W polskich kopalniach mamy rzeszę górników, głupoli , która nie potrafi przewidzieć co się stanie jak będą wpadać pod taśmociąg lub organ urabiający kombajnu ich pochwyci – to jest oficjalna wersja wmawiana prostemu ludowi przez Pawlaka, prezesa WUG i jego dyrektorów dept od bhp, członków komisji powypadkowych, jak i zarządców w kopalniach. Traktuje się górników jak bezmyślną masę roboczą , której wystarczy przemówić do kieszeni paroma setkami i wykona najbardziej niebezpieczne polecenie. Gdy zaś zdarzy się wypadek śmiertelny lub cieżki to głupol jest winny bo frajer, nie ten co mu kazał czyścić taśmociąg w ruchu. I tak jest z każdym wypadkiem w krajowym górnictwie. Kto ma stanąć w obronie górników w takiej sytuacji? Związki zawodowe powinno to robić ale na miedzi tow. Zbrzyzny tłumaczy ostatnio wypadki śmiertelne „ nieprzywidywalnym zbiegiem okoliczności” a na węglu związki bardziej są zainteresowane skutkami wypadków czyli wdowami , które pozostają po „frajerach” , którzy dali się zabić. Na zachód od Odry, dzieją się zaś cuda! Górnicy nie wpadają pod taśmę, wsypy, kruszarki a kombajny ich nie pochwycają. Na 70 000 zatrudnionych we wszystkich kopalniach podziemnych bodajże nie było jednego wypadku śmiertelnego , w 2009 chyba 4 zabitych. Wypadkowość spadła o 90% w przeciągu ostatnich lat. Czy nasze elity polityczne a szczególnie WUG i Pawlak mają górników za podludzi w stosunku do górnika niemieckiego? Bo z ich wypowiedzi i działań tak wynika! Niemcy nie mają takiego stosunku do polskiego robotnika bo wszem i wobec ogłaszają, że przyjmą każdą ilość do pracy.