Mszą świętą odprawioną 6 lutego w kościele p.w. św. Jacka oraz uroczystościami pod tablicą upamiętniającą ofiary tragedii uczciła społeczność Bytomia 90. rocznicę katastrofy rozbarskiej. W tym największym na Górnym Śląsku wypadku w kopalni zginęło 145 osób.
Mszę intencji poległych górników celebrował biskup Jan Wieczorek. Po mszy, procesja z obrazem św. Barbary, pochodzącym z cechowni kopalni Rozbark, przeszła na cmentarz przy ulicy Leopolda Staffa, gdzie znajduje się tablica upamiętniająca nazwiska poległych górników.
- Obraz świętej Barbary pamięta wydarzenia sprzed 90 lat. To pod nim, w cechowni, po zakończeniu akcji ratowniczej, składano ciała ofiar katastrofy. Po likwidacji kopalni Rozbark obraz został przeniesiony do kościoła pod wezwaniem św. Jacka w Bytomiu - opowiada Leonard Klabis, dyrektor Bobrka-Centrum, jedynej obecnie kopalni w mieście.
Podczas uroczystości kwiaty pod tablicą złożyli Damian Bartyla, prezydent Bytomia, reprezentacje górniczych związków zawodowych oraz dyrekcja kopalni Bobrek-Centrum wraz z Andrzejem Pakurą, dyrektorem Biura BHP w Kompanii Węglowej. O oprawę muzyczną tej wzruszającej uroczystości zadbała orkiestra Bytom.
90. rocznica tragedii rozbarskiej minęła 31 stycznia. W katastrofie, do której doszło w kopalni Heinitz (od 1945 r. Rozbark), zginęło wówczas 145, a rannych zostało 50 górników. Przyczyną katastrofy był wybuch pyłu węglowego, do którego doszło w pokładzie 419 na poziomie 620. Zainicjował go górnik wykonujący roboty strzałowe, który chcąc przyspieszyć pracę, przed zapaleniem lontu nie zrosił wodą pyłu węglowego zalegającego w przodku i jego sąsiedztwie. Po pierwszym wystrzale pył węglowy zbił się w obłok o wysokim stężeniu wybuchowym. Drugi wystrzał zapalił obłok płomieniem eksplozji, dając początek reakcji łańcuchowej. Fala wybuchu przeniosła się wzdłuż wyrobisk o długości 4200 m, zabijając 23 ludzi. Jej siła była tak wielka, że zrywała skrzynie wozów kopalnianych z podwozi i wyginała tory. Wybuch dotarł do szybu wlotowego Barbara uszkadzając jego urządzenia. Wybuch wywołał pożar, który objął północne pole eksploatacyjne w pokładzie 419. Szybkość rozprzestrzeniania ognia zaskoczyła górników ginących w płomieniach i dymach pożarowych. W pierwszym momencie nikt na powierzchni kopalni nie wiedział, że na dole szaleje żywioł, do momentu, gdy gazy pożarowe osiągnęły poziom 660 m. i nad wylotem szybu Lompa zaczęła unosić się chmura dymu. Dotarcie do pożaru trwało 7 godzin, a cała akcja zakończyła się po dwóch dniach. Po katastrofie zniszczone wyrobiska odbudowywano 14 miesięcy. Oprócz 23 górników, którzy zginęli w epicentrum wybuchu, kolejnych 102 zginęło na poziomie 540 m i międzypoziomie 620 m, a 16 na poziomie 660 m. W akcji zginęło też 4 ratowników. Po tragedii rozbarskiej w kopalniach powszechnie zaczęto stosować pył kamienny w celu zmniejszenia palności pyłu węglowego. To technika stosowana po dzień dzisiejszy.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.