Blisko 74 mld zł i 32 tysiące nowych miejsc pracy - to potencjalne korzyści dla gospodarki z morskiej energetyki wiatrowej. Eksperci Ernst & Young wyliczyli, że jest to możliwe, jeśli do 2025 roku na Bałtyku zostanie zainstalowane 6 GW mocy z farm wiatrowych. Już dziś, mimo że żadnej farmy jeszcze na morzu nie posiadamy, Polska czerpie korzyści z rozwoju tej technologii. Głównie dzięki zagranicznym zamówieniom dla firm z przemysłu stoczniowego.
Opublikowany dziś raport Ernst & Young na zlecenie Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej analizuje wpływ rozwoju farm wiatrowych na Bałtyku na polską gospodarkę. Eksperci wskazują, że przyniesie to przede wszystkim oszczędności związane z ograniczeniem emisji dwutlenku węgla. Emisja mniejsza o ok. 40 mln ton oznacza dodatkowe 1,6 mld zł oszczędności. Poza tym rozwój morskiej energetyki wiatrowej (offshore) to również wiele nowych miejsc pracy - do 2025 roku będzie zapotrzebowanie na 31,8 tys. nowych pracowników w tej branży.
- Te miejsca pracy będą powstawać przede wszystkim w przemyśle stoczniowym, tak jak to ma już miejsce obecnie, a także generalnie w rejonach nadmorskich związanych z przemysłem portowym i maszynowym - mówi Agencji Informacyjnej Newseria Wojciech Cetnarski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energii Wiatrowej.
Najwięcej miejsc pracy - ok. 5,1 tys. może powstać w przemyśle elektromaszynowym. Drugie tyle powstanie - według prognoz - w transporcie morskim, przemyśle stoczniowym i portowym.
- Chodzi głównie o produkcję komponentów i elementów niezbędnych do budowy farm wiatrowych na morzu, czyli przy tworzeniu wież, fundamentów, ale również przy budowie specjalistycznych statków i wyposażenia dla nich i dla samych morskich farm wiatrowych. Krąg beneficjentów rozwoju tej branży energetyki odnawialnej jest więc dość szeroki - dodaje Cetnarski.
Pierwsze zamówienia już są
Mimo że branża offshore w Polsce dopiero raczkuje, to polski przemysł stoczniowy, maszynowy i stalowy mają już pierwsze zamówienia. Pochodzą głównie od inwestorów zagranicznych, którzy instalują farmy wiatrowe na Morzu Północnym. Sukcesy na światowych rynkach odnoszą m.in. takie polskie firmy jak stocznia CRIST, zajmująca się budową specjalistycznych jednostek montażowych i obsługą farm wiatrowych, czy GSG Towers produkująca wieże dla takich farm. Konstrukcje dla zagranicznych inwestorów tworzy też Polimex-Mostostal.
Inwestycje w farmy wiatrowe na Bałtyku doprowadzi do zwiększenia zmówień. Zdaniem Cetnarskiego, wybudowanie do 2025 r. ok. 6 GW mocy z energii wiatrowej jest realistyczne.
- Są to realne liczby pod warunkiem, że będziemy korzystać z dobrego systemu wsparcia i regulacji pozwalających na inwestowanie w branżę - mówi Cetnarski.
Choć koszt wybudowania farmy na morzu jest dwukrotnie wyższy niż na lądzie, to - zgodnie z oczekiwaniami ekspertów - z czasem będzie on coraz niższy.
- Symulacje dotyczące kosztów bazują na danych z Morza Północnego, gdzie warunki do budowy morskich farm wiatrowych są mniej korzystne niż na Bałtyku - mówi Cetnarski. - Dla rozwoju polskiej morskiej energetyki wiatrowej koszty inwestycyjne powinny dość istotnie spaść, nawet o 30 proc. do 2020 r. Spadek ten może być nawet większy, jeśli weźmiemy pod uwagę rozwój technologiczny.
Do zwiększenia stopy zwrotu z inwestycji w farmy offshorowe, przyczyni się ustawa o OZE, jeśli ostatecznie wejdzie w życie. Zgodnie z jej ostatnią wersją (z października 2012 roku) dla tego typu energetyki tzw. współczynnik korekcyjny ma wynieść 1,8. Oznacza to, że wsparcie wyniesie 1,8 razy cena zielonego certyfikatu, który potwierdza produkcję energii ze źródeł odnawialnych (w 2012 r. wynosił niecałe 300 zł za megawatogodzinę). Dla porównania, współczynnik korekcyjny dla instalacji wykorzystujących energię wiatru o mocy zainstalowanej powyżej 100 kW do 500 kW - 1,20, a te o mocy zainstalowanej powyżej 500 kW - 0,90. Wartość współczynnika będzie obowiązywać przez 15 lat, ale nie dłużej niż do końca 2035 roku.
- Jeśli parlament uchwali ustawę odpowiednio szybko, nic nie będzie stało na przeszkodzie, byśmy w 2020 r. zobaczyli pierwsze polskie farmy wiatrowe - twierdzi prezes PSEW.
Wzrost inwestycji w odnawialne źródła energii wynika także ze zobowiązań Polski wobec UE. W 2020 r. udział energii z OZE w zużyciu finalnym brutto ma wynieść min. 15 proc.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Pic na wodach Bałtyku. Ciągle wciska się nam technologie potrzebne krajom bez zasobów surowców energetycznych, a my mamy ich najwięcej w Europie, a jeśli zastosować przeliczenie na głowę mieszkańca - to najwięcej na świecie! Mamy inwestować w kosztowne baziewie i jeszcze dopłacać do ich produkcji? Nasza służba zdrowia zdycha, bo musi funkcjonować w oparciu o rachunek ekonomiczny, a tu nagle mamy dopłacac do produkcji energii. Kto na te chore pomysły wybula nasze pieniądze???
Typowy lobbing i mydlenie oczu w chwili, gdy rząd otwartym tekstem zapowiada odejście od specjalnego traktowania OZE. Bez dotacji i ulg z naszych kieszeni farmy wiatrowe na Bałtyku nigdy nie będą nie tylko opłacalne ale trudno w ogóle myśleć o zwrocie z inwestycji. Wirtualne 30 tys. nowych miejsc pracy i zupełnie realne 30 tys. zredukowanych górników i energetyków. Ponad 30 tys. miejsc pracy z farm wiatrowych? Bez ogródek powiem 500 tys., a co tam, milion!, dwa miliony!, miliard pińćset przez dziewięćset!!!.