Z odpowiedzi z niespełna stu śląskich gmin na pytania marszałka wynika, że przytłaczająca większość sprzeciwia się antywęglowym rozwiązaniom w walce ze smogiem a 13 proc. nie życzy sobie wprowadzania jakichkolwiek zakazów i ograniczeń dotyczących emisji.
Na początku grudnia zeszłego roku - po podpisaniu przez prezydenta RP nowelizacji Prawa o ochronie środowiska, które wyposaża samorządowców w prawo nałożenia na swoim terenie ograniczeń związanych ze spalaniem m.in. węgla do celów grzewczych - marszałek Wojciech Saługa poprosił 160 wójtów, burmistrzów i prezydentów z województwa śląskiego o odpowiedź, czy chcieliby skonstruować nowe antysmogowe prawo lokalne.
Odpowiedziało tylko 59 proc. samorządów i większość była za podjęciem przez sejmik samorządowy odpowiedniej uchwały
- Jednak ze względu na górniczy charakter wielu gmin oraz ze względów społecznych, nie widzą możliwości całkowitego wyeliminowania paliw węglowych - podsumowuje Witold Trólka, rzecznik marszałka.
Walka z kiepskimi paliwami
Zamiast z węglem w całości śląskie gminy chciałyby walczyć ze spalaniem kiepskich paliw, jak muły i floty węglowe. Ponad połowa samorządowców uważa, że trzeba zakazać raz na zawsze handlu takimi erzatsami węgla do ogrzewania domów.
Aż 73 proc. ankietowanych samorządów widziałoby sens w wymianie starych pieców węglowych na niskoemisyjne węglowe i gazowe. Jednocześnie blisko jedna trzecia gmin (28 proc.) boi się antysmogowej rewolucji i doradza wprowadzenie odpowiednio długiego okresu na dostosowanie się do nowych przepisów.
Co dziesiąta gmina postuluje, by państwo zaczęło prowadzić racjonalną politykę cenową paliw używanych do ogrzewnictwa w sektorze komunalnym, np. węgiel dobrej jakości, spalany sprawnie i czysto powinien być dotowany.
Słaba orientacja
W ankiecie wyszło na jaw, że gminy bardzo słabo orientują się w sprawach, które mocą ustawy miałyby kontrolować: nie wiedzą na przykład, w jaki sposób ich mieszkańcy ogrzewają swe budynki. Takie informacje ma tylko część samorządów, która uczestniczyła wcześniej w programach ograniczenia niskiej emisji (PONE, od 2002 r. w województwie umożliwiły wymianę 17 tys. źródeł ciepła), reszta w ogóle nie robiła podobnej inwentaryzacji lub ma bardzo niekompletne dane.
Wprawdzie gminy wyposażono w uprawnienie do kontrolowania, co spalają mieszkańcy, ale szczegóły są mgliste i konkretne przepisy trzeba będzie wymyślić na poziomie uchwały w regionie. Prawo lokalne pozwoli m.in. na wlepianie surowych kar tym, którzy będą zanieczyszczać okolicę, spalając odpady i zakazane paliwa. Nie wiadomo jeszcze, kiedy nowe przepisy mogą wejść w życie. Ustawa wymaga, by po opracowaniu zostały ponownie skonsultowane z gminami.
Skąd wziąć pieniądze?
Samorządowcy zgodnie krytykują, że w ustawie nie określono wyraźnie, skąd wziąć pieniądze na walkę o czyste powietrze. Jak pokazują dotychczasowe programy roczny koszt wymiany kotłów na ekologiczne i termomodernizacji budynków w skali województwa wynosił ok. 140 mln zł (w 2013 r.). Choć za tę cenę udało się uwolnić powietrze nad Śląskiem od blisko 4,4 tys. t pyłu PM10, 218 t drobnych pyłów PM2,5 i 119 kg benzo(a)pirenu, największe nasze miasta, jak Katowice, Gliwice, Zabrze, Rybnik czy Sosnowiec ciągle okupują szczyty rankingów miejscowości z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem w Polsce.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.