Dzień 21 grudnia nie przyniósł, jak na razie, żadnych zjawisk mogących zwiastować koniec świata lub jakąkolwiek globalną katastrofę.
Można co prawda stwierdzić, że dzień się dopiero rozpoczął i nie ma co chwalić go przed zachodem słońca. Z tym, że słońce już zaszło... w niektórych miejscach.
W chwili, gdy w Polsce dopiero wychylało się ono nad horyzont (a przypomnijmy, że z racji wypadającego przesilenia zimowego było to najpóźniej z wszystkich dni w roku), na wschodnich krańcach Australii, czy np. w Nowej Zelandii już zachodziło.
Aktualna wersja końca świata prognozowana jest wg kalendarza Majów, który rzekomo 21 grudnia 2012 r. dobiega końca. W ostatnich latach zagładę Ziemi wieszczyli już jednak m.in. Howard Camping czy np. badacze przepowiedni bułgarskiej jasnowidzki Baby Wangi. Jak widać, przepowiednie były raczej mało precyzyjne.
Co ciekawe, cywilizacja Majów, której przypisuje się zdolność przewidywania przyszłości (bo tak przecież trzeba traktować przepowiednie), nie znała koła (tzn. jego mechanicznego zastosowania). Choć słynny kalendarz ma kształt okręgu, Majom nie przyszło do głowy, że przedmioty w tym kształcie mogą np. pomóc w transporcie surowców potrzebnych przy budowie piramid. Kolejną ciekawostką jest potoczne nazywanie Majów i ich kalendarza "starożytnymi", podczas gdy używany był od III lub IV wieku naszej ery.
Media z całego świata donoszą jednak wciąż o rosnącym napięciu i niepokoju wśród ludzi. Naprzeciw tym nastrojom wychodzą naukowcy i rządy państw. NASA udostępnia film, w którym obala wszystkie potencjalne scenariusze zagłady (nasa.gov/2012). Oświadczenia przekonujące o tym, że końca świata 21 grudnia nie będzie wydały rządy USA, Rosji, a nawet polskie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
bo nie bedzie