Przy okazji różnych wakacyjnych spostrzeżeń zacząłem, po raz któryś z rzędu, zastanawiać się nad tzw. "arogancją władzy". W tym określeniu mieści się cała masa specyficznych zachowań ludzi "na stanowiskach". Począwszy od stanowiska urzędnika niższego szczebla, który jednak potrafi urozmaicić życie każdemu, i to w wysokim stopniu. Choć na tym szczeblu zauważam coraz więcej pozytywnych zmian. Gorzej ze szczeblami wyższymi. Szczególnie tymi, które wyrobiły w sobie przeświadczenie o własnej niezastępowalności i omnipotencji.
W tym ostatnim określeniu bynajmniej nie chodzi o moce erotyczne, bowiem to ich niedostatek często bywa rekompensowany ostentacyjną władczością. Tę ostentację widać w najbardziej nieoczekiwanych miejscach i momentach. Jeśli Państwo będziecie np. w ogrodzie botanicznym, w którym akurat odbywa się ważne spotkanie licznych naukowców z kraju i zagranicy, i w cieniu drzewa na trawniku będzie stał jeden jedyny samochód - choć na parkingach jest kilkadziesiąt wolnych miejsc - i żaden strażnik nie zwróci na to uwagi, to wiadomo, że to "władza" przyjechała.
A co! Niech se hołota popatrzy, kto tu pan!!! Nie będzie se władza nóg uchadzała, jak se może bliżej podjechać. I nie będzie se swojej czarnej limuzyny w słońcu nagrzewała, jak ona w cieniu stać może. Nie zdziwi potem też to, że sekretarka takiego "władcy" potrafi w najbardziej chamski sposób i najbardziej wulgarnymi słowy odnosić się do niżej od niej stojących w hierarchii naszego wolnego i równego społeczeństwa. Żeby było jasne, powyższe fakty nie zostały zmyślone, a podobieństwo do konkretnych osób nie jest przypadkowe.
W Polsce w ogóle panuje ambiwalencja, jak idzie o przestrzeganie przepisów i dobrego obyczaju, niespotykana w takim stopniu w żadnym kulturalnym kraju. Myślę o kulturze, od osobistej począwszy, poprzez prawną, polityczną, na tzw. "wysokiej" kończąc. U nas za chamstwo nie jest uważane wjechanie pod nadmorską wydmę (sic!). Czy dmuchanie komuś w nos papierosowym dymem na plaży. U nas spora część ludzi za brak kultury uważa zwrócenie uwagi tak postępującemu. A "władza" daje przykład.
W kulturalnym świecie też świeci przykładem, tzn. stara się postępować lepiej niż przepisy i obyczaj tego wymagają. Choć przyznajmy, że nie zawsze jej wychodzi. "Naszym" zawsze wychodzi, bo starają się postępować tak, jakby żadne normy i dobre obyczaje nie istniały. Posłuchajcie Państwo chociażby publicznych debat: toż przekrzykują się jak stadionowi kibole! A i głębia myśli oraz ich werbalizacja bywają na takimże samym poziomie.
Ostatnio "gorącym kartoflem" w ręku naszej politycznej menażerii (przepraszam - magnaterii) stał się tzw. nepotyzm. Dawniej nazywało się to kumoterstwo, ale to nie brzmi tak mądrze. A poza tym zawsze jest szansa, że nie każdy zrozumie, o co chodzi. Ja to nawet współczuję tym rodzinom, że z powodu politycznego "ustawienia" ciotki, tatusia, kuzynki, kochanka są na cenzurowanym. Słyszałem już nawet z ust jeszcze bardziej niż ja współczujących, że wyłącznie do "bliskich" można mieć zaufanie w biznesie, zatem wyłącznie "bliskimi" politycy powinni się otaczać. Trochę się to kłóci z porzekadłem, że z rodziną najlepiej na fotografii, ale w tym momencie zaczynam lepiej rozumieć to, co dzieje się w Grecji czy we Włoszech. Nie darmo tak wiele słychać o naszym mentalnym podobieństwie do Włochów. Czyli że jednak bliżej nam do Neapolu i Palermo niż do Wiednia i Berlina. No tak... To by jednak wiele wyjaśniało...
Jurek Ciurlok "Ecik"
Z taszy listonosza
Spełniajmy życzenia...
- Poproszę jeden bilet do Neapolu.
- W jedną czy w obie strony?
- W jedną. To dla teściowej. Wczoraj powiedziała: "Zobaczyć Neapol i umrzeć"!
Choć bywają trudne do spełnienia...
Pewien biskup wizytował urządzony przez charytatywną organizację wakacyjny obóz dla dzieci "specjalnej troski". Pytał dzieci, kim chciałyby być w przyszłości. Odpowiedzi padały różne. Aż jeden z malców stwierdził:
- A ja tobym chciał się uczyć na biskupa.
- No, ale to trzeba chodzić do takiej specjalnej szkoły - zauważył nieco skonfundowany hierarcha.
- No i ja właśnie do specjalnej szkoły chodzę - odparł rezolutnie malec.
A czasem nawet bardzo trudne...
Do domu bogatego małżeństwa wtargnęli rabusie i, terroryzując męża pistoletem, wrzeszczą: - Złoto jest?!
- Jest - padła spokojna odpowiedź.
- Sto kilo.
- To dawaj szybko, jak chcesz żyć!
Mąż, nadal całkowicie opanowany, odwrócił się w stronę sypialni i głośno zawołał:
- Krysiu, złotko moje, wstawaj i chodź tutaj! Ktoś przyszedł po ciebie!
Wymagana jest cierpliwość...
Kierownik sali podaje gościowi menu i mówi:
- Specjalnością naszej restauracji są ślimaki.
- Wiem, wiem - rzucił gość trochę od niechcenia. - Wczoraj obsługiwał mnie jeden z nich...
I nie zawsze się udaje...
Dentysta do pacjenta próbującego fałszywymi banknotami uregulować rachunek za usługę protetyczną:
- Pan wybaczy, ale te pieniądze nie są prawdziwe.
- A czy pan mi wstawił prawdziwe zęby?
Mimo to warto...
Podczas ceremonii ślubnej urzędnik pyta uroczyście pana młodego, czy jest gotowy wziąć za żonę tu obecną...
- Nie!!! - przerwał mu głośnym krzykiem młodzieniec.
Jego matka się rozpłakała, niedoszła teściowa zemdlała, panna młoda zerwała welon z głowy i wybiegła, a zdezorientowany urzędnik zapytał:
- Dlaczego wobec tego czekał pan do ostatniej chwili, żeby to powiedzieć?
- Bo jest pan pierwszą osobą, która mnie o to zapytała.
Żeby nie cierpieć...
- Słyszałam, że pani małżonek złamał sobie nogę. Jak to się stało?
- Bardzo głupio. Właśnie robiłam zrazy, więc mój mąż poszedł do piwnicy po ziemniaki. Jak zwykle nie wziął ze sobą latarki, poślizgnął się na schodach i spadł w dół.
- To straszne! I co pani zrobiła w takiej sytuacji?
- Makaron...
I uniknąć ostateczności
Wchodzi kobieta do baru i krzyczy do swojego pijanego męża:
- Ta knajpa to twój grób, pijaku jeden!
- No to chociaż w grobie daj mi spokój, zgago jedna...
ZAGADKA
- Dlaczego teściowa często przypomina gazetę?
- Bo wie o wszystkim i ukazuje się codziennie.
MIĘDZY NAMI, BLONDYNKAMI...
Dwie blondynki rozmawiają o przerwie w dostawie energii elektrycznej:
- Wyobraź sobie, że przez 4 godziny stałam uwięziona w windzie!
- To jeszcze nic! Ja 8 godzin stałam na ruchomych schodach!!!
MISTRZOWIE TELETURNIEJÓW
- Jak długo trwała wojna sześciodniowa pomiędzy Izraelem a Egiptem?
- (po długim namyśle) Czternaście dni...
W Marklowicach, Wąchocku i gdzie indziej
- Dlaczego świnie w Wąchocku mają na końcach ogonków supełki?
- Żeby się nie mogły przecisnąć między sztachetami płotu...
- A kiedy w Porażu płoty rozebrano?
- Gdy wróżka przepowiedziała sołtysowi, że zdechnie jak pies pod płotem.
- A dlaczego nie rozebrano płotów w Kamujku?
- Bo ich tam nigdy nie było.
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH
Życie to tragedia w trzech aktach: akt urodzenia, akt małżeństwa i akt zgonu...
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.