Polska zajęła 4. miejsce w Europie i 14. na świecie pod względem atrakcyjności inwestycyjnej - wynika z zaprezentowanego w środę raportu ONZ-towskiej konferencji ds. Handlu i Rozwoju. Badanie pokazało kryzys w globalnych bezpośrednich inwestycjach zagranicznych.
Tegoroczne opracowanie Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD, ang. United Nations Conference on Trade and Development) pokazuje, że w 2012 r. nastąpił wyraźny spadek, bo aż o 18 proc., w przepływie bezpośrednich inwestycji zagranicznych na świecie.
Tak źle nie było nawet w pokryzysowym 2010 roku. Eksperci szacują, że powrót do przyzwoitego poziomu inwestycji zajmie nawet 8-10 lat. Przed kryzysem światowy przepływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) wynosił 2 bln dol., natomiast w zeszłym roku było to 1,3 bln dol.
Największa redukcja nastąpiła w krajach wysoko rozwiniętych, zwłaszcza w Unii Europejskiej. - Głównym winowajcą obecnej sytuacji jest UE. Tam nastąpiło drastyczne załamanie bezpośrednich inwestycji zagranicznych - mówił na środowej konferencji prasowej w Warszawie ekspert ONZ prof. Zbigniew Zimny.
UE straciła pozycję największego inwestora i odbiorcy inwestycji zagranicznych. W 2007 r. suma inwestycji krajów unijnych wynosiła 1,3 biliona dolarów, a w 2012 jedną czwartą tej sumy. Wskutek tego w zeszłym roku kraje "27" zainwestowały za granicą mniej, niż państwa rozwijające się.
- Kryzys w strefie euro, recesja w dużych krajach i niepewna przyszłość spowodowały tak duże załamanie inwestycji przez UE i w UE, jakiego jeszcze w nowoczesnej historii globalnej gospodarki nie było i to jest główna przyczyna kryzysu BIZ w skali światowej - podkreślał Zimny.
Na pierwszy rzut oka również sytuacja Polski w 2012 r. uległa znacznemu pogorszeniu. Według raportu UNCTAD wartość BIZ w Polsce w zeszłym roku spadła o 82 proc., do 3,4 mld dol. Taki poziom ostatni raz notowaliśmy w połowie lat 90.
Ekspert ONZ podkreślił jednak, że Polska nie straciła na atrakcyjności, a korporacje transnarodowe nie odwróciły się od naszego kraju. Spadek wynika bowiem ze sposobu, w jaki liczony jest napływ BIZ do kraju.
W 2012 r. napłynęło do Polski sporo inwestycji produkcyjnych, np. na budowę fabryk, ale w tym samym czasie wycofano kilka tzw. jednostek specjalnego przeznaczenia o wartości ponad 6 mld dol. Jednostki takie nic nie produkują, a służą do "przepuszczania" kapitału przez różne kraje, by firmy mogły płacić mniejsze podatki.
- To nie znaczy, że 10 mld inwestycji produkcyjnych z Polski odpłynęło, one w Polsce są i zostały - wyjaśniał Zimny. Polska nie znalazła się jednak wśród 20 krajów przyjmujących najwięcej bezpośrednich inwestycji zagranicznych.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.