Samorządy, z obawy przed narastającym buntem mieszkańców, na własną rękę próbują ograniczać budowę elektrowni wiatrowych - informuje Dziennik Gazeta Prawna.
W ponad 400 miejscowościach organizowane są protesty lokalnych społeczności przeciwko budowaniu w gminach instalacji wiatrowych. Przybierają one różne formy - od konferencji na temat ich zgubnego wpływu na zdrowie ludzi po pikiety pod urzędami.
Coraz więcej gmin zaczyna poważnie traktować skalę protestów. W grudniu do rządu i parlamentarzystów trafiło pismo pięciu starostów z woj. warmińsko-mazurskiego, w którym przestrzegają przed "żywiołowym i coraz bardziej masowo narastającym niezadowoleniem społecznym" związanym z instalacjami wiatrowymi.
Jacek Malak z organizacji Stop Wiatrakom uważa, że na inwestycje wiatrakowe decydują się przede wszystkim gminy, które nie mają pieniędzy i liczą na zastrzyk gotówki od inwestora.
Branża odpiera zarzuty. "Przepisy są bardzo rygorystyczne, bierze się pod uwagę efekt cienia czy normy hałasu. Odgórne ograniczanie lokalizacji wszystkich wiatraków nie służy ani inwestorom, ani dobru mieszkańców" - mówi Piotr Biniek z Polskiego Stowarzyszenia Energii Wiatrowej.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.