Możliwe zagrożenia związane ze współpracą z Chinami - to jeden z najgorętszych obecnie gospodarczych tematów w Kanadzie. Rząd namawia do wspólnych przedsięwzięć, a wywiad ostrzega przed ryzykiem. Kanadyjczycy nie chcą, by rynek surowców sprzedawać państwu, w którym rządzi partia komunistyczna.
Początkiem stała się decyzja akcjonariuszy firmy naftowej Nexen o zgodzie na sprzedaż akcji na rzecz China National Offshore Oil Co.(CNOOC). Jednak CNOOC to państwowa firma, a wielu kanadyjskich komentatorów pytało, czy jest powód, by kanadyjski rynek surowcowy sprzedawać komunistycznemu państwu. Z badań opinii publicznej wynika, że dwie trzecie Kanadyjczyków jest przeciwnych sprzedaży Nexen Chińczykom.
Problemem jest też fakt, że kanadyjskie firmy nie mogą przeprowadzać podobnych transakcji przejęć na rynku chińskim. Przy tym ostateczną zgodę na inwestycje tej skali (15 mld dolarów kanadyjskich), tak jak w przypadku kupna przez KGHM kanadyjskiej spółki surowcowej Quadra FNX, wydaje rząd federalny na podstawie Investment Canada Act.
Decyzja spodziewana jest dopiero w nadchodzących tygodniach. Na razie rząd zapewnił, że będzie działał w najlepiej pojętym interesie kraju. Jednak w dniu, gdy akcjonariusze Nexen podjęli decyzję, kanadyjska agencja wywiadu - CSIS - ostrzegła w raporcie przed wpuszczaniem na kanadyjski rynek niektórych zagranicznych firm i funduszy. Choć CSIS nie wskazywała bezpośrednio na Chiny, to jednak podkreśliła, że "kiedy zagraniczne firmy mające związki z obcymi agencjami wywiadu lub wrogimi państwami chcą uzyskać kontrolę nad strategicznymi sektorami kanadyjskiej gospodarki, może to stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa". To nie pierwsze ostrzeżenia. Dwa lata temu szef CSIS Dick Fadden ostrzegł przed próbami zinfiltrowania kanadyjskiej polityki przez m.in. Chiny. Wywiad kanadyjski spotykał się też z szefami największych firm, uświadamiając skalę zagrożenia.
W lutym br. amerykański Wall Street Journal ujawnił, że chińscy hackerzy przez lata atakowali serwery kanadyjskiej firmy telekomunikacyjnej Nortel. Według specjalistów przyczyniło się to do upadku telekomunikacyjnego giganta w 2009 r. Eksperci ostrzegali też, że nie tylko Nortel jest celem przemysłowych szpiegów, a większość cyberataków pochodzi właśnie z Chin. W grudniu ub.r. amerykańscy analitycy wskazywali, że można zidentyfikować chińskie grupy hackerskie wspierane przez chiński rząd.
Obecnie kanadyjska firma należąca do chińskiego Huawei mocno inwestuje na rynku telekomunikacyjnym. Jednak, jak kilka dni temu wskazywał dziennik "The Globe and Mail", na podstawie uzyskanych przez dziennikarzy dokumentów, kanadyjska agencja zajmująca się sprawami szyfrów, ostrzegała przed ryzykiem zbyt otwartej współpracy z Huawei. Prasa przypomniała też, że Australia wykluczyła po prostu Huawei ze składania oferty na budowę szerokopasmowego internetu ze względu na "interes narodowy".
Kanadyjski rząd jest więc obecnie w trudnej sytuacji. Z jednej strony jest świadom ostrzeżeń i nieprzychylnego stanowiska opinii publicznej. Z drugiej strony rząd Stephena Harpera, chcąc zmienić obecną sytuację, w której głównym partnerem gospodarczym Kanady jest jeden kraj - Stany Zjednoczone - uznał Azję, a przede wszystkim Chiny, za przyszłościowy i strategiczny rynek. Chiny naciskają na zawarcie porozumienia o wolnym handlu.
W minionym tygodniu minister finansów Jim Flaherty oświadczył wprost, że rząd już zrobił swoje, teraz czas, by kanadyjski biznes podjął wyzwania nowej globalnej gospodarki i przestawił się na współpracę z Azją. Podczas spotkania szefów największych firm w Ottawie także szef banku centralnego Mark Carney zachęcał do wchodzenia na rynek azjatycki. Zaś sami członkowie zarządów, choć świadomi zagrożenia, nie zamierzają rezygnować z prowadzenia biznesu z Chinami.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.