W nieczynnym (jeszcze) zabrzańskim skansenie górniczym Królowa Luiza wre robota. Budowlańcy remontują stare i budują nowe wokół zabytkowej kopalni. W pewnym momencie hałas budowy przytłacza ryk jeszcze większy. To odgłos odpalonego silnika czołgu T-34...
Królowa Luiza - trzy muzea, jedno przy drugim. Górnicze - jeszcze nieczynne. Starych samochodów - czynne. No i to najbardziej rzucające się w oczy: Muzeum Techniki Wojskowej. Tu, przy skansenie, swoją letnią bazę ma Mała Armia Grupa Śląsk, choć formalnie rzecz biorąc, przed dwoma laty przekształciła się ona w "największe mobilne muzeum wojskowe w Polsce" - jak je reklamuje baner zawieszony na burcie potężnego kraza (spalanie: 80 l ropy na 100 km). Numerem jeden jest tu Wacław Widuchowski, zwany Komendantem. Jego brat bliźniak Maciek jest także w dowództwie. W małym sztabie generalnym jest jeszcze Damian Łuczyński i jeszcze jeden Widuchowski - Piotr.
- Grupa Śląsk powstała w 1995 r. Zaczęło się od jednego pojazdu, a potem od rzemyczka do koniczka. Nasza armia jest nieliczna, ale dobrze uzbrojona. Gdyby ten sprzęt, którym dysponujemy, nie był pozbawiony cech bojowych, czyli można było z niego strzelać, to moglibyśmy przez jakieś dwa dni stawiać zacięty opór agresorowi - Komendant pół żartem, pół serio szacuje potencjał swojej armii. Obecnie służy w niej 24 "żołnierzy". Bywało, że było ich i pół setki, ale wykruszyli się z czasem.
Imponujący arsenał
Mirosław Widuchowski, zwany Bosmanem (założyciele Małej Armii drzewiej byli żołnierzami-płetwonurkami), wyjaśnia, że w ich grupie rekonstrukcyjnej jest nieco inaczej niż w takich, których członkowie wcielają się w żołnierzy tej czy innej epoki i od czasu do czasu inscenizują rozmaite scenki z wojen minionych.
- Niewiele jest grup w Polsce, które mają tyle ciężkiego sprzętu co nasza. Widzisz - tu już miejsca nie ma, żeby postawić coś nowego! - pokazuje Bosman.
Na placu między szybem kopalni a barakiem (armijnym warsztatem-składzikiem) stoi sobie całkiem pokaźna kolekcja uzbrojenia Ludowego Wojska Polskiego i sojuszniczych armii. Pięć pojazdów gąsienicowych, 4 potężne ciężarówki made in CCCP, dwie wyrzutnie rakiet ziemia-powietrze, kilka kołowych transporterów opancerzonych, mobilna wojskowa sala operacyjna, parę samochodów terenowych i inna wojskowa drobnica, w rodzaju motocykli, działek, armat... Jest nawet samolot Iskra, tylko ze względu na tę ciasnotę ma złożone skrzydła...
- Te pojazdy, który mają własny napęd, są w 90 proc. sprawne. Do nas trafiały w różnym stanie. I żeby dać im drugie życie, trzeba było sporo się narobić. Jak inni rekonstruktorzy mają w weekend zabawę, to my, żebyśmy mieli taką frajdę, musimy wcześniej urobić sobie ręce po łokcie - podkreśla Bosman.
Jest i "Rudy"...
Choć armia bazuje w Zabrzu, to jej wojsko pochodzi z różnych stron Śląskiego. Są w niej byli żołnierze, mechanicy samochodowi, informatycy, studenci, jest też jeden górnik, Krzysztof z byłej kopalni Wirek. Połowę stanu zabrzańskiej grupy stanowią kobiety, co pokazuje, że parytet płci, przynajmniej w wojsku udawanym, został urzeczywistniony z nadwyżką.
Militarne muzealia kupują za kasę uzyskaną ze sprzedaży sprzętu innym kolekcjonerom. Albo dostają od muzeów wojskowych. Albo od wojska z tzw. zapasów nienaruszalnych. A perełką w tej kolekcji jest czołg średni T-34, wyprodukowany w gliwickim Bumarze w 1950 r. "Rudego" przekazało zabrzańskim pasjonatom rok temu Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Sporo pracy trzeba było włożyć w jego restaurację. Ale się opłacało, bo zabrzański T-34 jest jednym z 9 w Polsce, które potrafią jeździć.
Marusię też mają
- W naszym regionie jeżdżące T-34 ma jeszcze muzeum w Dąbrowie Górniczej. Mieć czołg to marzenie kolekcjonera militariów, to jest najwyższa półka. Gdzie tylko z nim pojedziemy, to wiadomo, że będziemy wzbudzać zainteresowanie. Na takie okoliczności malujemy na wieży numer 102, na burcie - "Rudy". Mamy nawet psa, Alfę. No i Marusię też mamy w grupie - zachwala Najemnik.
Czołg ma to do siebie, że dużo spala ropy. Na godzinę postoju - 200 l. Największy problem to paliwo. Komendant mówi, że jadą z prezentacją do tych, którzy "wleją paliwo do krazów i gąsienic i dadzą wojsku coś do zjedzenia". Ale i czasem trzeba dokładać z własnej kieszeni, żeby kolumna ruszyła.
Majątku na tym świadczeniu płatnych pokazów się nie dorobią. Odcisków na dłoniach - i owszem. To po co oni to robią, co sprawia, że matka z córką przystąpiły do rekonstruktorów i górnikowi, po szychcie, też chce bawić się w żołnierza LWP? Bo to lubią. I jak to mówi się w wojsku: tyle w temacie.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
wejdz na ich strone internetowa to sie dowiesz wiecej
czołg w Zabrzu? pierwszy raz go widzę. Czy można go obejrzeć bezpłatnie, czy trzeba się wcześniej jakoś umawiać? Szkoda ze redakcja nie podała jakiegoś kontaktu albo telefonu. Jutro jadę go poszukać, a w niedzielę wezmę rodzinę na fajną wycieczkę.