Coraz więcej samorządów na węglu buduje swoje programy ograniczania niskiej emisji. Niedawno głośny stał się pozew rybniczanina, wytoczony państwu z powodu paskudnego powietrza nad miastem. Dla odmiany tyszanie z problemem niskiej emisji zmierzyli się - z doskonałymi rezultatami - już kilka lat temu. Nawet w nieprzychylnej dla węgla Europie opalane tym paliwem niskoemisyjne kotły są dopuszczone do stosowania w unijnych krajach.
Technologie te - notabene wspierane wówczas przez europejski program pomocowy PHARE - pojawiły się w Polsce w połowie lat 90. ubiegłego stulecia. Obok spełniania wysokich norm emisji toksycznych substancji do powietrza, ich niekwestionowanym walorem jest wysoka, przekraczająca 80 proc. sprawność. W konsekwencji tego typu kotły gwarantują najniższe koszty wytwarzania ciepła. Według zestawienia Leona Kurczabińskiego, dyrektora Zespołu Strategii Sprzedaży w Katowickim Holdingu Węglowym, wynoszą one - zależnie od cen węgla, kosztów jego transportu do odbiorcy oraz wielkości instalacji - w granicach 34-44 zł za uzyskanie
1 GJ (gigadżula) ciepła. W przypadku stosowania gazu ziemnego w grę wchodzi już 80-101 zł, zaś oleju opałowego - około 103 zł za tenże 1 GJ. Przy tym konstrukcja takich nowoczesnych jednostek węglowych i stopień ich automatyzacji zapewniają wysoki już komfort obsługi. W przypadku tych mniejszych, obliczonych na potrzeby domu jednorodzinnego, wystarczy uzupełniać w nich węgiel raz na 3-5 dni.
Rękojmią atesty
Krajowi producenci oferują kotły o mocy od 10 do 2000 kW. Szczególnie - zdaniem dr. Kurczabińskiego - zalecane są konstrukcje bezrusztowe, tj. retortowe z atestami jednostek badawczych z zakresu sprawności cieplnej i emisji. Chodzi o atest energetyczny oraz znak bezpieczeństwa ekologicznego. Ceny takich węglowych jednostek o mocy w granicach 15-25 kW, a więc na użytek przeciętnego gospodarstwa, wahają się od 6,8 do 8,1 tys. zł.
Tak zwane kwalifikowane paliwa węglowe o wysokiej kaloryczności, niskiej zawartości zanieczyszczeń oraz wielkościach ziarna przystosowanych do spalania w kotłach retortowych mają już w swojej ofercie wszystkie największe firmy górnicze. Jest zrozumiałe, że dyrektor Kurczabiński najchętniej odwołuje się do ekoretu i eko-finsu, a więc produktów Katowickiej Grupy Kapitałowej. Ale także dlatego, że te gatunki paliw zastosowano w realizacji najbardziej spektakularnego dotąd programu ograniczania niskiej emisji w Tychach. Przypomnijmy, że w I etapie zainstalowano tam - głównie w peryferyjnych rejonach miasta - 1500 niskoemisyjnych kotłów węglowych, po czym w II etapie 800 dalszych.
W miastach i kurortach
Właśnie doświadczenia z Tychów wyraźnie pobudziły upowszechnianie się zbliżonych operacji, m.in. w Bieruniu, Bojszowach, Lędzinach, Imielinie, Goczałkowicach, Tarnowskich Górach, Piekarach Śląskich, miastach i gminach Beskidu Śląskiego i Żywiecczyzny, ale też poza naszym regionem. Co ciekawe, niskoemisyjne kotły o większych mocach znalazły też zastosowanie w obiektach komunalnych i lokalnych ciepłowniach, w tym w szkołach, szpitalach i domach wczasowych. Obok wielu dużych miast, takie instalacje można znaleźć w wielu kurortach i centrach turystycznych - Busku-Zdroju, Kościerzynie, Władysławowie, Pucku...
Kontrast emisji substancji toksycznych do atmosfery z archaicznych, niskosprawnych kotłów oraz nowoczesnych jednostek węglowych zdumiewa. Dla domu o powierzchni do 200 m kw. - jak wykazały weryfikacyjne badania w Tychach - została ona zredukowana przeszło 14-krotnie, czyli z mniej więcej 1355 do około 92 kg rocznie. Tymczasem tego rodzaju nowoczesnych instalacji jest już w kraju kilkadziesiąt tysięcy i barierą ich dalszego rozwoju staje się powoli podaż wysokiej jakości kwalifikowanych paliw.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.