. Miniony rok jest jednym z najaktywniejszych pod tym względem. Od dawien dawna nie pamiętano, aby tak, jak zdarzyło się to w tym roku w jednym czasie na Kamczatce wybuchły aż cztery wulkany.
Kilka dni temu największy z nich - Kluczewska Sopka wyrzucił słup gazów i pyłów na wysokość 6 km, a jego sąsiad Szywielucz na 10 km. Z wulkanów leją się potoki lawy, oddając miliony ton dwutlenku węgla. Są to ilości wielokrotnie przekraczające to wszystko, co produkuje człowiek. Uaktywniły się też europejskie wulkany, jak Stromboli i Wezuwiusz. Z tym ostatnim związane są petycje mieszkańców pobliskich osiedli, skarżących się na zaniedbania komunikacyjne, które w wyniku ewentualnego wybuchu uniemożliwią im ucieczkę.
Czy jesteśmy bezpieczni?
Polsce, a nawet z wyjątkiem Włoch Europie, zasadniczo żaden wulkan bezpośrednio nie zagraża. Powoduje to, że zarówno powszechna wiedza na ich temat, jak i zainteresowanie nimi praktycznie nie istnieje. Chyba że następują jakieś kataklizmy, ofiary lub zaburzenia w lotach samolotów komunikacyjnych. Reszta mało kogo interesuje. Tymczasem pośrednie skutki wybuchów wulkanicznych są globalne. Docierają one do każdego kraju. Część uczonych na podstawie ostatniej aktywności szeregu wulkanów prognozuje, że tegoroczna zima będzie zimą nie stulecia, ale tysiąclecia.
Być może są to przesadzone obawy, ale niezbitym faktem jest, że pył wulkaniczny, który dostaje się do atmosfery, powoduje ochłodzenie klimatu w skali globalnej. O ile przed bezpośrednimi skutkami wybuchów wulkanicznych można się zabezpieczyć, opuszczając w porę strefę zagrożeń, to ich pośrednich, atmosferycznych zmianami nie można się ustrzec. Wiedząc jednak o tym skąd pochodzi zagrożenie i na czym ono polega, możemy ocieplać domy, szukać łatwo dostępnego opału, budować drogi i konstrukcje komunikacyjne odporne na silne mrozy.
Dlaczego wulkany wybuchają?
Generalnie przyczyny ich powstawania i wybuchów są znane. Nasz glob nie jest jeszcze do końca ukształtowany. Płyty tektoniczne zachodzą na siebie, wywołując kolosalne ciśnienia i powodując upłynnienie się magmy. Przykładem jest płyta pacyficzna, która stale przesuwa się pod płytę euroazjatycką. Skutkiem tego jest linia wulkanów, ciągnąca się od Kamczatki do Indonezji.
Podobnie płyta afrykańska napiera na pacyficzną, tworząc ciąg wulkanów wzdłuż Andów i Kordylierów. Płyty te są w ruchu podobnie jak obrót Ziemi wokół własnej osi i wokół Słońca. Tego na szczęście nikt nie potrafi zmienić.
Ocieplenie czy oziębienie?
To drugie jest coraz bardzie niebezpieczne. Przede wszystkim w wyniku oziębienia klimatu następuje gwałtowny spadek urodzajów zbóż, produktów rolnych i w ogóle wszelkiej żywności. Bez niej człowiek zginie.
Dlatego warto, aby również i ten wariant rozwoju sytuacji klimatycznej był rozpatrywany na warszawskiej konferencji ONZ. Dalsze więc klimatyczne brnięcie w ograniczanie wydzielania dwutlenku węgla do atmosfery wydaje się coraz bardziej pozbawione sensu.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Arcyinteresujące spojrzenie na rolę zjawiska wulkanizmu w sytuacji klimatycznej naszej Matki Ziemi.''''''' ;'