Dlaczego Rosja nagle przystopowała w Arktyce? Nieoczekiwanie od początku roku przerwano roboty przygotowawcze związane z wydobyciem nafty i gazu ze złóż w Arktyce. Zastój jest dziwny, bo jeszcze w lutym prezydent Władymir Putin podpisał "Strategię rozwoju rejonu arktycznego Federacji Rosyjskiej dla zapewnienia bezpieczeństwa narodowego do 2020 roku", w której jednoznacznie potwierdzono, że władze państwowe i największe rosyjskie kompanie wydobywcze mają wolę zagospodarowania zasobów Arktyki.
Zdaniem Niny Pusenkowej, szefowej Instytutu Gospodarki Światowej i Stosunków Międzynarodowych Rosyjskiej Akademii Nauk, w usiłowaniach Rosjii, by stać się liderem w pozyskaniu węglowodorów Arktyki, podstawową rolę grają motywy polityczne.
- Podbój Arktyki jest z punktu widzenia władz państwowych ekwiwalentem sowieckich programów podboju kosmosu, ktore mają pozwolić Rosji na potwierdzenie swojego statusu supermocarstwa energetycznego - powiedziała Pusenkowa w wywiadzie dla agencji Deutsche Welle, który skomentowano w dziale ekonomicznym rosyjskiego portalu newsru.com.
Inny z naukowców, Leonid Grigoriew, kierownik Katedry Gospodarki Światowej państwowej Wyższej Szkoły Ekonomicznej dostrzegł w pragnieniu Moskwy, by opanować Arktykę, nie tyle przejaw ambicji imperialnych, co raczej strategiczną realizację celów geopolitycznych.
- Rosja jest krajem Północy a nasze dalekie terytoria mogą i powinny być gospodarczo wykorzystane - przekonuje Grigoriew. Przy tym, jak wyjaśnia uczony, naprawdę kluczowa jest tzw. północna droga morska, która stałaby się magistralą wykorzystywaną do transportu ropy naftowej. Z eksploatacją złóż gazu i ropy w Arktyce można natomiast jeszcze nieco poczekać.
Z drugiej strony sama Pusenkowa przyznaje, że rosyjski szelf północny jest największy na świecie (6,2 mln km kw.), ale zarazem najmniej rozpoznany. Złoża węglowodorów na kontynentalnym szelfie Rosji nie przekraczają w sumie 10 proc. jego powierzchni. Dlatego też w perspektywie Arktyka może przynieść Rosjanom równie dobrze bardzo przyjemne niespodzianki, jak i bardzo gorzkie rozczarowania. Tę właśnie niepewność należałoby brać pod uwagę, opracowując strategię wydobycia węglowodorów w Arktyce.
Obecnie eksperci analizują dostępność arktycznej nafty i gazu w porównaniu ze złożami węglowodorów, które wydobywa się w mniej spomplikowanych warunkach. Ropa w najdroższej baryłce na świecie kosztuje ok. 40 dol, podczas gdy koszt jej wydobycia w Arktyce może dochodzić nawet do 100 dol.
Podobnie zagadkowo i niepewnie przedstawia się sytuacja z wydobyciem gazu. Przy zwykłym, konwencjonalnym sposobie jego pozyskania cena tysiąca metrów sześciennych waha się od 20 do 220 dol. Przy eksploatacji z szelfu arktycznego Rosji - widełki rosną od 140 do 430 dol.
Z tych powodów o wiele lepiej wkładać pieniądze nie w podbój Arktyki, ale w zwiększenie efektywności wydobycia z już rozpoznanych i ekploatowanych złóż na terytorium Rosji - konkludują autorzy na portalu newsru.com.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.