Nowe regulacje prawne, które mogą wejść w życie w przyszłym roku, mogą sprawić, że rentowność takich inwestycji spadnie. Mimo tego zagrożenia Polska Grupa Energetyczna chce przejąć farmy wiatrowe o mocy ponad 600 MW od duńskiej Dong Energy. Do sfinalizowania transakcji brakuje jeszcze tylko zgodę UOKiK.
- Business case, który liczyliśmy, z naszego punktu widzenia i naszych obliczeń jest opłacalny. Nie wiemy, jakie będzie rozwiązanie ani tego małego "trójpaku", ani dużego. Premier Janusz Piechociński obiecał do końca marca przedstawić rozwiązania dotyczące "dużego trójpaku", czyli ustawy o odnawialnych źródłach energii. Na dzień dzisiejszy te projekty, według naszych wyliczeń, są opłacalne - uważa Krzysztof Kilian, prezes PGE.
Duńska Dong Energy, jedna z wiodących grup energetycznych w Europie Północnej, zapowiedziała w swoim komunikacie, że inwestycje wiatrowe na lądzie nadal będą istotne dla firmy, jednak zamierza skoncentrować się na projektowaniu, budowie i eksploatacji farm wiatrowych offshorowych, czyli stawianych na morzu.
- Wspólnie z Energą przejęliśmy aktywa, które należały do Donga. Ale żeby mówić o wszystkich sprawach inwestycyjnych, musimy uzyskać zgodę Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ta zgoda jest niezbędna, żeby sfinalizować transakcję. I wtedy będę mógł się wypowiadać o tym, co będziemy tam robić - wyjaśnia Krzysztof Kilian.
Uzyskanie zgody UOKiK i tym samym finalizacja transakcji powinna nastąpić w ciągu najbliższych miesięcy.
Na podstawie umowy PGE nabędzie działające farmy wiatrowe o zainstalowanej mocy 60,5 MW, z zabezpieczonym kontraktowo odbiorem energii i certyfikatów oraz pakiet projektów o planowanej mocy około 555 MW, w tym 130 MW projektów będących w zaawansowanym stadium rozwoju. Energa Hydro Sp. z o.o. nabędzie zaś farmę wiatrową o zainstalowanej mocy 51 MW oraz portfel projektów wiatrowych o łącznej planowanej mocy około 220 MW. Wartość całej transakcji wyniesie około 1 mld zł.
W projekcie ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) znajduje się zapis o obniżeniu wartości świadectwa pochodzenia dla obecnie działających i nowych farm wiatrowych z 1 do 0,9 certyfikatu. Resort gospodarki przygotowujący projekt proponuje także, by nie było waloryzacji opłaty zastępczej (o wskaźnik inflacyjny), chce też ograniczenia ceny energii elektrycznej z OZE. To wszystko ma sprawić, że stawianie farm wiatrowych przestanie być opłacalne - alarmują przedstawiciele branży.
- Nasze dalsze inwestycje uzależnione są w dużym stopniu od zapisów w finalnej wersji ustawy. Analizując te z projektu ustawy z października 2012 roku nie patrzymy w przyszłość z optymizmem - komentuje Robert Macias, członek zarządu RWE Renewables Polska.
- Proponowany system wsparcia z ostatniej wersji ustawy nie zapewnia oczekiwanego zwrotu z zainwestowanego kapitału. Nawet dla farm wiatrowych o ponadprzeciętnych warunkach wiatrowych rzędu 2,5 tys. godzin produktywności netto i niskich nakładach inwestycyjnych w wysokości 1,5 mln euro/MW - dodaje Arkadiusz Sekściński, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.