Nawet w kilkanaście lat po likwidacji zakładów wydobywczych nie nikną całkowicie kłopoty lokalnych społeczności, wynikające z wcześniejszego sąsiedztwa z kopalniami. Tak więc wałbrzyszan wciąż dotykają następstwa dużego zagrożenia metanowego w nieistniejących już tamtejszych kopalniach w postaci wydostawania się tego węglowodoru na powierzchnię. Bytomianie użerają się natomiast z zalewiskami.
Przypadków tego rodzaju kłopotów jest dużo więcej. W obszarze górniczego nadania zlikwidowanej przed dziesięcioma laty kopalni ,,Niwka-Modrzejów” ni stąd, ni zowąd pojawiła się wielka dziura na szkolnym boisku w jednej z dzielnic Sosnowca. W sześć lat po zlikwidowaniu Ruchu ,,Rozalia” byłej kopalni ,,Siemianowice” powstał pożar na tutejszym zasypisku. Zostało ono wypełnione odpadami z przeróbki mechanicznej, a więc skałą płonną z wciąż sporą zawartością węgla. Zaniechano ostatniej fazy rekultywacji, czyli zastosowania gliny jako warstwy izolacyjnej. W następstwie tego zaniedbania doszło do samozapalenia się węgla, pozostającego w kamieniu popłuczkowym, z dokuczliwymi konsekwencjami tak wznieconego pożaru.
- Nie byłoby kłopotu, gdyby do końca rzecz została zrobiona porządnie - uważa Józef Fudali , główny specjalista w Departamencie Górnictwa WUG.
Szybko i dużo
Miarą likwidacyjnego procesu jest takie oto zestawienie. W 1990 r. było w Polsce 70 kopalń węgla kamiennego. Obecnie - po likwidacjach całkowitych, częściowych oraz połączeniu wielu sąsiadujących z sobą kopalń - pozostało 31 zakładów górniczych, w których biegnie wydobycie i jedna kopalnia doświadczalna. Spośród innych podziemnych zakładów proces ten objął 9 kopalń, eksploatujących rudy cynku i ołowiu, miedzi, barytu i soli.
W górnictwie węgla kamiennego nasilenie likwidacyjnego procesu trwało do 2000 r. W jego toku - obok przede wszystkim zagrożeń wodnych, metanowych i pożarowych - pojawiły się też nowe, powodowane robotami rozbiórkowymi obiektów budowlanych na powierzchni.
Od 1990 r. w likwidowanych kopalniach zaistniało 20 wypadków śmiertelnych (w tym 2 na powierzchni) i 27 ciężkich (5 na powierzchni). Doszło też do 10 pożarów i 2 zapaleń metanu.
W ocenie specjalistów WUG o terminach zatrzymania wydobycia często przesądzały kryteria ekonomiczne. W praktyce nie zawsze pokrywały się one z całkowitym zakończeniem eksploatacji w poszczególnych parcelach. Zdarzało się, że ściany były zatrzymywane w połowie wybiegu, lub nawet tuż po uruchomieniu. Wzmagało to niekorzystne oddziaływanie na powierzchnię, zwiększając deformacje z uszkodzeniami obiektów oraz powstawanie zalewisk. Tymczasem paradoksalnie wraz ze zwiększaniem ilości likwidowanych kopalń, malały środki finansowe na rekultywację terenów.
Nieuniknione odwadnianie
W konsekwencji poważnym problemem m. in. w rejonie Bytomia jest odwadnianie zalewisk bezodpływowych, powstałych w wyniku wieloletniej eksploatacji pod tą gminą i Piekarami Śląskimi. Zalewiska te tworzą zagrożenia dla wielu obiektów infrastruktury obu miast i wymagają ciągłego nadzoru oraz obniżania lustra wody.
Nie mniej istotnym problemem jest zabezpieczanie przed zagrożeniem wodnym czynnych kopalń. Wyrobiska po wybranym węglu tworzą zbiorniki wodne o pojemnościach do 11 mln m sześc. Tymczasem - jak wykazały przeprowadzone badania - w Górnośląskim Zagłębiu Węglowym około 40 kopalń jest ze sobą połączonych pod względem hydrogeologicznym, czyli tworzą system naczyń połączonych. W niektórych zlikwidowanych kopalniach istnieje więc konieczność ciągłego odwadniania wyrobisk, zatem ponoszenia kosztów związanych z utrzymywaniem koniecznej infrastruktury podziemnej i powierzchniowej.
- Ewentualność gwałtownego wdarcia się wód do czynnych zakładów górniczych o katastrofalnych skutkach stanowi istotę zagrożenia wodnego dla pracujących tam załóg - mówi Józef Fudali.
Migrujący metan
Na terenach pogórniczych niektórych kopalń obserwuje się też zwiększoną obecność gazów kopalnianych, głównie metanu. Takie sytuacje spotyka się m. in. w Jarosławiu, ale zwłaszcza w rejonie Wałbrzycha. Migracja gazu ku powierzchni zależy od przepuszczalności skał. Proces jego wypływu intensyfikuje postępujące zatapianie kopalni, gdyż woda wypiera go do góry.
Bardzo ważnym jest też dobór materiałów do zasypywania zapadlisk i obniżeń terenowych. Wykorzystywanie do tego odpadów popłuczkowych - przy zaniedbaniu ostatniej, izolacyjnej fazy rekultywacji - niesie zagrożenie pożarami. Tak stało się m. in. w rejonie zlikwidowanej „Rozalii”.
- Podstawowym problemem związanym z likwidacją zakładów górniczych jest niedostateczna ilość przeznaczanych na ten cel środków. Dlatego jest rzeczą niesłychanie istotną określenie stopnia ważności i kolejności likwidacji poszczególnych kopalń i obiektów - wymienia Józef Fudali.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
oooooooooooooooooooooooooooooooszanseliz e!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!