Na stronie internetowej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów pojawił się komunikat, w którym rząd przedstawia swoje pomysły na poprawę sytuacji na rynku pracy. Co ciekawe, na pierwszym miejscu listy pojawia się zapowiedź zmiany, która była głównym powodem wtorkowego (26 marca) strajku generalnego na Śląsku.
"Okres rozliczeniowy czasu pracy wydłużamy z obecnych nie więcej niż 4 miesięcy do maksymalnie 12 miesięcy. Dzięki temu pracodawca mając mniej zleceń ograniczy czas pracy pracowników np. do 7 godzin dziennie i wcześniej puści ich do domu. Kiedy pojawi się więcej zamówień, załoga zostanie w pracy odpowiednio dłużej. Ważne, żeby wszystko sumowało się w 12-miesięcznym okresie rozliczeniowym" - czytamy w komunikacie.
Na tym nie koniec zmian. "Wprowadzamy również ruchomy czas pracy. Pracownicy będą mogli zaczynać pracę np. w poniedziałek o godzinie 8.00 rano, we wtorek i w środę o 11.00, a w czwartek i piątek znów o 8.00. Dajemy też możliwość rozpoczynania pracy np. między godziną 8.00 a 11.00. To szczególnie ważne we wszystkich publicznych instytucjach, ale i w całym sektorze usługowym" - czytamy dalej.
Jeśli zmiany te są - wedle rządu - takie pozytywne, to co nie podoba się w nich związkowcom?
- Propozycje są skrajnie liberalne i jeśli wejdą w życie, pracownik nie będzie miał nic do powiedzenia, a nadgodziny - które mają być płatne - przestaną formalnie istnieć - wyjaśnił portalowi górniczemu szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz jeszcze przed strajkiem generalnym.
Związkowcy podczas strajku podnosili też temat zwiększenia płacy minimalnej. Obecnie wynosi ona w Polsce 1600 zł brutto czyli 382 euro. Dla porównania podajemy dane dla niektórych państw europejskich z roku 2012: w Irlandii było to 1499 euro, w Luksemburgu z 1673 euro, w Holandii - 1398 euro, w Wielkiej Brytanii - 1207 euro, a np. w Hiszpanii już tylko 633. Mniej niż w Polsce kwota ta wynosi np. w Czechach - 324 euro, Słowacji - 308 euro, w Estonii - 278 euro, czy w Bułgarii - 117 euro (źródło: strefabiznesu.pomorska.pl).
Premier uważa jednak, że jej nadmierne podnoszenie nie jest dobre z punktu widzenia rynku pracy.
- Najważniejsze jest tworzenie miejsc pracy, a cześć związkowych postulatów nie sprzyja osobom bezrobotnym. Przykładem jest tu postulat nadmiernego podwyższenia płacy minimalnej, rezygnacja z uelastycznienia czasu pracy, czy dyskusja o powrocie do emerytur pomostowych - podkreślił Donald Tusk w trakcie konferencji po strajku.
Więcej na temat propozycji rządu: KPRM.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Pora już nadeszła, aby Polskę odsolidaryzować. Mam już dość takiego prosolidarnościowego gospodarzenia.
? (maskara) za niedługo bedzie gorzej niż u japońców, człowiek urodził sie w tej polsce żeby robić, a nie po to pracować żeby żyć. Półgłówki