Prezes Narodowego Banku Polskiego Marek Belka powiedział w piątek, że jest zwolennikiem podniesienia wieku emerytalnego do 67 roku życia. Jego zdaniem, na razie nie ma też powodu, by szybko wchodzić do strefy euro.
Belka spotkał się w piątek z finalistami XXV edycji Olimpiady Wiedzy Ekonomicznej, w której biorą udział uczniowie szkół ponadgimnazjalnych z całej Polski. Uczestnicy spotkania pytali prezesa NBP m.in. o kwestie podniesienia wieku emerytalnego do 67. roku życia i zrównania go dla mężczyzn i kobiet.
- Jestem zwolennikiem, aby siedem lat robót - jak powiedziała posłanka Kempa - dla kobiet dołożyć - stwierdził Belka. Zdaniem szefa NBP już dziś osoby w wieku 70 lat są w psychicznej i fizycznej formie 50-latków z pokolenia jego rodziców.
Belka tłumaczył młodzieży, że Polsce grozi katastrofa demograficzna m.in. dlatego, że młodzi ludzie nie chcą mieć dzieci - co wynika z badań opinii publicznej. - Gdyby nie poseł Godson, to w ogóle by dzieci nie było w Polsce. No prawie ..., znam parę osób - żartował prezes NBP.
Apel posła PO Johna Godsona do Polaków, by mieli więcej dzieci zapewnił mu zwycięstwo w konkursie radiowej Trójki Srebrne Usta 2011, za najbardziej zaskakującą i zabawną wypowiedź osoby z polskiej sceny politycznej. "Mam cztery wspaniałych dzieci. Jeżeli możesz mieć jeden dziecko, też możesz mieć dwójka. A jeżeli możesz mieć dwójka, też możesz mieć trójka. Ja zrobiłem swoje" - apelował poseł.
Według Belki podniesienie wieku emerytalnego nie jest wprawdzie panaceum na grożącą nam katastrofę demograficzną, niemniej pozwala odsunąć problem wynikający z demografii, co daje więcej czasu na rozwinięcie metod oszczędzania na starość.
- My musimy - niestety - w społeczeństwie wyrobić skłonność do oszczędzania na późne lata. Przedłużenie wieku emerytalnego oznacza, że mamy trochę więcej czasu, żeby ludzi do tego przekonać. To jest smutna prawda - zaznaczył Belka
Wskazał, że są takie zawody, w których nikomu nie życzyłby pracować do 60. roku życia. Zaznaczył, że on sam ma 60 lat, ale nie wybiera się na emeryturę, "chociaż praca jest okropna", a towarzystwo wokół jego osoby - "jeszcze gorsze".
- Nie sądzę, żeby za kilkadziesiąt lat było wielką karą pracować po 60-tce. Wystarczy pojechać do Szwecji, wystarczy pojechać do Danii (...) w krajach skandynawskich jest to standard - mówił.
Dodał, że wyzwaniem dla rządu jest jednak wprowadzanie np. różnych elastycznych form pracy, aby kobiety, które rodzą dzieci nie musiały przerywać kariery zawodowej lub żeby ich przerwa w pracy była jak najkrótsza.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
- wszystkie ekonomisty klepią w kółko to samo ...., tyle tylko że to co one wygadują to same bzdury ....; po pierwsze: a w jaki to niby sposób poprawi się byt emerytów jeśli będzie rodziło się więcej dzieci ?! - przecież one musiałyby miec gdzie pracowac, poza tym stawki za jakie miałyby pracowac musiałyby byc znacznie wyższe niż proponowane przez pracodawców !!!! - a jedno i drugie jest przeciez nierealne przy takim dużym bezrobociu !!!!; po drugie: dlaczego nikt nie powie wprost, że podniesienie wieku emerytalnego nie ma na celu zwiększenia wysokości świadczenia emerytalnego tylko chodzi o to żeby potencjalni beneficjenci swiadczeń emerytalnych żyli jak najkrócej po osiągnieciu takowego wieku a najlepiej żeby nie dożywali takowego wieku - bo to jest korzystne rozwiązanie dla ZUS !!!! - takie postawienie sprawy byłoby po prostu uczciwsze niż wciskanie kitów o wyższej emeryturze .... - no i jest jeszcze jeden problem: żeby była w tym jakakolwiek logika to wraz z ustawą o podniesieniu wieku emerytalnego należałoby uchwalic równorzędną ustawe o obowiązkowym zatrudnianiu przez pracodawców osób w wieku powyżej 50 roku życia z minimalnym, 15-letnim czasokresem trwania umowy o pracę ....
Sądząc po zdjęciu i wieku to Pan Prezes kończył na UŁódzkim ekonomię socjalizmu - więc socjologię kończył na Konferencjach - to tyle w temacie wszechstronności