Myślę, że oczekiwania związków zawodowych, z dezyderatem siedmioprocentowej podwyżki płacy zasadniczej - w momencie, kiedy w Polsce coraz powszechniej zwalnia się pracowników, kiedy nikt nie mówi o wzroście, a wręcz o redukcji wynagrodzeń - są przeholowane - stwierdza w rozmowie z Trybuną Górniczą prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Jarosław Zagórowski.
Spowolnienie gospodarcze, kryzys... Jak - abstrahując od mało precyzyjnej zawartości podobnych słów-wytrychów - JSW znosi odmianę koniunktury?
Spowolnienie gospodarcze jest na pewno faktem i odbija swoje piętno na przemyśle stalowym, czyli naszym głównym odbiorcy. Jednocześnie jednak mamy do czynienia z sytuacją lepszą niż w roku 2009. Lepszą, ponieważ mamy rynek i sprzedajemy nasze produkty. Zapasy węgla, które zgromadziliśmy w pierwszym kwartale tego roku, już nie rosną. Niestety, na rynkach światowych wyraźnie spadają natomiast ceny węgla koksowego i koksu. Jest to chyba spowodowane tym, że osłabł imponujący wzrost gospodarczy w Chinach, co tworzy nadwyżkę węgla, sprzedawanego dziś w kontraktach spotowych po niższych cenach.
Ta okoliczność jest dla nas nieobojętna. Próbujemy jej przeciwdziałać poprzez zwiększanie poziomu wydobycia, a zwłaszcza jego efektywności, tak aby utrzymać przychody na odpowiednio wysokim poziomie, pozwalającym nam inwestować w górnictwo, koksownictwo i energetykę. Niemniej - nie oszukujmy się - gospodarcze spowolnienie nie jest dla nas zjawiskiem mało znaczącym. Spodziewaliśmy się, że będziemy mieli do czynienia z taką sytuacją. Tak to już jest, że co jakiś czas następują wahania koniunktury, że - parafrazując Księgę Rodzaju - krowy piękne i tłuste są pożerane przez brzydkie i chude.
Jak rozumiem, nie ma więc powodów do dramatyzowania, lecz mierzenia się z trudniejszymi wyzwaniami?
Na pewno nie ma jakiegokolwiek dramatu, natomiast trzeba się liczyć z trudnym okresem. Trudnym, ale takim, w którym Spółka nadal będzie się rozwijała, chociaż o ten rozwój tym usilniej trzeba będzie walczyć. Walczyć - oceniam, że to mogą być najbliższe dwa-trzy lata - o klientów, pieniądze, rozwój, zachowanie miejsc pracy.
Takie podejście, po komfortowej dotychczas sytuacji, jest w gruncie rzeczy istotą relacji zarządu spółki ze stroną społeczną i naszego twardego stanowiska. W kontekście zmniejszających się przychodów jest ono dyktowane tym, że chcemy zadbać o poziom rozwoju i zachowanie miejsc pracy. Dlatego mówimy i tłumaczymy pracownikom i ich związkowym przedstawicielom: odpuście dziś trochę w aspiracjach płacowych po to, by utrzymać stabilność firmy i pewność zatrudnienia.
Pańskim remedium na trudniejsze czasy jest elastyczność zachowań, w tym także w odniesieniu do kształtowania poziomu wynagrodzeń. Natomiast liderom związkowym takie lekarstwo wydaje się nazbyt gorzkie.
Myślę, że oczekiwania związków zawodowych, z dezyderatem siedmioprocentowej podwyżki płacy zasadniczej - w momencie, kiedy w Polsce coraz powszechniej zwalnia się pracowników, kiedy nikt nie mówi o wzroście, a wręcz o redukcji wynagrodzeń - są przeholowane. Ale obserwuję, że także strona społeczna przewartościowuje dziś swoje poglądy, toteż sądzę, że - przy całej naszej szorstkiej przyjaźni - będziemy mimo wszystko prowadzili dialog podporządkowany zachowaniu nadrzędnych wartości, czyli w duchu troski o firmę i stabilne miejsca pracy.
Świadomość następstw gospodarczego spowolnienia przebija się już także do naszych liderów związkowych, więc liczę, że w końcu dogadamy się na dużo rozsądniejszym poziomie niż dotąd.
Koszty pracy stanowią mniej więcej połowę kosztów stałych Spółki. Czy - wobec sztywnego gorsetu prawa układowego, tworzonego przed wielu laty w zupełnie innej rzeczywistości oraz przy stanowczości jego związkowych stróżów - jest możliwa jakakolwiek elastyczność w sferze kształtowania zarobków?
Tak, jest możliwa. Jeśli potrafimy zmienić fragment tych kosztów, czyli stworzyć część zmienną w pensji, która na pewno jest motywacją dla dobrych pracowników - choć wiem, że ze szkodą dla tych, którzy niespecjalnie się przykładają - to już tworzymy bodźce do podnoszenia efektywności. Ta zaś jest jedną z recept na sprostanie konkurencji.
Ja liczę na rozsądek wszystkich uczestników tej gry. Jest on nade wszystko obowiązkiem zarządzających, niemniej winien cechować także załogę i jej związkowych przedstawicieli. Wartościami nadrzędnymi - powtarzam - są firma i miejsca pracy. Dlatego jestem optymistą, jeśli chodzi o podejście załogi i związkowych liderów, którzy w swoich oczekiwaniach nie mogą abstrahować od sygnałów z rynku i priorytetów pracowników.
Pan mówi o szorstkiej przyjaźni i - mimo wszystko - dialogu. Tymczasem, przynajmniej spoglądając z zewnątrz, wydaje się, że w Jastrzębskiej Spółce Węglowej dialog umarł. Bo czyż można o nim mówić w sytuacji, kiedy spór przenosi się na sądową wokandę?
My - jak oceniam - od kilku lat jesteśmy w stanie permanentnego sporu. Jest to, niestety, konsekwencją roszczeniowej postawy liderów związków zawodowych, mimo iż - moim zdaniem - mają oni coraz większą wiedzę i coraz większą świadomość rzeczywistych interesów pracowników. Jesteśmy spółką giełdową, więc nie zapominajmy również o interesie udziałowców, w tym także pracowników, którzy stali się współwłaścicielami firmy. On też się liczy. Każdy pracownik, który otrzymał akcje lub je nabył, dziś patrzy, jaka jest ich wartość, czyli ile ma w portfelu.
Tym bardziej w sytuacji, kiedy za rok będzie mógł je zamienić na realny pieniądz. Myślę więc, że postrzeganie firmy jako lokomotywy wzrostu wartości tkwi w świadomości każdego udziałowca, w tym większości załogi. Zatem z perspektywy własnego interesu pracownicy powinni sprzyjać nie tylko jak najlepszemu położeniu Spółki, ale też gruntowaniu spokoju społecznego. Dlatego liczę, że sami pracownicy będą mitygowali wygórowane apetyty związkowych liderów oraz powściągali ich zapędy do awanturniczego podejścia do dialogu.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Popieram przedmówcę w całej rozciągłości tematu
A potem faraon rzekł do Józefa: "Skoro Bóg dał ci poznać to wszystko, nie ma nikogo, kto by ci dorównał rozsądkiem i mądrością!", i o wielki Jarosław w to uwierzył, a Oo nadał Jarosławowi imię Safnat Paneach !!! I Jarosławowi pasuje to miano jako zbawcy górnictwa Hej !!! Powiedzieli górale ;-) A górnicy wołają "Abrek!!!" na niego !!!
Myślę że oczekiwania pana prezesa z dezyderatem 400% podwyżki swojej płacy zasadniczej w momencie, kiedy w Polsce coraz powszechniej zwalnia się pracowników, kiedy nikt nie mówi o wzroście, a wręcz o redukcji wynagrodzeń - są przeholowane. Nie obserwuje by pan prezes przewartościował swoje poglądy (dochody) ale sądzę że przy całej naszej szorstkiej przyjaźni będziemy mimo wszystko prowadzili dialog podporządkowany zachowaniu nadrzędnych wartości, czyli w duchu troski o firmę i stabilne miejsca pracy.