Rio Tinto kaja się przed udziałowcami i prosi o wybaczenie za niesławne dziś przejęcie w 2007 r. kanadyjskiej kompanii górniczej Alcan (słynącej od 1902 r. z produkcji aluminium). Zarazem Rio ma nadzieję, że właściciele "nie przeoczą dobrych kroków, które przez 6 lat poczyniono w kompanii".
Na dorocznym zgromadzeniu wspólników Rio Tinto w Londynie jego przewodniczący Jan du Plessis w imieniu spółki starał się łagodzić nastroje udziałowców, wzburzonych faktem, że ich akcje w ciągu 4 lat po zakupie kompanii Alcan zanotowały w sumie 27 mld dol. strat, co doprowadziło do odejścia poprzedniego prezesa Toma Albanese.
- Z perspektywy widzimy, że projekt przejęcia wymyślono nie tylko w najgorszym momencie, na szczycie cen rynkowych, ale także w ostatnim roku czy dwóch z powodu zmian strukturalnych światowy przemysł aluminiowy poddawany jest potwornej presji - usprawiedliwiał się du Plessis, którego przeprosiny cytuje gazeta www.theage.com.au, a za nią portale górnicze. - Trzeba przyznać, że ta akwizycja miała znacząco ujemny wpływ na wartość akcji i jako nasi właściciele macie całkowite prawo oczekiwać, że zaczniemy w końcu odrabiać straty - mówił du Plessis do rozzłoszczonych akcjonariuszy, delikatnie prosząc, by nie zapominać, że w innych branżach, szczególnie przy wydobyciu rudy żelaza, dobrze wykonano plany.
- Ważne, że zachowaliśmy zrównoważone perspektywy dla wyników kompanii po tych wszystkich 6 latach od przejęcia - chwalił.
W Londynie uaktywniła się jednak grupa wrogo nastawionych akcjonariuszy, których niepokoją tegoroczne zapowiedzi, że Rio Tinto zanotuje kolejnych 14,4 mld dol. straty. Nie ma wątpliwości, że po głosowaniu akcjonariuszy menedżerowie kompanii będą musieli pożegnać się z dotychczasowym systemem długoterminowych bonusów, które im dotąd płacono. Udziałowcy chcą też zmusić zarząd firmy, by związał się z jej wynikami, posiadając dużo większą ilość akcji niż dotąd.
Wyniki głosowania akcjonariuszy w Londynie utrzymywane są w tajemnicy aż do 9 maja, gdy zbiorą się i zagłosują australijscy udziałowcy Rio Tinto w Sydney.
Jak podaje portal theage.com.au, tegorocznym priorytetem Rio Tinto powinno być doprowadzenie do startu komercyjnej produkcji miedzi w mongolskiej kopalni Oyu Tolgoi. Miałoby to nastąpić w czerwcu, ale ustalonemu kalendarzowi grożą spory między Rio a rządem Mongolii, który kwestionuje przedstawiony koszt projektu i stawki podatku akcyzowego za wydobyty surowiec. Chultem Ulann, minister finansów Mongolii, ujawnił, że jego rząd przeprowadził dokładny audyt wydatków kompanii Rio Tinto w mongolskim projekcie. - Sprawdzamy dokumenty finansowe. Nikt nie jest w stanie zrozumieć, jakim cudem planowany budżet przekroczono o 2 mld dol., więc sprawdzamy to - powiedział minister.
Rząd mongolski jest zdania, że Rio ma wobec jego kraju ogromne długi podatkowe za 2012 r. Tymczasem Bank Światowy, który skontrolował budżet Mongolii na 2013 r., odkrył, że rozwijający się kraj zdążył już zapisać po stronie spodziewanych przychodów 303 mln dol. tytułem wpływów podatkowych z kopalni Oyu Tolgoi, które w rzeczywistości ciągle są tematem negocjacji.
Górniczy projekt miedziowy w kopalni Oyu Tolgoi na południu pustyni Gobi jest największym przedsięwzięciem finansowym w dziejach Mongolii. Dochody z kopalni mają pokryć ponad 30 proc. PKB Mongolii, a roczna produkcja miedzi osiągnie prawie pół miliona ton rocznie. Inwestorami są Rio Tinto, Ivanhoe Mines i rząd Mongolii.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.