Rozmowa z Dariuszem Magnerem, górnikiem kombajnistą i ratownikiem górniczym w kopalni Halemba-Wirek w Rudzie Śląskiej.
Jak z perspektywy minionych 10 lat ocenia Pan swoją pracę w kopalni?
Przede wszystkim ubyło górników. Załogi jest mniej o połowę, a wydobycie węgla podobne. To świadczy o ogromnym postępie technologicznym, z jakim mieliśmy i wciąż mamy do czynienia. Pojawiły się nowoczesne maszyny, łatwiejsze w obsłudze. Gdyby ktoś 26 lat temu powiedział mi, że dożyję czasów, kiedy kombajnem będzie można sterować przy pomocy pilota, uznałbym to za żart.
Jak pracuje się naszpikowanym elektroniką kombajnem za grube miliony złotych? Traktuje go Pan delikatnie?
Powiem inaczej. To dobrze, że kombajn jest nowoczesny, ale nie można zapominać, że został zaprojektowany do pracy w trudnych górniczych warunkach. Jak trzeba pojechać ostro, to się jedzie i robi tak, żeby było dobrze. (śmiech)
Czuje Pan też poprawę w dziedzinie bezpieczeństwa?
Jak najbardziej. Przede wszystkim maszyny i urządzenia są tak zaprojektowane, by zapewnić górnikowi maksymalne bezpieczeństwo. Poza tym daje się odczuć ogromną presję na przestrzeganie przepisów bhp. Sprzęt ratowniczy też staje się coraz doskonalszy. W ostatnich kilku latach stacja ratownicza wyposażona została w precyzyjne urządzenia pomiarowe, o których kiedyś mogliśmy jedynie pomarzyć. Wraz z przejęciem kopalni przez Kompanię Węglową zwiększył się z pewnością komfort pracy i samo podejście do produkcji. Wszystko jest dokładnie przemyślane i zaplanowane.
A jak zmienili się w tym czasie ludzie?
W końcu zaczęto przyjmować młodych. Są ambitni, chcą podnosić swoje kwalifikacje. Kompania Węglowa umożliwia im kształcenie, pokrywając koszty z tym związane. Ja też skorzystałem z okazji. Zdobyłem kwalifikacje kombajnisty chodnikowego i ścianowego, rabunkarza, operatora zestawów i wiertacza. Sześć lat temu trafiłem do ratownictwa i nie żałuję. To była decyzja podyktowana chęcią podjęcia nowego wyzwania.
Wzrosła też kultura samej pracy?
Wyraźnie. Poziom wykształcenia ma na to ogromny wpływ. Nade wszystko ludzie cenią sobie pracę, a jeszcze niedawno potrafili rzucić ją w trzy dni. Ja cieszę się, że przetrwała górnicza solidarność. Jeden drugiemu chętnie pomaga. Ludzie są w stanie zrobić więcej niż do nich należy. To bardzo ważna cecha.
Istnieje Pana zdaniem szansa na to, by górniczy fach odzyskał dawny prestiż?
To się już dzieje. Na powrót książeczek "G" nie ma co liczyć, ale sam fakt, że jest się zatrudnionym przez tak silnego pracodawcę, jak Kompania Węglowa, pozwala czuć się bezpiecznie, a zarazem nobilituje. Ojcowie, którzy już poszli na emeryturę, zachęcają teraz swoich synów, żeby podejmowali zatrudnienie w kopalni. Trudno im się dziwić, bo kto teraz daje pracę, jak nie górnictwo? W tej branży młodzi mają przyszłość, opłacane składki, mogą spokojnie założyć rodzinę, realizować własne plany. Prawda jest taka, że moja kopalnia staje się firmą pokoleniową. Jestem tego świadkiem.
Czytaj więcej na specjalnej jubileuszowej podstronie w portalu górniczym nettg.pl.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.