Pomimo braku porozumienia w USA inwestorom nie puściły nerwy i środa upłynęła spokojnie dla złotego. Około godziny 17. za dolara płacono 3,08 zł, za euro 4,16 zł, a za franka szwajcarskiego 3,37 zł.
W środę rano dolara wyceniano na 3,08 zł, euro na 4,17 zł, a franka szwajcarskiego na 3,38 zł.
Mateusz Adamkiewicz z Domu Maklerskiego X-Trade Brokers ocenił w popołudniowym komentarzu, że do porozumienia w USA nie jest tak blisko, jakby się mogło wydawać we wtorek, ale mimo to na rynku nie widać było nerwowości.
- Niepokoju nie wywołało także ostrzeżenie agencji Fitch, mówiące o potencjalnym obniżeniu ratingu Stanom Zjednoczonym. USA będą miały środki na jutrzejszą spłatę obligacji, dlatego na rynku nie widzimy paniki. Problem zostanie odsunięty na następne dni lub tygodnie" - uważa Adamkiewicz.
Jego zdaniem nikt nie wierzy w prawdziwe bankructwo Stanów Zjednoczonych, dlatego wpływ rozmów politycznych na notowania jest obecnie dość ograniczony. "Krótkotrwałe ruchy obserwujemy głównie na indeksach akcyjnych, podczas wypowiedzi ważniejszych reprezentantów Republikanów i Demokratów. Wydarzenia zza oceanu cały czas warto śledzić, niezależnie od rynku inwestycji" - zalecił Adamkiewicz. Dodał, że teoretycznie stanowiska obu partii zbliżają się i w środę późnym wieczorem może dojść do kompromisu.
Także zdaniem Andrzeja Krzemińskiego z Banku BPH środowa sesja była dla złotego spokojna, "z lekkim wskazaniem na umocnienie". Według niego złoty testuje wsparcie na poziomie 4,17 zł za euro.
- To, co się będzie działo, zależy od wyjaśnienia sytuacji w USA, co przełoży się na nastroje globalne. Trudno wiec powiedzieć, jaka będzie końcówka tygodnia, jednak technicznie powinniśmy pozostawać w przedziale 4,15-4,20 zł za euro, z tym że nawet przy pozytywnym finale kłopotów USA trudno będzie przebić 4,15 zł za euro - powiedział PAP Krzemiński.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.