Po to, żeby choć trochę zrozumieć funkcjonowanie australijskiego górnictwa, trzeba przypomnieć parę danych związanych z tym krajem-kontynentem. Uwarunkowania geograficzne i demograficzne mają zasadniczy wpływ na systemy pracy w tamtejszym przemyśle wydobywczym.
Australijski kontynent zamieszkuje tylko 22 miliony ludzi, czyli jest to trochę więcej niż połowa ludności Polski. Rozciąga się on na obszarze 7 686 850 km kw., a więc na jeden kilometr przypada 2,8 mieszkańca. Nasz kraj ma powierzchni 312 677 km kw. i jest zamieszkany przez ponad 38 milionów osób. Łatwo policzyć, że Polska w Australii zmieściłaby się 24 razy.
Większość Australijczyków mieszka na wschodnim wybrzeżu kontynentu i to w dużych miastach. W Sydney żyje 4 mln ludzi, Melbourne - 3,5 mln, Adelajdzie - ponad 1 mln , Brisbane - 1,6 mln, Perth - 1,3 mln, Canberze - 320 tys. Liczby te mówią za siebie i pokazują, że większa część tego kontynentu jest bezludna.
A co to ma wspólnego z pracą w górnictwie?
Bóg był łaskawy dla Australii i sprawił, że na całym jej obszarze występują minerały. Ziemia kryje prawie całą tablicę Mendelejewa. Dużo z tych bogactw naturalnych jest eksploatowanych. Większość z kopalń znajduje się daleko od dużych skupisk ludności. Za przykład niech posłużą takie miejscowości górnicze, jak Roxby Downs czy Mont Isa. Ta pierwsza jest oddalone o 600 km od Adelajdy, a ta druga o 1700 km od Brisbane i 1000 km od Pacyfiku. Podobnych miejscowości, zamieszkałych głównie przez górników, a oddalonych od dużych miast o setki lub tysiące kilometrów, jest w Australii dużo. I dlatego też niektóre kopalnie, tak jest np. w Mont Isa, oferują raz do roku całym rodzinom swoich pracowników darmowe przeloty nad ocean.
Te wymienione miejscowości, jak i setki innych, powstało tylko dlatego, że firmy postanowiły wydobywać zalegające tam minerały. W zasadzie poza górnikami nie ma w nich ludności miejscowej. Powód - brak innych miejsc pracy niż w kopalni. Gdy kończy się eksploatacja, miejscowości znikają z mapy Australii.
Górnicze osiedla nie posiadają wielu atrakcji, a w zasadzie nie ma ich wcale. Zamieszkałe są one zazwyczaj przez kilkuset górników i dlatego wymyślono różne sposoby, aby przeciwdziałać problemom związanym z osamotnieniem górników spowodowanym rozłąką z rodziną.
Sięgnięto po systemy pracy nieznane w Europie. Zastosowano systemy o zmianach 12 godzinnych w czterodniowym, pięciodniowym lub siedmiodniowym tygodniu pracy.
Po zakończeniu cyklu pracy górnik ma kilka dni wolnych - od 5 do 7 i więcej, w zależności od systemu, w jakim pracuje. Dzięki temu ma możliwość wybrania się do rodziny. Nie zawsze bowiem bliscy mieszkają wraz z górnikami w miejscach ich pracy. Powody bywają różne, najczęściej używany argument to brak szkół dla dzieci, brak prac dla żon górników, brak życia kulturalnego, brak sklepów, brak pełnej opieki medycznej i mieszkanie na odludziu. Zazwyczaj są to tereny pustynne, gdzie w lecie panują upały niedozniesienia, a w zimie - zwłaszcza w nocy - dokucza chłód.
Fly in-Fly out
W związku z przyjętym systemem pracy, firmy wprowadziły system nazywany Fly in-Fly out. Oznacza to, że zakład załatwia darmowe przeloty górników z ich miejsc zamieszkania w dużych miastach do pracy w kopalni na tydzień lub na dłuższy czas oraz loty powrotne do domu, gdy mają wolne.
Podczas cyklu pracy firma zapewnia zatrudnionym darmowe zamieszkanie w kwaterach, najczęściej w barakach, lub w motelach, o ile takie są, oraz pełne wyżywienie. System ten stosowany jest od lat.
Kopalnie, które znajdują się w pobliżu już istniejących miejscowości, stosują inne rozwiązania. Proponują zakwaterowanie z niską odpłatnością za nie w osiedlach dla całych rodzin górniczych. Chociaż ostatnio zauważyć można, że firmy powoli wycofują się z tego rozwiązania. Przyczyny zmiany tego nastawienia są dwie. Pierwsza - brak domów do wynajęcia. Druga - upowszechnienie się systemu Fly in-Fly out, który okazuje się być tańszy. A to dlatego, że przedsiębiorstwa wydobywcze nie muszą wydawać dużych sum na budowę infrastruktury, wznosić osiedla domów, ani ich utrzymywać.
Pracując przez pięć dni w tygodniu w normalnym systemie zmian ośmiogodzinnych, górnik nie miałby czasu np. pojechać na ryby nad ocean. A jest to bardzo popularne hobby w Australii, wręcz narodowy sport. Nie tylko względy ekonomiczne, ale i społeczne oraz psychologiczne spowodowały, że przedsiębiorstwa wydobywcze wprowadziły 12-godzinne zmiany, dające w sumie krótsze tygodnie pracy. A to z kolei umożliwia górnikom prowadzenie w miarę normalnego życia rodzinnego z obowiązkowym wyjazdem na przysłowiowe ryby lub na zakupy.
Wypady nad ocean i do sklepów
Tak to się dzieje np. w miejscowości Emerald, liczącej 11 tys. mieszkańców (część to farmerzy, reszta górnicy), a oddalonej od Brisbane o prawie 1000 km, a od oceanu o 400 km. Wypady nad ocean i do sklepów są tam powszechnie praktykowane. Powód - nie zawsze w małych miejscowościach można zdobyć towar, który jest do kupienia w Brisbane lub Sydney. A jeżeli już ten towar jest , to na pewno nie ma go w tak dużym wyborze i jego cena jest znacznie wyższa.
Należny uwzględnić też kulturalne potrzeby ludności osiedli górniczych. Atrakcji w nich nie ma za wiele, a prawdę mówiąc - nie ma ich wcale. Dlatego też większość górników woli pracować po 12 godzin przez cztery, pięć lub siedem dni po to, aby następnych kilka dni spędzić z rodzina lub ze znajomymi.
Dużo australijskich firm oferuje pracę w górnictwie w oparciu o krótkoterminowe kontrakty. I to też jest jeden z powodów, że nie opłaca się górnikowi ciągnąć za sobą całej rodziny na kilka miesięcy do buszu.
Doloty a problemy rodzinne
Prawda jest też taka, że w związku z pracą opartą na dojazdach lub dolotach wielu australijskich górników ma problemy rodzinne. Ich partnerki nie zawsze aprobują częstą i długą nieobecność mężów w domu. Wiele małżeństw z tego powodu rozpada się.
Jak widać, na zastosowanie systemów 12-godzinnych mają wpływ nie tylko przyczyny ekonomiczne, ale także, a może przede wszystkim, geograficzne związane z położeniem kopalń.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Prosimy o zestawienie "Koszyka Kaczyńskiego" chodzi o ceny produktów żywnościowych w celu porównania.