Z nieoficjalnych informacji wynika, że mieszkańcy Bytomia w referendum przeprowadzonym w niedzielę 17 czerwca opowiedzieli się za odwołaniem Piotra Koja ze stanowiska prezydenta miasta.
W niedzielnym mieszkańcy Bytomia odwołali także Radę Miejską - poinformował wiceprzewodniczący miejskiej komisji referendalnej w Bytomiu Maciej Bartków.
Za odwołaniem prezydenta Piotra Koja głosowało 28 154 mieszkańców Bytomia, przeciwko było 771 - podaje nieoficjalne wyniki "Dziennik Zachodni".
W referendum uczestniczyło 28 925 osób. By referendum było ważne, do urn musiało pójść co najmniej 21 835 osób. Za odwołaniem Rady Miejskiej głosowało 28 019 osób, natomiast głosów przeciwko było 865.
Wydaje się, że wyniki referendum choć nieoficjalne, to znajdą potwierdzenie w rzeczywistości. Świadczy o tym pożegnalny wpis Piotra Koja na jego blogu:
"Dziękuję mieszkańcom za wsparcie mnie w procesie przemian naszego miasta. Jestem dumny z tego, co udało nam się wspólnie osiągnąć przez ponad pięć lat. Nie zamierzam rezygnować ze starań o dalszą zmianę Bytomia. Niestety mieliśmy do czynienia z kampanią, w której używano kłamstw i pomówień, nie z walką na argumenty. Najbliższy czas będzie kontynuacją tej politycznej walki. Takie awantury nie służą żadnemu miastu, zaburzają rozwój i obniżają wiarygodność w oczach partnerów i inwestorów. Piotr Koj".
Piotr Koj z PO został wybrany na prezydenta miasta w wyborach bezpośrednich 10 grudnia 2006 r. Ślubowanie złożył 15 grudnia 2006 r. W kolejnych wyborach z 2010 roku pokonał w drugiej turze rywala - prezesa Polonii Bytom, bezpartyjnego, ale popieranego przez PiS Damiana Bartylę. Koja poparło wtedy 52,93 proc. głosujących przy frekwencji 26,29 proc. W ramach liczącej 25 radnych Rady Miejskiej w Bytomiu powstały następujące kluby radnych: klub PO liczący 10 członków, Bytom Przyjazne Miasto - 5, Bytomska Inicjatywa Społeczna - 4, PiS - 3. Trzech radnych jest niezrzeszonych.
Wraz z wygaśnięciem mandatu prezydenta odwołani zostaną również jego zastępcy. Do czasu nowych wyborów obowiązki prezydenta pełni osoba wyznaczona przez premiera. Szef rządu powinien również niezwłocznie zarządzić wybory przedterminowe. Inaczej będzie wtedy, gdy mieszkańcy wniosą protesty przeciwko ważności referendum. Wtedy wcześniejsze wybory zarządza się po rozpoznaniu przez sąd wszystkich skarg.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Bardzo dobrze się stało, że taka nie godna osoba w końcu odeszła. Ja mieszkałęm rok temu jeszcze w Bytomiu. Właściwie 41 lat mieszkałem w dzielnicy Bobrek 3 lata a potem 38 na Karbiu. Teraz mieszkam w Piekarach. Jednak kamień z serca mi spadł jak usłyszałem że tego PAJACA KOJA już nie będzie. Wielkie uznanie dla tych co się odważyli zrobić alarm wielkie dzięki dla mieszkańcó Bytomia, że w koncu zrobili co mogli. Tak w ramach refleksji sobie myślę co jeszcze złego Koj chciał czy mógł by zrobić. Nie wątpliwie zaszkodził już Polskiej Edukacji likwidując szkoły. Podatek deszczówka to prędzej czy póżniej może by ktoś inny wprowadził. Ja już sygnalizowałem problem dwa lata temu, aby Koja nie wybierać po tym co zrobił z autobusem 39, skracając kursy do Bobrek Piecuch, skracając autobus 92 w Kierunku Zabrze Helenka, jego zasługą jest też Likwidacja autobusu 280 na Odcinku Bytom Biskupice bo jezdzi ten autobus ale od Biskupic. Najważniejsze to zlikwidowanie Pociągów relacji Bytom Gliwice. Oraz ograniczenie pociągów relacji Bytom Katowice Bytom Tarnowskie Góry Mam nadzieję, że inne osoby które teraz przyjdą na miejsce Koja naprawią zło jakie wyrządził Bytomiowi. To jest tak jak wybrany został Ktoś Prezydentem Bytomia na Usługach Innego Miasta to wiadomo, że tak musiało się stać. Popatrzmy jak Gliwice sie rozwinęły jak tętnią życiem a Bytom jest wymarły. Ciekawe jak teraz będzie jak już Gliwice nie będą miały wpływu na Bytom ciekawe czy dogonimy miasto Gliwice. Celowo o tym piszę bo wszyscy w Bytomiu wiedzą iż taka a nie inna prawda. Na koniec mimo iż od roku mieszkam w Piekarach całym sercem jestem z Miastem Bytom tu się urodziłem i spędziłęm 41 lat mego życia, tego się nie zapomina. Jestem Dumny, że Koj poszedł na dno jeśli chodzi o miasto Bytom ale zapewne już inną ponętną posadkę ma zapaewnioną w podziękowaniu za zrujnowanie Bytomia. Marek J.
ARMAGEDON Waldemar P. Bartosik Czerwiec 2012 rok Dla panującej formacji, nastał w Bytomiu dzień apokalipsy. To efekt buty i zaślepienia. Choć źródła i skutki takich kataklizmów od zawsze są znane. Podobnie jak ludzka natura. Przełomy rodzą wielkie idee, generują wybitne dzieła, wyłaniają tytanów. Czesław Niemen, miał swój sen o Warszawie i ujął go we wzruszającą poetykę porywającej swym pięknem, nostalgicznie urzekającej pieśni. Niccolo Machiavelli, miał swój sen o zjednoczonej po wieluset latach rozdarcia Italii ; napisał więc „Księcia”. Martin Luther King , miał sen o zrównaniu i braterstwie ras w Ameryce. I wykreował Baracka Obamę. Wszystko co piękne i wzniosłe, ma swój początek w marzeniach. Bo jak powiadał Albert Einstein : „wyobraźnia, ważniejsza jest od wiedzy”. Zaś Anthony Hopkins, marzącemu adeptowi sztuki aktorskiej podpowiadał : „zaryzykuj, a potężne siły przyjdą ci z pomocą”. W trakcie ubiegłorocznej kampanii wyborczej, napisałem i zawiesiłem w cyberprzestrzeni felieton, zatytułowany „Rok 2011; szansa nowego otwarcia” (vide Google). Rozpocząłem go zdaniem, będącym parafrazą żywcem wyjętą ze starożytności (Cyceron, Seneka) : „Być może Donald Tusk nie potrzebuje już Polski. Ale Polska, jak nigdy dotąd, potrzebuje dziś Donalda Tuska”. Pobieżny, roztargniony czytelnik, być może dostrzegł w tym tekście adres hołdowniczy, lub nachalną apoteozę najpotężniejszego dziś w Polsce polityka, mniej lub bardziej zręcznie kamuflowaną wytknięciem mu wad i niedoskonałości. Jednak nic bardziej błędnego. Felieton zawiera bezsporną i banalną, lecz dla wszystkich oczywistą konstatację, że Donald Tusk jest bezkonkurencyjnym liderem Platformy, podobnie jak Piotr Duda wyrósł do rangi niekwestionowanego trybuna w środowisku Solidarności. Ale takie właśnie, rozmyślnie prowokacyjne ujęcie przeze mnie tematu, miało w zamyśle skoncentrować uwagę czytelnika na węzłowych problemach społecznego i narodowego bytu Polaków, ujętych w pakiet postulatów „5xE”. Było więc projekcją i emanacją moich marzeń, o Polsce bliskiej doskonałości. Pozostało jednak bez odzewu, reperkusji i oczekiwanych programowych albo decyzyjnych implikacji. Nie łudzę się więc przesadnie, że będzie odmiennie w wątku, który pragnę poruszyć. Wszak historia uczy, że niczego nie uczy. A ludyczna mądrość, uchwycona w tekście Agnieszki Osieckiej apeluje do Boskiej Opatrzności, by nas „chroniła od życiowej mądrości”. To oczywiste, że chciałoby się przejść przez to życie bez wstrząsów, zmartwień i dokuczliwości. Lecz już niekoniecznie bezrozumnie, bezkrytycznie i bezmyślnie. Największy jest w tym jednak paradoks, że ludzie sami, i to skutkiem własnych wyborów, są winni swojego nieszczęścia. W przestrzeni bowiem publicznej, wszelkie zło zjawia się zrazu niepostrzeżenie : z pojawieniem się nawiedzonych „wybawców”, którzy „posiedli prawdę”, swoją prawdę. I z myślowej ociężałości i intelektualnego lenistwa mas, które się dają pochwycić w szpony owych zręcznych demagogów. Wszelka zaś idea, z natury swej jest neutralna, dopóki człowiek nie zechce w nią tchnąć swego ducha, swych kompleksów i żarów, przekształcając ją w wierzenie, a zwolenników w wyznawców. Naówczas idea przekształca się w dogmat i następuje jej odejście od logiki, rozumu i życiowego doświadczenia. A to wprost wiedzie do piekła, do zamordyzmu i arogancji, w imię nieomylności wybrańców, autorytetów, wodzów. Otwiera się droga do klęsk i niewyobrażalnych cierpień, powszechnie znanych z historii. Oto więc mamy w Bytomiu krajobraz po bitwie. Pobojowisko, z którego wyłonionym w nadchodzących wyborach rajcom i włodarzom, przyjdzie wskrzesić, reaktywować a być może doprowadzić do rozkwitu – miasto, które w minionym 20-leciu pogrążało się w ustawicznym uwiądzie. Znamienne, że to nie politycy i nie partie przywiodły nas do tego przełomu, lecz wąskie grono nikomu nieznanych osób, działających ze szlachetnych pobudek i inspiracji, skupione wokół Janusza Wojciechowskiego, energicznego górnika-emeryta i społecznika. Ludzi bezgranicznie bezinteresownych, ludzi ogromnie skutecznych, zdolnych swą determinacją i służbą dobru społecznemu zmobilizować i porwać masy, zmienić oblicze i realia sceny politycznej. Ludzi o których pokroju Jezus w ewangelii św. Mateusza powiada : „Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym”. Jakimż są oni kontrastem dla ekip z bliższej i dalszej przeszłości. Nie przypadkiem łacińskie słowo minister, znaczy dosłownie sługa. Ci ludzie, są tego wspaniałą egzemplifikacją. Konfucjusz rzekł : „W państwie dobrze rządzonym – wstyd jest być ubogim. W państwie rządzonym źle – jest hańbą być bogatym”. A Cyceron mawiał : „Salus populi suprema lex” (dobro ludu najwyższym prawem). Zwieńczona sukcesem batalia, była walką o dobre rządy dla Bytomia i Bytomian. Na przekór bombastycznemu rozmachowi triumfalistycznej propagandy sukcesu – w dogorywającym mieście. Na przekór nieskromności, tupetowi i pyszałkowatej bucie. W obronie elementarnych wartości i wiary, że Bytom można wydobyć z zapuszczenia, że można przywrócić mu witalność, wydobyć z uwiądu handel, usługi i przemysł. Dać ludziom pracę, a miastu inwestycje i nadzieję. W Bytomiu jako pierwszym na mapie Polski, doszło do erupcji społecznego niezadowolenia. Erupcji wywołanej arogancją, nonszalancją i bezkarnością zżerającą kraj. Bezwstydnie rozpanoszyli się osobnicy, odzierający Rzeczpospolitą z jej majestatu. Którzy z rozbicia etosu międzyludzkiej solidarności i kooperacji, sponiewierania elementarnych wartości, frymarczenia fundamentalnym poczuciem sprawiedliwości i obrazy najbardziej pryncypialnych zasad państwa prawa – uczynili profesję, nie dla zasad czy publico bono, lecz z cynizmu, szemranych więzi i dla prywaty. Los postawił mnie przy narodzinach III Rzeczpospolitej, aktywnie i z entuzjazmem uczestniczyłem w transformacji ustrojowej, w tworzeniu zrębów jej nowych struktur władzy. Dziś ów protagonizm, napełnia mnie rozpaczą i rozgoryczeniem, rozczarowaniem, zadumą i smutkiem. Z trudem się integruję z obecnym status quo. Odrazą i obrzydzeniem napawa mnie widok życia publicznego, które wypełnia pełna hipokryzji celebra arlekinów, nic nie mająca wspólnego z głęboką mądrością słów, zasad i nauk z kart pism Nowego Testamentu, lub wyrosłych w kręgu kultury i obyczajowości łacińskiej, z którymi demonstracyjnie się obnoszą. W wielu miejscach znów „władzę przechwycili ciemniacy”. Antycypując więc potencjalnie możliwe, kolejne chybione namaszczenia i wybory, cytując ponownie za Pismem Świętym – słowa Jezusa Chrystusa, wołam, apeluję i proszę : „Nie dawajcie psom tego co święte i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, a obróciwszy się – was nie poszarpały. Genialnie przenikliwy, niezrównanie dosadny i zwięzły w aforyzmach, nieodżałowanej pamięci Jan Izydor Sztaudynger, parafrazując ową pomnikową przypowieść Jezusa napisał : „Nie warto rzucać pereł przed wieprze, chlew i pomyje dla nich są lepsze”. Bytom i jego mieszkańcy są wartością, którą trzeba szafować roztropnie i kompetentnie, by ich nie narażać na dalszą degradację, pohańbienie i zbezczeszczenie. Dlatego czas powrócić do źródeł fermentu i ludzi, którzy odważnie, odpowiedzialnie i kompetentnie, pokojowo protestem tym pokierowali. Czas oddać tym ludziom szacunek, i z nimi, i wokół nich zbudować ponadpartyjną, społeczną koalicję, na rzecz wskrzeszenia, rewitalizacji i potencjalnego rozkwitu Bytomia. Nikt inny nie ma większych zasług niż oni, nikt nie ma lepszych predestynacji moralnych. Są autentycznymi liderami. Są tytanami w lokalnej skali, świecącymi blaskiem własnym a nie odbitego światła. Zjednoczyli mieszkańców w walce, winni poprowadzić miasto ścieżką do sukcesu. I nie jak w polskim zwyczaju wśród aktów dywersji i anihilacji, lecz w atmosferze bezwarunkowego wsparcia i zgodnego współdziałania wszystkich sił społecznych, w duchu odpowiedzialności i solidarności za los i przyszłość naszej wspólnej „małej Ojczyzny”. Do takich czynów, dzieł i celów – czego dowiedli – mają wybitne predyspozycje. Być może więc oni nie potrzebują Bytomia. Ale Bytom, jak nigdy dotąd, dziś ludzi tych potrzebuje. Waldemar P. Bartosik
Hmm, sam nie wiem co o tym mysleć, mam nadzieję że kolejna ekipa rzeczywiście bedzie działać na korzyść Bytomia , poprawy warunków mieszkaniowych, na korzyść górnictwa i miszkańców, gdzie się urodziłem i mieszkam 40lat. chiałbym by moje miasto było piekne i było w Polsce dobrze wspominane i kojarzone.