Pochodzący z Bierunia Starego kardynał Stanisław Nagy zmarł w środę (5 czerwca) w Krakowie w wieku 92 lat. Był synem górnika z kopalni Mysłowice, ostatnim z trzech żyjących w XX w. kardynałów, którzy pochodzili z Górnego Śląska.
Przed 10 laty papież Jan Paweł II obdarzył sercanina i profesora teologii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim tytułem kardynalskim za "szczególne zasługi dla Kościoła". Ks. Nagy, który nie był wówczas biskupem, jesienią 2003 roku przyjął sakrę biskupią na Wawelu.
- Czuję się Ślązakiem - mówił wtedy ks. Stanisław Nagy, który urodził się w 1921 r. w Bieruniu Starym koło Tychów i przeżył na Górnym Śląsku pierwszych 14 lat życia. Wyrastał wśród pięciorga rodzeństwa. Ojciec przyszłego kardynała był górnikiem, pracował pod ziemią w kopalni Mysłowice, dokąd chodził na szychty pieszo. Matka Jadwiga uprawiała rolę przy ul. Krakowskiej. Osierociła sześcioletniego Stasia, którego wychowywały siostry.
- Cały majątek tego chłopca z Bierunia to było wykształcenie - wspominał proboszcz kościoła św. Bartłomieja w Bieruniu ks. Walerian Ogierman. Pamiątki po przyszłym kardynale zachowały się m.in. w bieruńskiej szkole podstawowej, do której chodził.
W 1935 roku starszy brat (zakonnik) zawiózł go do szkoły sercanów w krakowskim Płaszowie, gdzie ks. Nagy mieszkał do samej śmierci.
Kardynał Nagy nigdy nie zerwał kontaktów ze Śląskiem i rodziną w Bieruniu. Dla podkreślenia związku z rodzinną miejscowością w pismach świeckich używał pseudonimu Hieronim Bieroński.
- Ta mała śląska mieścina do teraz staje w oczach. Bieruń budzi najbardziej pierwotne uczucia. Stąd wywiozłem śląskie skarby, które niosę przez całe swoje życie: ogromną wierność obowiązkowi, solidną robotę, zasadę, że jak się coś zaczyna, to trzeba dobrze skończyć - mówił ksiądz prof. Nagy w 2003 r.
Rok temu kard. Stanisław Nagy potwierdził w Katowicach, że całe życie był bardzo dumy z bycia Ślązkiem. Przyjmując złotą odznakę honorową Za Zasługi dla Województwa Śląskiego wypowiedział w Sejmiku Śląskim słowa, które uznano za manifest patriotyzmu: - Śląsk ma prawo być samorządną jednostką, sam dawać sobie radę, bo tyle razy sobie dawał dzięki pracowitości, solidności i przywiązaniu do Polski. Ślązacy zawsze z tęsknotą spoglądali ku wieżom częstochowskim i wzgórzu wawelskiemu. Ślązacy byli głodni Polski i żyli nadzieją zjednoczenia z Polską, a gdy wybili się własnym trudem, zostali przez Polskę przygarnięci. Zawsze mówili i modlili się po polsku - mówił kardynał Nagy.
Patriotyzmu Stanisław Nagy uczył się od starszego brata Jana, który w 1919 roku walczył w powstaniu pod Górą św. Anny: - Był zwolennikiem Korfantego. Przez wierność ideałom chrześcijańskiej demokracji rodzina popadała w tarapaty pod każdą z trzech zwierzchności, które władały Bieruniem przed i po wojnie - wspominał kardynał. Podczas okupacji Jan ze swym kuzynem uciekał przed Niemcami. Kuzyn trafił do bloku 11. w Oświęcimiu, a Jan ukrywał się aż pod Goerlitz.
Kardynał był honorowym obywatelem Bierunia i powiatu bieruńsko-lędzińskiego. Wśród wielu przyzwyczajeń, które wywiózł z Bierunia, było zamiłowanie do... smaku przesolonych ziemniaczanych placków, które w dzieciństwie smażyły dla chłopca starsze siostry Maria i Marta. - Lubię placki po śląsku, bo jestem synek ze Śląska. Musiałem się dostosować do otoczenia w Krakowie i Lublinie. Dziś już nie używam gwary, ale Ślązaka poznaję na pół kilometra, jeśli wypowie tylko jedno słowo - przed 10 laty ks. kardynał Nagy żartował, że nawet imienin nie celebruje, jak w Krakowie, tylko urodziny, czyli - jak mówił - geburstag.
Dotychczas w XX w. tylko dwaj wielcy duchowni pochodzący z Górnego Śląska dostąpili godności kardynalskiej (najwyższej po papieżu w Kościele katolickim), byli to kardynałowie: August Hlond z Brzęczkowic i Bolesław Kominek z Radlina.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.