Kilkanaście dni temu, w ciągu kilku zaledwie godzin, w centrum Bytomia zawaliły się aż trzy kamienice. Zdarzenie, jak orzekła Powiatowa Inspektor Nadzoru Budowlanego w Bytomiu, nie miało związku z eksploatacją jedynej bytomskiej kopalni - Bobrek-Centrum. Pomimo tego kopalnia zadeklarowała miastu pomoc przy rozbiórce. Remanent, przeprowadzony w mieście po zawaleniu się budynków wykazał, że na jego obszarze jest nawet 70 obiektów kwalifikujących się do pilnej rozbiórki, które są zdewastowanymi pustostanami, grożącymi w każdej chwili zawaleniem.
- W tej grupie znajdują się też budynki umiejscowione w zasięgu działania kopalni. Nie wolno nam ingerować w rozbiórkę budynków znajdujących się poza naszym obszarem górniczym, natomiast obiekty, które są lub będą pod wpływem działania eksploatacji kopalni, możemy rozebrać. Prawo współfinansowania i współdziałania przy rozbiórce daje nam także zapis umieszczony w ocenie Komisji Ochrony Powierzchni przy WUG, który stanowi, że mamy zbadać wszystkie obiekty narażone na naszą eksploatację pod kątem wstrząsów - naświetla problem dyrektor Leonard Klabis.
Zmiana podejścia
Jeszcze 20 miesięcy temu o takiej współpracy można było tylko marzyć. Gdy w sierpniu 2011 r. z domów w bytomskiej dzielnicy Karb zaczęto wykwaterowywać pierwszych lokatorów, ówczesne władze miasta rozpoczęły w mediach otwartą batalię przeciwko jedynej istniejącej w mieście kopalni. Wprawdzie eksperci powołani do oceny przyczyn pękania budynków wskazywali, że powody takiego stanu rzeczy są złożone, bo zagrożone domy nie miały dylatacji, a czasami nawet fundamentów, magistrat jednak miał pewność: winna jest kopalnia, która dla dobra miasta powinna przestać istnieć. Kompania Węglowa, do której należy jedyna bytomska kopalnia - Bobrek-Centrum, nie uchyliła się od odpowiedzialności. W wyniku zawartej kilka tygodni później ugody do miejskiej kasy trafiło ponad 24,5 mln zł. W dokumencie Kompania Węglowa zobowiązała się m.in. do rozbiórki dotkniętych szkodami budynków i zagospodarowania terenu, a władze Bytomia do niewznoszenia w tym rejonie żadnych obiektów.
Wysoka cena za restrukturyzację
W drugiej połowie XX w. Bytom był jednym z głównych ośrodków życia gospodarczego nie tylko w regionie, ale także w kraju. Jego siła opierała się na przemyśle ciężkim, przede wszystkim wydobywczym. W wyniku restrukturyzacji przemysłu w mieście zamknięto sześć kopalń i dwie huty, zlikwidowano ok. 50 tys. miejsc pracy. Chyba żadne miasto w regionie nie zapłaciło takiej ceny. Jak wskazują lokalni działacze samorządowi, państwo zostawiło miasto samemu sobie, bez systemowego wsparcia. Analizy socjologiczne opisują Bytom jako miasto kurczące się, a według badań zleconych przez Komisję Europejską Bytom należy do najbardziej problemowych miast liczących powyżej 100 tys. mieszkańców we Wspólnocie Europejskiej. Pomysłem poprzednich władz miasta na wyjście z tego impasu było przekształcenie miasta w ośrodek kultury i stworzenie na pokopalnianych terenach centrum tańca. 18 czerwca 2012 r., w wyniku referendum, mieszkańcy miasta odwołali ze stanowiska prezydenta Bytomia Piotra Koja i radę miasta. Pod koniec września, w drugiej turze wyborów, na stanowisko prezydenta wybrany został Damian Bartyla. Od tego momentu relacje kopalni z miastem zmieniły się diametralnie. Prezydent zaopiniował pozytywnie plan ruchu Bobrka-Centrum na lata 2013-2015 i w niemal każdej wypowiedzi podkreśla, że istnienie Bytomia było i jest związane z górnictwem. Kopalnia natomiast przed rozpoczęciem eksploatacji dokładnie analizuje stan techniczny budynków znajdujących się na powierzchni i wykonuje niezbędne naprawy, a dodatkowo deklaruje miastu pomoc w takich wypadkach, jak niedawne zawalenie się trzech kamienic w centrum.
Dyrektor w Radzie Biznesu
Oprócz rozwiązywania bieżących problemów, nowe władze Bytomia starają się patrzeć w przyszłość. Dlatego prezydent powołał Radę Biznesu, gremium doradcze i opiniotwórcze, w której skupione są osoby zarządzające bytomskimi firmami.
Pomysł powołania Rady chwali dyrektor Klabis. - Uzgadniamy rejony, w których nie będziemy eksploatować, sugerujemy kierunki rozwoju przemysłu, dzięki któremu młodzi ludzie mieliby pracę i nie musieli uciekać z miasta. Kolejnym tematem jest model szkolnictwa, postawienie na rozwój poszukiwanych zawodów. Bytom nie stanie się ośrodkiem rozwoju tańca i filozofii, bo miasto od zarania miało inny charakter. Szkolnictwo w mieście powinno być realizacją hasła, że jeśli ktoś potrzebuje fachowca: dekarza, ślusarza czy murarza, na pewno znajdzie go w Bytomiu - argumentuje.
W planach władz miasta jest nie tylko powołanie specjalnej strefy, do której zapraszani będą inwestorzy z całego kraju i z zagranicy, ale przede wszystkim stworzenie dobrych warunków do funkcjonowania już działających w mieście przedsiębiorstw, w tym także kopalni. Jak wyjaśnia prezydent Bartyla, na etapie dopinania jest pięć inwestycji, które przyniosą miastu na początek 200 miejsc pracy. W warunkach obecnego kryzysu nawet taki krok postrzegać należy jako sukces. Według nowej filozofii Bytom ma być miastem, w którym warto inwestować, a władza traktuje podmioty gospodarcze po partnersku. Bartyla mówi wprost, że nie wyobraża sobie powtórki z przeszłości, gdy miasto na łamach mediów walczyło z kopalnią. Dobre relacje służą obu stronom.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Bardzo dobra inicjatywa związku Kadra , niech ucza się inne gminy jak współpracować z największym pracodawcą jakim są kopalnie BRAWO !!