Przed tygodniem poszukiwałem odpowiedzi na pytanie, co łączy Euro z euro? Otóż sporo - okazuje się - by nie rzec, że prawie wszystko. W poniedziałek, jakby na potwierdzenie tego, pojawiło się sporo tytułów prasowych, obwieszczających, że Grecja zostaje w Euro - podwójnie. W niedzielę wybory parlamentarne wygrali zwolennicy pozostania przy wspólnej europejskiej walucie, zaś dzień wcześniej wygrali piłkarze, no i Grecja ma eurodublet. I już ruszyły spekulacje, ile też jedno z drugim ma wspólnego. No, bo dla apologetów pewne jest, że ma...
Ja natomiast zastanawiam się nad spraw świata tego pomieszaniem. A w szczególności świata sportu i świata polityki. Właściwie to od zawsze tak było. Może sport jest świata polityki przedłużeniem? Gra w polo narodziła się w dalekiej Azji, gdzie zawodnicy, pardon, wojownicy na koniach długimi tykami odbijali głowę wroga. Anglicy zamienili ją na piłkę. W Tygodniku Ilustrowanym Tkniętym Humorem I Satyrą "Pocięgiel", wydawanym niegdyś we Lwowie, w numerze 36. z okresu powstań i plebiscytu na Śląsku na okładce znalazł się rysunek, przedstawiający mecz piłkarski. Po jednej stronie zawodnicy z napisami na koszulkach "Berlin", "Praga", a po drugiej "Kraków", "Paryż". Pomiędzy nimi piłka z napisem "Śląsk". Na trybunie cała Liga Narodów. Jestem wdzięczny lwowskiemu rysownikowi, że trafił w sedno i przedstawił Śląsk jako piłkę kopaną - bo tym w istocie na wiele dziesięcioleci (9 bodaj) się stał.
Takich paralelnych faktów z zakresu sportu i polityki można w historii znaleźć co niemiara. A każdy dzień tę historię wzbogaca. W czasach PRL znana była zależność pomiędzy wydajnością pracy - marną najczęściej, bo robotnik władzą był, a władza zawsze robi, co chce, jak chce i kiedy chce, a jak nie chce, to nie robi - a wynikami sportowymi. Gdy reprezentacja Górskiego wygrywała albo Górnik Zabrze z AS Roma, to górnicy fedrowali jak UEFA w kasie. Potem ta prawidłowość stopniowo zanikła i za czasów zwycięstw reprezentacji Piechniczka, w latach 80., praktycznie nie istniała. Może dlatego, że nie była to reprezentacja "opozycyjna", tylko "reżimowa"? Natomiast jedno się nie zmieniało: jak tylko się dało, trzeba było "dowalić Ruskim". Najczęściej się nie udawało, ale jak się już udało, no to był Grunwald i Wiedeń razem wzięte. Ach! I Cud nad Wisłą oczywiście... Kiedyś na mistrzostwach w Katowicach udało się hokeistom. Co prawda potem z o wiele słabszymi przeciwnikami wszystko przegrali i odpadli ze światowej czołówki, ale patriotyczny obowiązek wypełnili. Tak było na "Śląskim", gdy bramki strzelał Cieślik albo gdy wygrywali żużlowcy. Tak było na meczach bokserskich, gdy śląscy kibice w powojennych latach zagrzewali swoich do walki okrzykami: "Bij!!! Za rowery!!! Za zegarki!!!". Tak było i teraz. Co prawda rosyjska drużyna okazała się słabsza niż przypuszczano i przegrała z Grecją, która miała nam dostarczyć punktów, a nie potrafiliśmy jej strzelić gola nawet w przewadze zawodnika i niewiele brakowało, a przegralibyśmy sromotnie. Lecz wcześniej Rosja wygrała z Czechami, z którymi myśmy z kolei przegrali. Stąd wniosek, że może jednak Rosjanie obiektywnie byli od nas lepiej przygotowani. Czyli skoro zremisowaliśmy, no to dokopaliśmy im. Poza tym odpadli dzięki temu. My co prawda też, ale to już może mniej ważne w tej sytuacji? Co?
Jurek Ciurlok "Ecik"
ZAGADKA
Dlaczego sołtys otworzył nowe konto w banku?
Bo stare było już puste.
TAKIE TAM, RÓŻNE
Z listu naszej czytelniczki, Pani Ewy Kucharskiej, pewne zasady rządzące organizacją pracy i zarządzania.
Prawo Conwaya:
W każdej organizacji znajdzie się jedna osoba, która wie, co się dzieje. Ta osoba powinna zostać natychmiast zwolniona.
Prawo Menckensa:
Ci co umieją - robią, ci co nie umieją uczą.
Rozszerzenie Martina:
Ci co nie umieją uczyć - zarządzają.
Ekstrapolacja Belaniego:
Ci co nie umieją zarządzać - doradzają.
Obserwacja Jonesa:
Przyjaciele przychodzą i odchodzą, wrogowie się akumulują.
Zasada Mara:
Ekspertem jest każdy spoza regionu.
Gdy już opublikuję wszystkie te zasady, zrobię Państwu egzamin. A teraz inny list:
Drogi Eciku,
Cóż, człowiek pisze tak, jak może, Obywatelu Redaktorze - tak równo 66 lat temu pisał do "Przekroju" Konstanty Ildefons Gałczyński w liście z fiołkiem, "o czym poufnie i bez krzyku donoszę..." ci Eciku. I dodam za KIG: "Tylko grafomani piszą dla sławy i zaszczytów, prawdziwy artysta pisze wyłącznie dla forsy". Ja piszę nie dla forsy, nie dla sławy, tylko wyłącznie dla zabawy. Sparodiowałem kilka słów strofki znanej piosenki i zatytułowałem: "Mam talent".
Bokserski
Ja się wcale nie chwalę,
Ja po prostu Jasię w papę walę!
Muzyczny
Ja się wcale nie chwalę,
Ja po prostu w kocioł walę!
Polityczny
Ja się wcale nie chwalę,
Ja po prostu do władzy się palę!
Zakończę list słowami Jeana de La Bruyera:
Osiągnięciem i chlubą jednych jest to, że piszą dobrze. Zasługą innych, że nie piszą wcale.
Pozdrawiam,
Dziadek Władek z Bestwiny
Dziękuję i dodaję jeszcze jedną zwrotkę z talentem... procentowym:
Ja się wcale nie chwalę,
Ja po prostu z gwinta walę!
Z TASZY LISTONOSZA
Mankament
Był pewien znakomity pilot, ale nie mógł wykonywać swojego zawodu ze względu na pewien drobny mankament. Otóż nie potrafił nawiązywać ciepłego kontaktu z pasażerami i wpływać dobrze na ich samopoczucie podczas lotu. Pewnego razu w samolocie lądującym przed nim rozpadła się opona, co się czasami zdarza, a jej gumowe szczątki rozleciały się po całym pasie. Polecono mu zatem poczekać w powietrzu, aż pas zostanie sprzątnięty. Zakomunikował to pasażerom w sposób następujący:
- Panie i panowie, obawiam się, że będziemy mieli niewielkie opóźnienie w przylocie. Na dole zamknięto lotnisko do chwili, gdy to, co zostało po ostatnim samolocie, który tam wylądował, zostanie usunięte. Proszę o cierpliwość do chwili, kiedy przyjdzie nasza kolej...
Nowe z trudem się przebija
Międzynarodowy kongres feministek. Na podium wchodzi jedna z delegatek i rzuca hasło.
- Kochane, dość wyzysku. Nie będziemy im prać i gotować.
Uchwałę przyjęto jednogłośnie. Na kolejnym spotkaniu delegatki dzielą się swymi spostrzeżeniami.
- Wróciłam - stwierdza pierwsza mówczyni - do domu i oświadczyłam, że od dzisiaj nie piorę i nie gotuję. Pierwszego dnia nic nie widzę, drugiego dnia nic nie widzę, trzeciego dnia widzę, że mąż gotuje sobie jajko.
Sala zatrzęsła się od oklasków. Na mównicę weszła kolejna delegatka.
- Zrobiłam podobnie - powiada - i pierwszego dnia nic nie widzę, drugiego dnia nic nie widzę, trzeciego dnia widzę: pierze sobie majtki.
Sala przyjęła to owacyjnie. Na podium weszła trzecia uczestniczka spotkania.
- Wróciłam do domu i także zakomunikowałam wolę zmian. I pierwszego dnia nic nie widzę, drugiego dnia nic nie widzę, trzeciego dnia nadal nic nie widzę. Czwartego dnia zaczynam widzieć na prawe oko.
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.