Po pierwsze od wierszówki się nie wymawiam, bo z czegoś żyć muszę. Piszę owszem na zamówienie i tu trafił Pan w dziesiątkę. Gdym nie pisał na zamówienie pies z kulawą nogą nie przeczytał by tego tekstu, a redakcja by go nie zameściła. Jest to zamówienie społeczne, zawodowe, gospodarcze, związkowe itd. Temu zamówieniu staram się sprostać. Nie ubieram się w "piórka" specjalisty w żadnej branży o której piszę, bo nim nie jestem, nie będę i nie mam nim zamiaru być. Po pierwsze jest to niemożliwe z przyczyn czysto technicznych i organizacyjnych. Swoją rolę pełnię na zasadzie sformułowanej przez polskiego filozofa Tadeusza Kotarbińskiego, który napisał że trzeba wiedzieć coś o wszystkim i wszytko o czymś. To wszystko "o czymś" to gospodarka surowcowa i górnictwo podziemne oraz odkrywowe w którym pracowałem przez blisko pół wieku. Piszę natomiast o zjawiskach, które zauważam w naszym społeczeństwie. Przyjmuję do wiadomosci wszelkie w tej sprawie sprostowania, uzupełnienia i wypowiedzi dyskusyjne. Również Pana wypowiedź bardzo sobie cenię, choć nie ze wszystkm się zgadzam. Na tym moim zdaniem polega właśnie dziennikarstwo. Byłem też założycielem zz i działałem w jego strukturach górniczych na terenie KGHM. Myslę, ze prawo jakie dotyczy działających tam zz jest takie same jak na Górnym Ślasku. Otóż zz ma tutaj lokale za darmo od pracodawcy i opłaca on ich etety funkcyjne. Czyżby na Górnym Śląsku było inaczej? Jeżeli tak jest to opisane patologie dotyczą tylko KGHM. Dlaczego są one zatem tolerowane? Jeżeli na Górnym Śląsku górnicze organizacje związkowe mają swoje lokale poza zakładem pracy i nie są opłacane ich etaty z funduszu płac pracodawcy, to zwracam honor i oświadczam, że się myliłem. W błąd wprowadziła mnie sytuacja w KGHM. Jest to jednak o tyle dla mnie dziwne, ze organizacje zwiazkowe KGHM są zrzeszone w strukturach zz krajowych, gdzie niby powinno obowiązywac to samo prawo w stosunku do wszystkich zwiazków zawodowych. Odnośnie rzetelności dziennikarskiej to proszę zauważyć, ze każdy ma prawo do błędu. Sądy się mylą, które wydają prawomocne wyroki. Niestety jestem tylko człowiekiem i również popełnaiam błędy. Staram się je jednak naprawić na miarę moich mozliwosci. Wszystkich dziedzin o których pisze nie jestem w stanie opanować w stopniu doskonałym, i nikt z żyjących na tym świecie raczej tego nie potrafi. Współpracowałem z belgijskimi zz metalowców i stąd pochodzą moje doświadczenia. Przykro mi prostować pomówienia pod moim adresem. Trybuna Górnicza i jej portal internetowy nie zamawia u mnie żadnego tekstu. Piszę je z własnej potrzeby i na własną odpowiedzialność. Uważam, że tekst, który napisałem nie ma charakteru szkalującego, ale jest on nadal materiałem rzeczowym, choćby w stosunku do zz w KGHM, jeżeli nie dotyczy on wszystkich zz w skali kraju. Być może, że w stosunku do zz "Pracownik" który nie pobiera od pracodawcy żadnych profitów lokalowych i funkcyjnych jest on krzywdzący. Proszę jednak zauważyć, że na rynku licznych organizacji zz "Pracownik" jest jednym z mało jego liczących się struktur krajowych. Mój tekst dotyczy sytuacji krajowej, a nie konkretnego szczególu jakim jest zz "Pracownik". Pozostałe dominujące zz w strukturze krajowej korzystają pełnymi garściami z tego, co tu opisłaem. To ich głównie dotyczy opisywana tu sytuacja. Dlaczego one milczą na ten temat? Dziekuję za dyskusję i życzę sukcesów związkowych. Pozdrawiam.