Parlament Europejski przyjął we wtorek (11 września) dyrektywę o efektywności energetycznej, która ma spowodować zmniejszenie zużycia energii w UE i przynieść oszczędności konsumentom. Dostawcy powinni lepiej informować klientów o zużyciu energii i taryfach, a rządy mają modernizować swoje budynki.
Przyjęta dyrektywa będzie wymagać, by co roku oszczędzane było w krajach UE 1,5 proc. energii sprzedawanej klientom końcowym. By tak się stało, sprzedawcy powinni zadbać o odpowiednie informowanie klientów o ich zużyciu energii i taryfach tak, bo mogli oni np. unikać zużywania prądu w szczycie, gdy jest najdroższy.
- W 2011 roku trzeba było wydać w UE 488 miliardów euro na import gazu i ropy (...). Mam nadzieję, że z tą dyrektywą oligarchowie na rynku ropy i gazu zarobią mniej i że uszczęśliwi ona konsumentów, którzy będą mogli zainwestować oszczędności z energii - powiedział przed głosowaniem w Strasburgu sprawozdawca PE, eurodeputowany Zielonych Claude Turmes.
Także zdaniem obecnego w PE komisarza UE ds. energii Guenthera Oettingera, dzięki efektywności energetycznej UE może zaoszczędzić na imporcie gazu, ropy, uranu i biomasy.
- Będziemy w stanie zaoszczędzić pieniądze, które za energię płacą konsumenci i firmy, a także zmniejszyć emisję CO2. Przyjmowana dziś propozycja nie jest tak ambitna (jak pierwotny projekt KE) i pewnie nie idzie tak daleko jak chciałby PE, ale mamy nadzieję, że będą kraje, które pójdą dalej niż środki określone w dyrektywie - powiedział Oettinger.
Wyraził nadzieję, że nie tylko rządy, ale także inne podmioty publiczne, jak samorządy czy np. przedszkola, będą modernizować budynki i instalować oszczędne systemy i urządzenia, np. bojlery.
Jako "mało ambitny" ostateczny kształt dyrektywy oceniła we wtorek Europejska Organizacja Konsumentów (BEUC). Jej zdaniem klienci "ryzykują płaceniem dwa razy", bo dyrektywa daje sektorowi energetycznemu wolną rękę w oszczędzaniu energii w sposób, jaki im najbardziej odpowiada. "Oszczędności powinny być poczynione w transparentny i efektywny kosztowo sposób" - napisała w oświadczeniu organizacja.
KE nie udało się przeforsować m.in. zapisu zobowiązującego dostawców energii do sporządzania dla swoich klientów comiesięcznych zestawień kosztów zużycia energii na podstawie wskazań tzw. inteligentnych liczników. Dostawcy będą zobowiązani do takich zestawień, ale co sześć miesięcy (teraz raz w roku), a na specjalną prośbę klienta - co trzy miesiące.
Wymagany będzie natomiast zwiększony monitoring państwa nad rynkiem energii, bo to kraje zdecydują, czy chcą osiągnąć 1,5 proc. oszczędności zużycia energii końcowej poprzez zachęty dla dystrybutorów, czy też poprzez narzucenie im wiążącego celu. Kraje UE wynegocjowały możliwość elastycznego realizowania celu 1,5 proc. To znaczy w jednym roku mogą osiągnąć np. oszczędność rzędu 0,5 proc. konsumowanej energii, za to w kolejnym 2,5 proc.
Względem propozycji KE, ministrowie osłabili też zapis o obowiązkowej modernizacji. KE proponowała, by modernizowane było 3 proc. powierzchni wszystkich budynków publicznych. Ministrowie przystali na 3 proc., ale tylko powierzchni budynków rządowych, które średnio stanowią w krajach UE 10 proc. wszystkich budynków publicznych. Ponadto kraje zamiast modernizacji budynków mogą w sektorze rządowym stosować tzw. środki równoważne, czyli np. zamontować oszczędne systemy oświetlenia.
KE chciała też, by wszystkie nowe elektrownie wytwarzały prąd w tzw. kogeneracji z ciepłem. Ministrowie wynegocjowali, że wymóg ten nie będzie dotyczyć wszystkich nowych elektrowni, ale tylko niektórych, w których kogeneracja będzie opłacalna. Ponadto wymóg najwyższej efektywności energetycznej nie będzie dotyczyć wszystkich przetargów publicznych, ale tylko tych powyżej 130 tys. euro.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.