9 marca zapisze się na pewno w pamięci wszystkich, którym od dawna brakowało stanowczego "nie" Polski w sprawie tak fundamentalnej dla naszej gospodarki, jak regulacje pakietu energetycznego UE.
Jak długo można udawać, że polityka klimatyczna Unii Europejskiej ma cokolwiek wspólnego z ochroną globalnego klimatu, ekologią, dobrostanem naszego środowiska naturalnego, a na koniec z rozsądkiem, uczciwością i równością szans wszystkich państw członkowskich UE?
Jak widać, można bardzo długo, bo od grudnia 2008 roku do ostatniego piątku, 9 marca br. Dzień ten zapisze się na pewno w pamięci wszystkich, którym od dawna brakowało stanowczego veta Polski w sprawie tak fundamentalnej dla naszej gospodarki, jak regulacje pakietu energetycznego UE - dla zmylenia maluczkich okraszonego przymiotnikiem "klimatyczny".
Koniec zakłamania?
Zadziwiał mnie sukces tej manipulacji, której prawdziwym celem była reglamentacja rozwoju poszczególnych krajów UE, sukces niezrozumiały zwłaszcza w Polsce, dla której unijny pakiet w swej redukcyjnej części (nawet w obecnej postaci) jest śmiertelnym zagrożeniem dla rozwoju gospodarczego.
Potwierdza on jednak ponadczasową skuteczność kłamstwa ubranego w szatki humanistycznych ideałów. Historia ludzkości pełna jest przykładów podobnie zakłamanych krucjat - bo tak należy traktować działania obrońców globalnego klimatu - których prawdziwym celem zawsze były "marne dobra doczesne" - własne i sponsorów.
Polityka klimatyczna UE - mimo klęski poniesionej w Durbanie - trwa jednak nadal w zakłamaniu, a brukselskie spotkanie, na którym Dania przedstawiła "kompromisowe" cele redukcyjne do roku 2050 na poziomie 80 proc. w stosunku do 1990 roku, potwierdzają niestety ten stan. Na dodatek mogą budzić obawy o poziom wiedzy na temat przedmiotu debaty 27 ministrów środowiska i wysokich urzędników Komisji Europejskiej.
Pakiet to umowa handlowa
Stanowisko Polski na piątkowej konferencji w Brukseli minister Mikołaj Dowgielewicz zamknął jednym zdaniem: "Nie zgodzimy się na nowe cele redukcyjne, bo to jest samobój dla UE".
Gwoli prawdy wypada przypomnieć, że Polska strzeliła sobie samobója już trzy lata temu, w grudniu 2008 roku, gdy premier Donald Tusk podpisał pakiet 3 x 20, który zacznie obowiązywać od 1 stycznia 2013 roku i w swej redukcyjnej części jest ogromnym zagrożeniem dla naszej gospodarki.
Całkiem zasadne jest więc pytanie: dlaczego dopiero teraz nasz kraj, pełnoprawny członek UE, odważył się powiedzieć "NIE" w obronie dobra najwyższego, którym jest rozwój polskiej gospodarki?
Zieloni nawykowo obrzucają Polskę obelżywymi oskarżeniami, bo muszą wykazać się wobec swoich sponsorów. Robią to od wielu lat i będą robić nadal. Już trzy lata temu można było zdecydować się na konfrontację i otwarcie powiedzieć, że Polska nie wyraża zgody na absurdalne i oderwane od realiów gospodarczych pomysły oraz narzucone warunki umowy handlowej, którą jest unijny pakiet.
Niestety, w grudniu roku 2008 polski premier nie powiedział tego, co w ubiegły piątek powiedział dziennikarzom minister Dowgielewicz: "Nikt nie zabrania różnym krajom, żeby miały większe ambicje, ale niech nie narzucają tego krajom, które są na innym etapie rozwoju gospodarczego".
Dla lepszego zrozumienia materii i stylu tego sporu przytoczę jeszcze słowa Connie Hedegaard, komisarz KE ds. klimatu: "Będziemy robić swoje, będziemy wychodzić z potrzebnymi propozycjami, tak jak w przypadku międzynarodowych negocjacji klimatycznych, nigdy nie zaakceptujemy sytuacji, żeby jeden kraj zablokował resztę świata w postępach, to samo tyczy się Europy: jeden kraj nie może blokować 26 krajów".
Skala i cena "postępu"
Pani komisarz najwyraźniej zapomniała, a może nie zauważyła, że ta "reszta świata" powiedziała w Durbanie kategoryczne "NIE" dla "postępowych" ambicji klimatycznych Unii Europejskiej.
I dlatego uważam, że duńskie propozycje redukcyjne, określane jako kompromis, nazwać trzeba dokładnie po imieniu, czyli HIPOKRYZJĄ. A na dowód przedstawiam (po raz kolejny) dane o rzeczywistych celach i możliwych efektach unijnego pakietu: 27 krajów UE odpowiada za 11 proc. globalnej emisji CO2, z czego wynika, że 20-procentowa obniżka tej emisji zamknie się redukcją udziału Europy w globalnej emisji CO2 do roku 2020 - uwaga - o ok. 2 proc. gazu emitowanego przez cały świat.
W tym samym czasie, gdy UE tak "ambitnie" (kosztem osłabienia konkurencyjności gospodarki europejskiej) walczy z CO2, Chiny produkują 27 proc. globalnej emisji tego gazu i nie podejmują (także na Konferencji Klimatycznej w Durbanie) żadnych zobowiązań redukcyjnych. Bez zbędnych ceregieli ogłaszają też, że nadal będą zwiększać wydobycie węgla u siebie (a wydobywają obecnie połowę światowej produkcji węgla) i będą też kupować go - w razie potrzeby - w innych krajach.
Na dokładkę - dla zwiększenia zgagi - dodam, że Polska odpowiada za 1 proc. globalnej emisji CO2, co oznacza, że nasze szacowane na ok. 100 mld zł nakłady na redukcję tego gazu o 20 proc. przyniosą "znaczący" rezultat redukcyjny na poziomie 0,2 proc. światowej emisji...
Jest się o co bić i marnować pieniądze podatników - na wycieczki do Brukseli, Durbanu i Kataru, a wszystko w imię ochrony dobrego poziomu życia armii unijnych i światowych obrońców klimatu.
PS 1. Ostatni news z "pola walki UE o ochronę klimatu": otóż Chiny, w odwecie za obłożenie chińskich linii lotniczych opłatą za emisję CO2, wstrzymały realizację kontraktów na zakup airbusów o łącznej wartości 12 mld euro... Czekam więc - bez złudzeń - na wynik tego testu na poziom hipokryzji unijnych obrońców klimatu.
PS 2. We wtorek Airbus wraz z ośmioma partnerami branżowymi wystosował apel, wzywający premierów Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii oraz kanclerz Niemiec do podjęcia działań i zatrzymania nasilającego się konfliktu handlowego z Chinami i innymi krajami przeciwstawiającymi się wprowadzeniu Europejskiego Programu Handlu Emisjami (ETS).
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.