W Warszawie drugi dzień trwa wspólny protest trzech central związkowych. Finał - w sobotę. Związkowcy mówią, że w manifestacji będzie uczestniczyć co najmniej 100 tys. ludzi. Czy to jest początek związkowych protestów? O tym i nie tylko w rozmowie z PIOTREM DUDĄ, przewodniczącym NSZZ Solidarność.
Kilkudniowa manifestacja, z kulminacją w sobotę, to chyba największy protest w którym uczestniczy Solidarność...
Największy po 1989 r. Choćby dlatego, że w tym proteście, przypomnę prowadzimy go z OPZZ i Forum Związków Zawodowych pod hasłem "Dość lekceważenia społeczeństwa", nie chodzi wyłącznie o sobotnią demonstrację. Dodam, że zaczynamy w środę, 11 września. W czwartek mamy dzień ekspercki z debatami w miasteczku namiotowym pod Sejmem. Piątek to dzień otwarty, z wolną trybuną, dla tych wszystkich organizacji, które uczestniczą w proteście. No i w sobotę dojdzie do tego, o czym najczęściej informują media, czyli do marszu gwiaździstego z trzech punktów Warszawy pod Zamek Królewski.
Czterodniowy protest, to nie protest jednorazowy, w którym wystarczy zwieźć ludzi, a po skończonej manifestacji odwieść do domów.
Racja. To duży wysiłek logistyczny. Łatwo sobie wyobrazić, że gdy w proteście uczestniczą setki tysięcy ludzi, to trzeba im zapewnić nie tylko bezpieczeństwo, ale i zorganizować ten czas. Wysiłek był duży, ale nie trzeba było wysilać się, by namówić ludzi do uczestnictwa w tej manifestacji. Rząd ich do tego namówił.
A skąd taka właśnie formuła 4-dniowego pikniku protestacyjnego?
Pomysł nie zrodził się z dnia na dzień. Jak to się mówi: dojrzewał. To, co się stało po naszych protestach przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego, w jakimś stopniu zdeterminowało nas do sięgnięcia po taką kilkudniową formułę, w której nie tylko protestowalibyśmy przeciwko, ale wyjaśnialibyśmy, dlaczego jesteśmy przeciwko. Jeszcze raz powiem, że domagamy się anulowania zmian w Kodeksie pracy, przyjęcia ustawy wymuszającej szybszy wzrost płacy minimalnej i powrotu do poprzedniego limitu wieku emerytalnego. Ludzie widzą, jak antypracowniczy jest rząd Tuska i są tak wściekli na tę ekipę, że lepiej nie mówić. To się określa ładnym sformułowaniem: są zdeterminowani, czemu nieraz już dawali wyraz, i te cztery dni w Warszawie są kontynuacją poprzednich protestów.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.