PAP podała, że KGHM żąda od gmin zwrotu około 100 mln zł zapłaconych im w ramach podatku od wyrobisk górniczych. Trybunał Konstytucyjny wyrokiem z 2011 r. uznał, że wyrobiska te nie są obiektami budowlanymi i nie mogą być z tego powodu opodatkowane.
Istniejący na ten temat spór wpisuje się w kampanię, jaka od wielu lat prowadzona jest przeciwko polskiemu górnictwu. Ostatecznie TK wykazał się zdrowym rozsądkiem i pominął wszelkie prawne spekulacje określające wyrobiska górnicze, jako trwałe obiekty budowlane.
Owszem są takie, ale przede wszystkim na powierzchni ziemi. Te podziemne po zakończeniu eksploatacji są likwidowane. W kopalniach KGHM proces ten jest ciągły. Mniej więcej tyle wykonuje się nowych wyrobisk ile ich się likwiduje. Nadal podnoszone w tej sprawie zastrzeżenia wydają się, co najwyżej marginalne i nie mogą mieć żadnego znaczenia dla wykonania wyroku TK.
Próba podważenia TK?
Cytowany przez PAP komentarz skarbnika gminy Polkowice, jest co najmniej kuriozalny. Otóż wynika z niego, że władze gminy Polkowice, która ma zwrócić do KGHM 35 milionów złotych, nie zamierzają tego uczynić i sprawę skierują do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Istniejąca w naszym kraju wolność pozwala każdemu do zwracania się, do kogo tylko zapragnie. Dlatego można też zwracać się i do NSA. Logicznie wypada jednak zapytać: po co?
Czy NSA stoi wyżej w hierarchii orzekania niż TK? Przecież nie jest tak. Wyrok TK, jest ostateczny i nic i nikt nie jest w stanie go zmienić. Tak to wynika z art.190 Konstytucji RP, który stanowi, że "Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne".
Wynika z tego, że albo gmina nie zamierza przestrzegać Konstytucji RP, albo jeszcze przed wydaniem prawomocnego wyroku zamierza ją zmienić. Pojawiające się, a przez PAP upowszechniane tego rodzaju sugestie, wydają się absurdalne. Nie są one jednak takie dla gminnych polityków i urzędników. Oni dobrze wiedzą, że w prawie nie takich rzeczy dokonywano, jeżeli tylko znaleziono na to odpowiedni sposób, kompetentnych ludzi i odpowiedni kapitał do ich opłacenia. Ta mało zachęcająca konotacja poszanowaniu prawa w gminach i ich sporach z górnictwem wydaje się być dość powszechna.
Wyciągnąć, ile się da
Gminna zachłanność w stosunku do KGHM wydaje się nie mieć granic. Miedziowy potentat zdając sobie sprawę z potrzeb miejscowej ludności, finansuje wszystko, co jest możliwe i dopuszczalne. Restauruje miejscowe zabytki sakralne, finansuje różne akcje charytatywne, kulturalne i sportowe. Dla tego celu powołał specjalną fundację, która dysponuje funduszem kilku milionów złotych przeznaczonych na ten cel...
Dla gminnych polityków to wszystko mało, co tam miliony złotych, kiedy KGHM obraca miliardami czystego zysku. Trzeba tylko umiejętnie dobrać się do ich kasy, a wtedy wszystkim w gminie będzie się żyło, jak dyrektorom KGHM. Jedną z tych wydawałoby się najskuteczniejszych metod, był podatek od wyrobisk górniczych. Ilustracją tego poglądu był spór gmin z KGHM o wodociągi miejskie. Zbudowany (w czasach PRL) Kombinat Górniczo Hutniczy Miedzi dbał o wszystko, co było potrzebne dla załogi i mieszkańców okolicznych miast wsi i miasteczek. Tak powstał ogromny system ujęć, studni i sieci wodociągów zaopatrujących darmo wszystkich w wodę pitną.
Po roku 1989 KGHM postanowił nieodpłatnie przekazać wszystkie te urządzenia techniczne oraz ich utrzymanie gminom. Te oczywiście nie chciały tego przyjąć. Jak to tak? Dotychczas mieliśmy wodę za darmo i KGHM był zobowiązany nam ją dostarczać. Teraz zaś będziemy musieli zapłacić za wszystkie remonty, za utrzymanie sieci, za zatrudnionych przy tym ludzi. Posypały się protesty. Powoływano się na umowy z czasów PRL. Kilka lat trwały na ten temat debaty, które opierały się o administracyjne decyzje aż na szczeblu wojewódzkim. Ostatecznie jednak KGHM pozbył się niechcianych wodociągów. I tak jest z każdą sprawą, która ociera się o tę firmę.
Grom z jasnego nieba
Nikt, nigdy jakichkolwiek pieniędzy nie zwracał do KGHM. Strumień finansowego zasilania był odwrotny. To KGHM stale dofinansowuje różne gminne przedsięwzięcia. Decyzja o zwrocie przez gminy pieniędzy do KGHM, to jak grom z jasnego nieba. Po pierwsze tych pieniędzy już dawno nie ma. Zostały wydane na piękne ulice, elewacje domów, miejscową infrastrukturę i inne tego rodzaju wydatki, których w żadnej gminie nie brakuje.
Skąd je teraz wziąć?
Są dwie możliwości, albo wysoko oprocentowany kredyt bankowy, albo stuprocentowo podwyższone podatki. Prawdopodobnie zajdzie potrzeba do sięgnięcia do obu tych metod, by pokryć dług. To spowoduje trzęsienie ziemi w gminie, a jej dotychczasowi włodarze raz na zawsze mogą pożegnać się z pełnieniem w niej jakichkolwiek intratnych funkcji. Sprawę pogarsza podejmowanie kolejnych desperackich prób ominięcia wspomnianego wyroku TK. Próby te muszą być podejmowane przez kompetentne i sprawne kancelarie prawnicze, które z tego właśnie tylko żyją.
Stanowczość KGHMTK
Jest godna uznania. Tym bardziej, że przynajmniej na zewnątrz pomiędzy miedziową firmą i samorządami panowała dotychczas idealna zgoda. Nie naruszały jej gminy mając na względzie stałe dotacje do rożnych swoich przedsięwzięć. KGHM też wspierał miejscowe inicjatywy, które służyły zarówno mieszkańcom, jak i pracującym w firmie górnikom. Przede wszystkim jednak kilkusetosobowa kadra kierownicza kombinatu dumna była zarówno ze swojej firmy, jak i z świetnie rozwijającego się jej otoczenia gminnego. Podejmowane próby nadużywania możliwości KGHM akurat się skończyły. Tym bardziej, że ceny surowców nie są rewelacyjne i KGHM musi stanowczo zadbać o każdy milion złotych swoich dochodów.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.