Jedni twierdzą, że czeka nas zagłada. Inny pukają się w czoło. Naukowcy jednak apelują: ostrożności nigdy za wiele. Efekt Carringtona może wystąpić, lecz nie musi. Prawdopodobieństwo wystąpienia tego zjawiska jest mimo wszystko większe aniżeli wpływ CO2 wytwarzanego przez człowieka na zmiany klimatyczne.
Efekt Carringtona to silne burze elektromagnetyczne i wyładowania pola magnetycznego, spowodowane wzmożoną aktywnością Słońca. Przestają wówczas działać wszystkie urządzenia elektryczne. Takie zjawisko miało już miejsce 150 lat temu. Opisał je brytyjski astronom Richard Carrington. Wybuchy na słońcu spowodowały wyrzut ogromnej ilości zjonizowanej plazmy, która dotarła do ziemskiej atmosfery, wywołując gwałtowne wahania pola magnetycznego. Awarii uległ wówczas telegraf.
- Pole magnetyczne indukuje w sieci prąd stały. Jego duże natężenie jest w stanie zniszczyć instalacje energetyczne, systemy łączności, całą elektronikę. Zagrożone mogą być nawet osoby ze wszczepionym rozrusznikiem serca - wyjaśnia prof. Adam Gierek, eurodeputowany.
To właśnie on przed ponad dwoma laty zapytał na forum Parlamentu Europejskiego Maire Geoghegan-Queen, komisarz ds. nauki, badań i innowacji, czy Europa jest przygotowana na wystąpienie efektu Carringtona.
- Usłyszałem, że na badania pogody kosmicznej przeznaczono ponad 20 milionów euro. Same badania to jednak nie wszystko. Transformatory nie są przecież zabezpieczone na wypadek nagłego uderzenia prądu. Potrzebne są inwestycje, które pozwolą wyłączyć narażone urządzenia, aby zapobiec ich uszkodzeniu. Co to jest blackout, już dobrze wiemy. Kilka lat temu w rejonie Szczecina śnieg spowodował zniszczenie kilku sieci elektrycznych. Przestały działać kasy, bankomaty, nagle zamarło życie. W ubiegłym stuleciu Kanadę i USA spotkały już dwa blackouty, spowodowane podobnymi zjawiskami - mówi prof. Adam Gierek. Przyznaje też ze zdziwieniem, że wyznający klimatyczną religię urzędnicy z Brukseli jakoś mało interesują się kwestią efektu Carringtona.
- Ja zainteresowałem się problemem, bo wiąże się on właśnie z dogmatem o wpływie CO2 na klimat. Wielokrotnie pytałem unijną komisarz Connie Hedegaard, dlaczego przy tak ważnych decyzjach, które mają wpływ na rozwój gospodarki, nie powołuje naszej, europejskiej grupy badawczej, a jedynie opiera się na ogólnikowych stwierdzeniach działającego przy ONZ panelu polityczno-naukowego IPCC. Zawsze w odpowiedzi słyszałem, że to nie ma sensu. Widać wystarczy przekonanie polityczne, a cała prawda to już kwestia drugorzędna - zwraca uwagę polski eurodeputowany.
Zdaniem ekspertów w razie wystąpienia efektu Carringtona Polska będzie mniej narażona na jego bezpośrednie skutki ze względu na swoje położenie geograficzne. Im bliżej biegunów, tym straty mogą być większe. Jednak w przypadku wystąpienia tego zjawiska pierwsze przestaną funkcjonować łącza satelitarne, a to może się okazać druzgocące dla światowej gospodarki.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Ogromne zaspy śniegu, które widzę z okna uświadomiły mi, że nadchodzi efekt cieplarniany. :) A to nie koniec opadów !!!