Czy to możliwe, aby cele klimatyczne przewidziane w 2020 r. osiągnąć już teraz? Niemcy udowodniają, że jak najbardziej. W Berlinie trwa konferencja poświęcona nowej polityce energetycznej Niemiec.
Dziennikarze z polskich mediów uczestniczą w spotkaniach poświęconych rozwojowi odnawialnych źródeł energii i rozmawiają z ekspertami odpowiedzialnymi za budowanie nowego modelu energetycznego państwa.
W niemieckim powiecie Barnim, leżącym w Brandenburgii, z osiąganiem celów klimatycznych pospieszono się o całe dziewięć lat. Liczne inwestycje w infrastrukturę miejską sprawiły, że efektywność energetyczna wzrosła w ciągu minionych dwudziestu lat o 20 proc. Aż o 30 proc. zwiększyła się produkcja energii ze źródeł odnawialnych. Natomiast redukcja dwutlenku węgla poszybowała w górę nawet o 47 proc. Realizowane są kolejne inwestycje. W 2007 r. zainstalowano pierwszą obywatelską instalację solarną w Eberswalde. Na dachu ratusza zamontowano ogniwa o mocy 12 kW. Spółdzielnia mieszkaniowa WHB GhbH dostarcza ciepło do ogrzewania i podgrzewania wody pięciuset gospodarstwom domowym. Właścicieli domków jednorodzinnych przekonano do stosowania solarów.
Niemieckie samorządy prześcigają się w pomysłach na energooszczędzanie. Biogazownie pojawiają się, jak grzyby po deszczu. Z wiatrakami bywa gorzej, napotykają na społeczny sprzeciw, ale jeśli przyzwolenie jest, natychmiast podejmuje się decyzje o ich instalowaniu. Nadwyżki energii, zwłaszcza latem, odprowadzane są do sieci centralnej. Bywa jednak, że słońce chowa się za chmurami, a wiatru jak na lekarstwo. Co wówczas?
- Energetyka odnawialna jest na razie doskonałym rozwiązaniem dla gmin oraz małych i średnich przedsiębiorstw. Dlatego gaz i węgiel na razie są Niemcom niezbędne - potwierdza Rainer Hinrichs-Rahlwes, prezes European Renewable Energies Federation, zrzeszającej niezależnych producentów energii odnawialnej w krajach Unii Europejskiej i były dyrektor w Ministerstwie Środowiska, Ochrony Przyrody i Bezpieczeństwa Nuklearnego RFN.
Paradoksalnie nasi zachodni sąsiedzi spełnili już swój cel z Kioto. W sierpniu 2011 roku Ministerstwo Środowiska w Berlinie podało, że poziom emisji został zredukowany o 28,7 proc. W konsekwencji niemiecka gospodarka będzie mogła zwiększyć w najbliższych latach emisję CO2! Już to robi. Od dwóch lat udział węgla w produkcji energii wyraźnie wzrasta.
- Czy w takiej sytuacji są nam potrzebne drogie inwestycje typu CCS? - pytają eksperci z dziedziny energetyki. Oczywiście, że nie.
Wsparcie elektrowni konwencjonalnych jest niezbędne, gdyż zapewniają one nieprzerwane dostawy prądu do odbiorców końcowych, czego nie mogą zagwarantować elektrownie OZE. Według strategii do 2020 roku ma powstać w Niemczech 10 GW nowych mocy właśnie w elektrowniach konwencjonalnych. Natomiast w ciągu czterech lat nasi zachodni sąsiedzi chcą zbudować 4450 km sieci przesyłowych, głównie łączących północne landy, gdzie będzie produkowana energia z farm wiatrowych - z południowymi, skąd do tej pory pochodziło najwięcej energii z atomu. Jednocześnie Niemcy rozbudowują swoją energetykę odnawialną, aby w 2050 roku produkować już z tego źródła 80 proc. energii. Dopiero wówczas energetyka węglowa ostatecznie przejdzie do historii.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.