Sensacyjne informacje o odnalezieniu pamiętnika Ericha Ollenhauera - legendarnego oficera SS, który miał stać za ukryciem tzw. złota Wrocławia - depozytów mieszkańców miasta i instytucji, zgromadzonych we wrocławskim oddziale Reichsbanku - znów rozbudziły wyobraźnię poszukiwaczy skarbów. Czy skarby z Wrocławia ukryto w kopalniach na Śląsku?
Pamiętnik, od 1945 r. przechowywany ponoć przez lożę masońską z Quedlinburga, ma zawierać dane 11 miejsc, gdzie zimą 1945 r. Ollenhauer schował 28 t złota, kosztowności i dzieł sztuki. Transport miał liczyć 260 ciężarówek.
Nazwisko Ollenhauera nie pada po raz pierwszy w kontekście wrocławskiego złota. Wymienił je w swoich zeznaniach Herbert Klose, w czasie wojny oficer policji w Katowicach, a następnie we Wrocławiu. W 1945 r. miał uczestniczyć w ukrywaniu nazistowskich skarbów, a potem odmówił repatriacji do Niemiec i zamieszkał we wsi Sędziszowa na Dolnym Śląsku. Polski kontrwywiad podejrzewał go o kierowanie lokalnymi strukturami Wehrwolfu. Później, przesłuchiwany, złożył sensacyjne zeznania w sprawie ukrycia wrocławskiego złota. Oficerem odpowiedzialnym za tę akcję miał być... Erich Ollenhauer.
Historię wrocławskiego złota można znaleźć w dokumentalnym filmie „Kim jesteś kapitanie?”, nakręconym przez wrocławską telewizję na początku lat 70. Film został jednak wstrzymany na polecenie SB i wypłynął dopiero niedawno. Jest opublikowany w serwisie YouTube.
Czy zatem „pamiętnik wojenny” standartenfuehrera SS Ollenhauera może faktycznie zawierać wskazówki dotyczące ukrycia skarbów? Ujawnione dane o 28 t złota i ponad ćwierć tysiącu ciężarówek potrzebnych do jego przetransportowania mogą wywołać uśmiech. Kiedy w kwietniu 1945 r. Amerykanie odkryli tajny magazyn w kopalni Kaiseroda w Merkers, jego zawartość - w tym rezerwy złota Reichsbanku, dzieła sztuki, a także zrabowane ofiarom Holokaustu złote obrączki i zęby dało się wywieźć na 32 dziesięciotonowych ciężarówkach. Tymczasem Niemcy na przełomie lat 1944-1945 mieli problem nie tylko z paliwem, ale i z samymi ciężarówkami.
Wątpliwości może budzić również fakt, że pamiętnik przechowywała loża wolnomularska z Quedlinburga. Co prawda w mieście, które Heinrich Himmler upatrzył sobie na miejsce obrzędów SS, istniała i od 2009 r. znów istnieje loża masońska, ale bardziej znani są wolnomularze z... pomnika przed kawiarnią „Zum Freimaurer”.
Całość opowieści o cudownie odnalezionym „pamiętniku wojennym” przypomina historię z tzw. listami von Schreckta - podającego się za 96-letniego byłego oficera SS, utrzymującego, że również brał udział w ukrywaniu skarbów III Rzeszy - jakie wypłynęły na światło dzienne na początku lat 90. O autorstwo listów podejrzewano jednego z dziennikarzy, zajmujących się tematyką sensacji II wojny światowej. Jednak wtedy środowisko poszukiwaczy i historyków potraktowało dokument jako dobry żart.
Czy i tym razem okaże się, że pamiętniki oficera SS są jedynie kunsztowną mistyfikacją? A może wrocławskie złoto nadal spoczywa w jakiejś zapomnianej sztolni na Śląsku?
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.