Wicepremier Janusz Piechociński w środę, 17 kwietnia, uczestniczył w Warszawie w konferencji inauguracyjnej, która rozpoczyna cykl regionalnych spotkań z samorządowcami różnego szczebla. Cykl ten ma być poświęcony aspektom ochrony środowiska naturalnego w kontekście wpływu technologii poszukiwawczych i eksploatacyjnych gazu z łupków.
Komunikat Polskiej Agencji Prasowej informuje, że w ocenie Piechocińskiego kwestia wydobycia tego gazu wciąż wywołuje napięcia m. in. wśród właścicieli czy użytkowników terenów, na których ma być on wydobywany. W trakcie swojego wystąpienia wicepremier powiedział m.in.:
- Polski sektor energetyczny stoi obecnie przed ogromnymi wyzwaniami. Konieczność znaczących inwestycji w infrastrukturę przesyłową, znaczne uzależnienie od zewnętrznych dostaw gazu ziemnego i ropy naftowej, jak również zobowiązania i nasze ambicje w zakresie ochrony środowiska - w tym ochrony klimatu - zmuszają nas do podjęcia zdecydowanych działań w celu uniknięcia pogorszenia się sytuacji w zakresie bezpieczeństwa energetycznego i konkurencyjności gospodarki. W tym kontekście rozpoczęcie wydobycia gazu łupkowego ma dla Polski szczególne znaczenie... Od wielu lat prowadzimy politykę dywersyfikacji źródeł i dróg dostaw energii. Zwiększenie wydobycia krajowego gazu przyczyni się do złagodzenia zależności od obcych dostaw, szczególnie z kierunku wschodniego, co z kolei pozwoli osiągnąć wyższy poziom bezpieczeństwa energetycznego. Odpowiedni poziom tego bezpieczeństwa - w tym w szczególności bezpieczna i stabilna podaż gazu ziemnego - umożliwi stopniową modernizację sektora energetycznego w kierunku niższej emisyjności gazów cieplarnianych. Zwiększenie udziału gazu ziemnego w produkcji energii elektrycznej jest bowiem najtańszym, de facto jedynym możliwym sposobem ograniczania emisji CO2.
Szczególne znaczenie?
Trzeba przyznać, że bardzo niezręcznie jest polemizować z szefem polskiej gospodarki o elementarnych sprawach dotyczących eksploatacji gazu łupkowego. Jest to tym bardziej krępujące, że nasze elity polityczne, będące z wykształcenia historykami, kulturoznawcami i archeologami, nie bardzo chyba rozumieją, o czym mowa.
Czy politycy muszą znać się na wszystkim? Nie muszą, bo nie jest to nawet możliwe. Polityk musi jednak posiadać jedną szczególną cechę, która czyni go politykiem. Ma znać się na ludziach. Co to znaczy? To znaczy, że ma wiedzieć, kto jest dobrym fachowcem w swojej dziedzinie, a kto tylko udaje, że nim jest. Jeżeli postawi na tych, którzy udają fachowców, skutki tego są właśnie takie jak w wystąpieniu wicepremiera. Twierdzi on, że wydobycie gazu łupkowego ma dla Polski szczególne znaczenie. Z czego wynika to "szczególne znaczenie", nie wiadomo. Jeżeli chodzi o jego pozytywną stronę, to na razie znaczenie to jest żadne, bo jest zbyt duża ilość niewiadomych i pewne rozwiązanie tego równania jest w tej chwili niemożliwe.
Przede wszystkim nie wiadomo, ile mamy tego gazu. Czy są to złoża ogromne liczone w bilionach metrów sześciennych, czy też przeciętne, o zasobach liczonych w miliardach, czy całkiem małe zawierające miliony metrów gazu z łupków? Póki ta podstawowa kwestia nie zostanie jednoznacznie ustalona, póty wszelkie dywagacje o gazie łupkowym i jego wykorzystaniu w polskiej gospodarce pozbawione są sensu.
Za niechlubnych czasów PRL obowiązywał w tej sprawie zakaz wszelkich inwestycji i ich planowania bez ustalenia zasobów kopaliny. Zakaz ten został wprowadzony przez fachowców, którzy przenieśli go jeszcze z gospodarki II RP. Teraz pełna liberalizacja daje pod tym względem nieograniczone możliwości do wszelkiego rodzaju spekulacji na najwyższym szczeblu. Wicepremier przez analogię powołuje się na USA, gdzie gaz łupkowy zrewolucjonizował tamtejszą gospodarkę. Przecież każdemu, kto posiada choćby minimalną wiedzę na ten temat, wiadomo, że USA to nie Polska. I nie chodzi tu o ustrój polityczny, tradycje demokracji i inne osiągnięcia gospodarcze, społeczne i mocarstwowe tego państwa, ale przede wszystkim o to, że kontynent amerykański ma całkiem inną budowę geologiczną niż europejski, a szczególnie obszar Polski różni się pod tym względem w sposób diametralny od USA.
Wreszcie, badania i poszukiwania gazu łupkowego wloką się niemiłosiernie. Już siedem lat na najwyższym szczeblu państwowym trwają dywagacje na ten temat i dalej nic nie wiadomo. Jest wielce prawdopodobne, że było to pod tym względem siedem lat tłustych. Teraz nadciąga kryzys ekonomiczny i coraz trudniej będzie pozyskać krajowy i zagraniczny kapitał dla niepewnych poszukiwań gazu łupkowego w Polsce.
Bezpieczeństwo energetyczne
Polska pod względem bezpieczeństwa energetycznego mieści się w ścisłej czołówce państw Unii Europejskiej. W zależności od klasyfikacji zajmuje pod tym względem drugie miejsce po Danii, która więcej energii wytwarza niż zużywa. Trzecie miejsce zajmuje Wielka Brytania, a po niej, na czwartym miejscu, są Czechy. Polska pod tym względem, dzięki zasobom węgla kamiennego, stoi na uprzywilejowanej pozycji wśród państw unijnych, co wielokrotnie podkreślał były wicepremier Waldemar Pawlak. Są to dane i wskaźniki obiektywnie publikowane w pracach naukowych i niezależne od stanowiska politycznego i personalnego.
W tym kontekście troska o bezpieczeństwo energetyczne Polski jest zawsze potrzebna, ale nie można w tej kwestii ani dramatyzować, ani też stawiać przed koniecznością podejmowania w tej sprawie ryzykownych i wątpliwych kierunków alternatywnych. Niewątpliwie jednym z nich jest mitologizacja gazu łupkowego, którego realnie jeszcze nie ma i nie wiadomo, czy w ogóle jeszcze będzie. Chodzi w tej sprawie o umiar i powściągliwość polityków, gdy idzie o stawianie na nowe, jeszcze niesprawdzone i niewdrożone technologie. Wywołuje się w ten sposób histerię polityczną wokół bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju, czemu politycy mający "wizje" usiłują na ogół wirtualnie zapobiec.
Tymczasem nie ma czemu zapobiegać. Polska jest pod tym względem najmniej uzależnionym krajem UE. Zdziwienie budzi fakt, że pozostałe 26 krajów UE, mających pod tym względem dużo gorsze warunki bezpieczeństwa energetycznego niż Polska, jakoś nie postrzega swojej sytuacji w czarnych barwach, ani nie stwarza złudnych perspektyw zabiegania o swoje bezpieczeństwo energetyczne. Póki co węgiel kamienny i brunatny są podstawą naszego bezpieczeństwa energetycznego i tym trzeba zająć się w pierwszym rzędzie na szczeblach drabiny państwowej.
Emisja CO2
Wicepremier usiłuje oprzeć przyszłość polskiej energetyki na gazie ziemnym. Świadczy o tym jego końcowa wypowiedź na ten temat:
- Zwiększenie udziału gazu ziemnego w produkcji energii elektrycznej jest bowiem najtańszym, de facto jedynym możliwym sposobem ograniczania emisji CO2.
Jest to stwierdzenie wielce wątpliwe. Przede wszystkim dlatego, że cała europejska konstrukcja ograniczenia emisji dwutlenku węgla wymierzona jest w polską energetykę, opartą na węglu kamiennym. Jej naukowe podstawy są niewiarygodne i niezgodne z wynikami badań geologicznych zajmujących się klimatem Ziemi. I nie chodzi tu tylko o polską naukę geologii, tego samego zdania są bowiem międzynarodowe gremia geologiczne, podręczniki oraz wybitni uczeni. Owszem, inni są za, ale to przede wszystkim klimatolodzy, którzy robią na tym doskonały biznes.
To, że polski wicepremier, odpowiedzialny za sytuację górnictwa węgla w naszym kraju, opowiada się za ograniczeniem jego roli, pozostawiam bez komentarza. Przypomnieć tylko trzeba, że w ogóle najtańszym źródłem energii w Polsce jest węgiel brunatny, a nie z gaz, którego jeszcze nie ma. Można zapytać, o co chodzi w tej wypowiedzi. Czy chodzi o ograniczenie emisji dwutlenku węgla za wszelką cenę? Czy chodzi w niej o podkreślenie, że energia z gazu łupkowego będzie najtańsza? Bo taka sugestia też z niej wynika.
Gaz ziemny w produkcji energii elektrycznej jest o około 30 proc. droższy od energii produkowanej z węgla. Energia produkowana z gazu łupkowego, którego wydobycie jest dużo droższe niż ze złóż klasycznych, będzie zatem jeszcze droższe. Czy jesteśmy najbogatszym krajem świata, aby pozwalać sobie na podobne ekstrawagancje cenowe w produkcji energii elektrycznej?
Korzyści, czy straty?
Wicepremier twierdzi, że w Polsce przewiduje się cały szereg korzyści związanych z wydobyciem gazu łupkowego. Czy korzyści te będą, to się jeszcze okaże. Może być również tak, że jego eksploatacja będzie droższa od gazu pochodzącego z importu. Kto wtedy pokryje różnicę w cenie? Polskie przysłowie mówi na ten temat, że lepszy wróbel w garści (węgiel) niż kanarek (gaz łupkowy) na dachu.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.