Globalne polemiki wokół węgla. Burmistrz Nowego Jorku: - Król umarł! Węgiel jest żywym trupem! Naukowiec: - Węgiel dopiero nam zapanuje! Król żyje, a burmistrz jest w błędzie...
"Amerykański przemysł węglowy jest żywym trupem. Nawet jeśli górnictwo jeszcze tego nie wie lub boi się przyznać, jego czas dobiegł końca" - obwieścił na początku marca Michael Bloomberg, jeden z dziesięciu najbogatszych mieszkańców globu, niedoszły kandydat na prezydenta USA i popularny burmistrz Nowego Jorku.
Słowa Bloomberga (który jest też założycielem i właścicielem słynnej agencji informacyjnej) potrafią poruszać kursami akcji na Wall Street. Nic więc dziwnego, że wypowiedziane na konferencji pod auspicjami Departamentu Energii administracji waszyngtońskiej, wstrząsnęły w marcu opinią publiczną w USA.
"Dawno temu mówiło się, że węgiel jest królem. Niestety jeszcze jest nim dla takich społeczeństw jak Hindusi czy Chińczycy. Jestem szczęśliwy, mogąc oznajmić państwu, że tu, w Stanach Zjednoczonych, król umarł! Jest żywym trupem!" - dopowiadał Bloomberg, podając na dowód statystyki, według których udział elektrowni węglowych w produkcji prądu w USA w ciągu jednego tylko roku (2011) spadł nagle z 44 do 35 procent.
Rusza kontrofensywa
Opinia biznesowego magnata zadziałała, jak kij włożony w mrowisko i odbiła się światowym echem. Jak zauważył australijski International Longwall News - o czym poinformował nas nasz korespondent Vatz Turek - było tylko kwestia czasu, kiedy upokorzone przez Bloomberga górnictwo ruszy do kontrofensywy. Przypomniano m.in., że 70-letni dziś burmistrz słynie z dogmatycznego wręcz przywiązania do ekologii i zdrowia publicznego (to z jego inicjatywy ograniczono w nowojorskich szkołach sprzedaż zbyt słodkich - zdaniem Bloomberga - batoników i słodzonych napojów). Jest też gorliwym wyznawcą teorii globalnego ocieplenia, za które odpowiadać ma produkowany przez ludzkość dwutlenek węgla. Uchodzi za jednego z największych filantropów naszych czasów, lecz niektórzy mają mu za złe, że dziwnie wyznacza sobie dobroczynne cele. Oprócz setek milionów dolarów na walkę z paleniem tytoniu, rok temu Bloomberg podarował 50 milionów dolarów organizacji Sierra Club, która żąda zamknięcia elektrowni węglowych i bojkotuje budowę nowych.
Profesor odpiera zarzuty
W polemice wokół węgla na jednego z największych i wiarygodnych oponentów burmistrza wyrósł na łamach tygodnika Energy Facts prof. Frank Clemente, wykładowca Pennsylvania State University, socjolog specjalizujący się w dziedzinie polityki energetycznej i ochrony środowiska, badacz rozwoju przemysłowego i ekonomicznego. Zmiażdżył on tezę Bloomberga, cytując szefową MAE (Międzynarodowej Agencji Energii) Marię van der Hoeven, która w styczniu 2012 roku powiedziała: "Węgiel jest podstawowym źródłem energii i pozostanie kluczowym najważniejszym jej źródłem oraz istotnym czynnikiem, który wspiera rozwój ekonomiczny i łagodzi ubóstwo".
Prof. Clemente dodaje, że paryska MAE skrupulatnie i dokładnie bada rolę poszczególnych paliw i dlatego doskonale zdaje sobie sprawę ze znaczenia węgla w energetyce światowej.
"Przez dziesięciolecia światowym liderem w zaspokajaniu potrzeb energetycznych była ropa naftowa. Jednakże w 2030 roku po raz pierwszy ropa wypełni 28 procent globalnego popytu na produkcję energii, tymczasem węgiel wysunie się na prowadzenie z wynikiem 29 procent" - dowodzi naukowiec, dodając, że przed amerykańskim węglem - którego zasoby w USA pozostaną najwartościowszym źródłem energii - otworzą się znakomite perspektywy.
Chodzi o proces elektryfikacji krajów rozwijających się, dla których prąd w sieci, produkowany w tradycyjnych, opalanych m.in. amerykańskim węglem elektrowniach, będzie tak ważny dla unowocześniających się narodów, jak krwiobieg dla rosnącego człowieka.
Będzie popyt na energię
Profesor zauważa też, że w 2030 roku zaludnienie USA wyniesie niecałe 375 mln, czyli około 225 mln ludzi więcej, niż żyło tu jeszcze w połowie XX w.
"Tak szybko rosnąca populacja potrzebuje niewyobrażalnych ilości prądu. Będzie to oszałamiający popyt na energię i właśnie węgiel, jako jedyne paliwo, potrafi go zaspokoić w wymaganej skali" - przekonuje Clemente.
Przytacza następnie prognozy rządowej administracji ds. informacji energetycznej USA, która wyliczyła, że w 2030 roku właśnie ze spalania węgla pochodzić będzie 1745 TWh (terrawatogodzin) energii elektrycznej, podczas gdy kolejne najwydajniejsze źródło energii - gaz - pozwoli wytworzyć 1221 TWh.
Naukowiec uspokaja burmistrza, że nie potrzeba biadać nad zanieczyszczeniem powietrza, bo zaawansowane technicznie urządzenia nowoczesnych siłowni węglowych zużywają coraz mniej paliwa, produkując jednocześnie coraz więcej mocy przy zmmienjszonych emisjach do atmosfery. Zdaniem prof. Clementego najważniejszym racjonalnym zadaniem przy zapobieganiu zmianom klimatu powinno być skoncentrowanie się na podniesieniu wydajności wytwarzania elektryczności tak, by z przeliczeniowej jednostki paliwa węglowego uzyskać jak największa ilość energii.
"Wiadomo, że w konwencjonalnej elektrowni węglowej z każdym procentem zwiększonej wydajności spalania, emisja dwutlenku węgla spada aż o 2 do 3 trzech procent. W ten sposób nowoczesne elektrownie węglowe wypuszczają do atmosfery o 40 proc. dwutlenku węgla mniej, niż wiele istniejących dzisiaj zakładów. Średnia wydajność elektrowni opalanych węglem na świecie wynosi obecnie 28 proc., podczas gdy nowoczesne siłownie węglowe osiągają dla porównania 45-procentową wydajność" - uzasadnia profesor.
Najgorsze - ubolewa naukowiec - że jeśli nawet Bloombergowi przyświecała troska o środowisko, to wypowiedzi, na jakie sobie pozwolił o węglu, będą miały skutek przeciwny do zamierzonego. Bo słowa rzucone przez Bloomberga opóźnia wdrażanie tzw. czystych technologii węglowych.
"Światowe zapasy węgla dalece przewyższają rezerwę ropy i gazu ziemnego razem wziętych. A USA wydobywają 27 proc. światowego węgla" - wylicza prof. Clementa i wnioskuje, że z tych powodów amerykański węgiel należy traktować jako międzynarodowy zasób.
"Nierozumne ataki przypuszczane na węgiel w okrutny wręcz sposób przekreślają szanse wielu milionów ludzi na ucieczkę z przygnębiającego rzeczywistości życia bez prądu, bez ogrzewania, bez ugotowanej wody, wartościowo gotowanego jedzenia. Przekreślają milionom ludzi szansę uczenia się przy świetle, czytania i dłuższego życia" - oskarża prof. Clemente i stawia kropkę nad i: "Nigdy w dziejach konieczność dostępu ludzkości do węgla nie była większa i bardziej nagląca, niż dziś. Burmistrz Bloomberg popełnił błąd".
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.